do zobaczenia w Wigilię z nowym opowiadaniem, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepsze niż to :) Bo będzie wyjątkowe, dla wyjątkowej osoby z wyjątkowym piłkarzem w roli głównej :)
&&&
2 lata później
"To było więcej niż zwykła
kometa, ponieważ to zmieniło kierunek jego życia – nadało mu
piękno i znaczenie. Było wielu takich, którzy nie potrafili tego
zrozumieć, i czasami napotykał na nich. Ale nawet w swoich
najciemniejszych godzinach,wiedział w swoim sercu, że nadejdzie
taki dzień, kiedy ona do niego wróci,a jego świat znowu stanie się
pełny,i jego wiara w Boga, miłość i sztukę
znowu obudzi się w jego sercu."
Minęły trzy dni
od kiedy jestem samotnym ojcem. Paula wyjechała do Sevilli na sesję
zdjęciową a ja musiałem zająć się domem, synem i wszystkimi
innymi obowiązkami, których przez cały czas się uczyłem. Od dnia
kiedy zamieszkaliśmy razem nie było łatwo bo jednak to była
wymagająca kobieta o swoich zasadach, ale powoli się jakoś
przyzwyczajałem, aż w końcu stworzyliśmy udany związek i dom. Na
dodatek postanowiliśmy starać się o kolejnego maluszka od kiedy na
naszych palcach widniała złota obrączka. Dobrze pamiętam dzień
kiedy Paula zgodziła się zostać moją żoną i jak stresowałem
się zadać jej to pytanie, a przyszło tak bezboleśnie.
Uśmiechnąłem się do swoich wspomnień i spojrzałem na obrączkę.
Ale jednak otrzepałem się i powróciłem do robienia zakupów. W
końcu jak moja żona powróci z pracy to musi wszystko być.
Schyliłem się po jej ulubiony sok i włożyłem do wózka idąc
dalej. Oczywiście musiałem uważać, aby nie zwracać na siebie
zbytniej uwagi bo dalej kopałem w piłkę, chociaż już nie
afiszowałem się z tym tak jak jeszcze kilka lat wstecz. Kiedy
wszystko co najważniejsze znalazło się w wózku to zawróciłem do
kasy i jak najszybciej chciałem znaleźć się w domu, chociaż
musiałem jeszcze odebrać Nacho ze szkoły. Ale akurat to trudne nie
było i znaleźliśmy się w domu gdzie obydwoje wypakowywaliśmy
zakupy i zaraz wpadł do nas Javier głodny, więc musiałem coś
upichcić dla nas trzech, ale postanowiłem jednak zamówić pizzę.
W końcu Paula się nie dowie. Najedzeni rozsiedliśmy się na
kanapie i w sumie nudziło nam się, a w telewizji nic ciekawego nie
było oprócz jakichś powtórek. Dlatego jedno spojrzenie i
zabraliśmy ze sobą opakowanie pomidorów i zeszliśmy do piwnicy.
Mała rzecz, ale jak cieszy. Tyle tylko, że w pewnym momencie do
pomieszczenia weszła Paula i od razu zawołała.
- Ej, ej! Kazałam kupić pomidory do jedzenia a nie do rzucania w małego chłopca. - odezwała się a Javier od razu spuścił głowę
- Mamo, mamo ale nie dostałem tak mocno.
- Zostawiam was tylko na tydzień, a wy tu robicie coś takiego? - i na nas spojrzała a ja się jedynie uśmiechnąłem pod nosem
- Chcesz rzucić co nie?
- Oczywiście. - zaśmiała się i wzięła pomidora do ręki i podeszła trochę do Nacho, ale zamiast on to ja dostałem pomidorem
- Ej! - od razu zareagowałem
- I co zrobisz tatuśku? - rzuciła zaczepnie na co sam się zamachnąłem, ale nie udało mi się
I tak o to
rozpoczęła się walka na pomidory w której w sumie zwycięzcy nie
było, ale wszyscy padliśmy wykończeni na kanapę z szklanką soku.
- A ty czasem nie miałaś wrócić dwa dni później?
- Miałam, ale wyrobiliśmy się wcześniej i dlatego przyjechałam na zabawę. - zaśmiała się i ściągnęła z moich włosów kawałek pomidora
- W sumie to nawet się cieszę, że jesteś. - odezwał się Javier więc na niego spojrzeliśmy – Bo... postanowiliśmy z Camile zamieszkać razem.
- No to gratuluje! - od razu się ucieszyła – I nie martw się, w końcu Lucas nie odbierze ci mieszkania, prawda?
- Jasne. - zaśmiałem się – Wygodnie mi w tym domu. I nie tęsknie za pustym mieszkaniem dla kawalera.
- Dzięki stary. Zresztą we dwoje będziemy mieć blisko do pracy i na uczelnie.
- A to najważniejsze.
***
Nie mogłam spać
tylko rozmyślałam nad wszystkim i zastanawiałam się jak mam
oznajmić Lucasowi, że zostanie ojcem. W sumie staraliśmy się, ale
nie wiedziałam, czy będzie szczęśliwy, że to wszystko tak nagle.
Ale w końcu westchnęłam głośno i się nad nim nachyliłam.
Chociaż nie było to łatwe bo miał dosyć mocny uścisk w którym
mnie trzymał. Ale dmuchałam mu na twarz – nic, wołałam cicho
też nic więc mocniej krzyknęłam mu do ucha i go szturchnęłam
nogą.
- T-tak? - i od razu otworzył oczy, ale zaraz je zamknął
- Jestem w ciąży. - jęknęłam
- Yhym. - i musiało minąć chwilę zanim dotarł do niego sens moich snów bo zerwał się zaraz od razu na równe nogi – C-co?
- Twoje plemniki radzą sobie dosyć dobrze. - mruknęłam a ten od razu się na mnie rzucił i mnie mocno pocałował na co zdziwiona mruknęłam
- Ale jesteś pewna?
- Tak.
- I, i nie cieszysz się?
- Myślałam, że ty nie będziesz się cieszyć bo to za wcześnie. - ale więcej nic już nie powiedziałam bo zostałam pocałowana
- Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę. Mam nadzieję, że tym razem będzie dziewczynka, tak samo ładna jak ty.
- Naprawdę? - i spojrzałam na niego zdziwiona
- Oczywiście. Sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, który odnalazł w końcu spokój ducha i wie co to jest prawdziwa rodzina, prawdziwe uczucie. Nie wyobrażam sobie teraz świata bez was. Bez Nacho, bez ciebie a teraz bez naszej małej istotki. - i pocałował mnie w brzuch na co się rozpłakałam – Ej, nie płacz. - i wytarł mi kciukiem łzy
- Kocham cię Lucasie Vazquez i nawet nie wyobrażasz sobie jak mocno.
- Wiem, wiem. Bo ja kocham panią, Paulo Castela. Bardzo mocno, tak jak zawsze o tym marzyłaś.
THE END