niedziela, 16 grudnia 2012

Epilog

Hmm... po tylu opowiadaniach ile już napisałam to powinnam z łatwością napisać coś na koniec, ale mam jedną wielką pustkę w głowie. Nie wiem co tu napisać więc tylko chyba powiem

do zobaczenia w Wigilię z nowym opowiadaniem, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepsze niż to :) Bo będzie wyjątkowe, dla wyjątkowej osoby z wyjątkowym piłkarzem w roli głównej :)

&&&


2 lata później

"To było więcej niż zwykła kometa, ponieważ to zmieniło kierunek jego życia – nadało mu piękno i znaczenie. Było wielu takich, którzy nie potrafili tego zrozumieć, i czasami napotykał na nich. Ale nawet w swoich najciemniejszych godzinach,wiedział w swoim sercu, że nadejdzie taki dzień, kiedy ona do niego wróci,a jego świat znowu stanie się pełny,i jego wiara w Boga, miłość i sztukę
znowu obudzi się w jego sercu."

Minęły trzy dni od kiedy jestem samotnym ojcem. Paula wyjechała do Sevilli na sesję zdjęciową a ja musiałem zająć się domem, synem i wszystkimi innymi obowiązkami, których przez cały czas się uczyłem. Od dnia kiedy zamieszkaliśmy razem nie było łatwo bo jednak to była wymagająca kobieta o swoich zasadach, ale powoli się jakoś przyzwyczajałem, aż w końcu stworzyliśmy udany związek i dom. Na dodatek postanowiliśmy starać się o kolejnego maluszka od kiedy na naszych palcach widniała złota obrączka. Dobrze pamiętam dzień kiedy Paula zgodziła się zostać moją żoną i jak stresowałem się zadać jej to pytanie, a przyszło tak bezboleśnie. Uśmiechnąłem się do swoich wspomnień i spojrzałem na obrączkę. Ale jednak otrzepałem się i powróciłem do robienia zakupów. W końcu jak moja żona powróci z pracy to musi wszystko być. Schyliłem się po jej ulubiony sok i włożyłem do wózka idąc dalej. Oczywiście musiałem uważać, aby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi bo dalej kopałem w piłkę, chociaż już nie afiszowałem się z tym tak jak jeszcze kilka lat wstecz. Kiedy wszystko co najważniejsze znalazło się w wózku to zawróciłem do kasy i jak najszybciej chciałem znaleźć się w domu, chociaż musiałem jeszcze odebrać Nacho ze szkoły. Ale akurat to trudne nie było i znaleźliśmy się w domu gdzie obydwoje wypakowywaliśmy zakupy i zaraz wpadł do nas Javier głodny, więc musiałem coś upichcić dla nas trzech, ale postanowiłem jednak zamówić pizzę. W końcu Paula się nie dowie. Najedzeni rozsiedliśmy się na kanapie i w sumie nudziło nam się, a w telewizji nic ciekawego nie było oprócz jakichś powtórek. Dlatego jedno spojrzenie i zabraliśmy ze sobą opakowanie pomidorów i zeszliśmy do piwnicy. Mała rzecz, ale jak cieszy. Tyle tylko, że w pewnym momencie do pomieszczenia weszła Paula i od razu zawołała.
  • Ej, ej! Kazałam kupić pomidory do jedzenia a nie do rzucania w małego chłopca. - odezwała się a Javier od razu spuścił głowę
  • Mamo, mamo ale nie dostałem tak mocno.
  • Zostawiam was tylko na tydzień, a wy tu robicie coś takiego? - i na nas spojrzała a ja się jedynie uśmiechnąłem pod nosem
  • Chcesz rzucić co nie?
  • Oczywiście. - zaśmiała się i wzięła pomidora do ręki i podeszła trochę do Nacho, ale zamiast on to ja dostałem pomidorem
  • Ej! - od razu zareagowałem
  • I co zrobisz tatuśku? - rzuciła zaczepnie na co sam się zamachnąłem, ale nie udało mi się

I tak o to rozpoczęła się walka na pomidory w której w sumie zwycięzcy nie było, ale wszyscy padliśmy wykończeni na kanapę z szklanką soku.
  • A ty czasem nie miałaś wrócić dwa dni później?
  • Miałam, ale wyrobiliśmy się wcześniej i dlatego przyjechałam na zabawę. - zaśmiała się i ściągnęła z moich włosów kawałek pomidora
  • W sumie to nawet się cieszę, że jesteś. - odezwał się Javier więc na niego spojrzeliśmy – Bo... postanowiliśmy z Camile zamieszkać razem.
  • No to gratuluje! - od razu się ucieszyła – I nie martw się, w końcu Lucas nie odbierze ci mieszkania, prawda?
  • Jasne. - zaśmiałem się – Wygodnie mi w tym domu. I nie tęsknie za pustym mieszkaniem dla kawalera.
  • Dzięki stary. Zresztą we dwoje będziemy mieć blisko do pracy i na uczelnie.
  • A to najważniejsze.

***

Nie mogłam spać tylko rozmyślałam nad wszystkim i zastanawiałam się jak mam oznajmić Lucasowi, że zostanie ojcem. W sumie staraliśmy się, ale nie wiedziałam, czy będzie szczęśliwy, że to wszystko tak nagle. Ale w końcu westchnęłam głośno i się nad nim nachyliłam. Chociaż nie było to łatwe bo miał dosyć mocny uścisk w którym mnie trzymał. Ale dmuchałam mu na twarz – nic, wołałam cicho też nic więc mocniej krzyknęłam mu do ucha i go szturchnęłam nogą.
  • T-tak? - i od razu otworzył oczy, ale zaraz je zamknął
  • Jestem w ciąży. - jęknęłam
  • Yhym. - i musiało minąć chwilę zanim dotarł do niego sens moich snów bo zerwał się zaraz od razu na równe nogi – C-co?
  • Twoje plemniki radzą sobie dosyć dobrze. - mruknęłam a ten od razu się na mnie rzucił i mnie mocno pocałował na co zdziwiona mruknęłam
  • Ale jesteś pewna?
  • Tak.
  • I, i nie cieszysz się?
  • Myślałam, że ty nie będziesz się cieszyć bo to za wcześnie. - ale więcej nic już nie powiedziałam bo zostałam pocałowana
  • Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę. Mam nadzieję, że tym razem będzie dziewczynka, tak samo ładna jak ty.
  • Naprawdę? - i spojrzałam na niego zdziwiona
  • Oczywiście. Sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, który odnalazł w końcu spokój ducha i wie co to jest prawdziwa rodzina, prawdziwe uczucie. Nie wyobrażam sobie teraz świata bez was. Bez Nacho, bez ciebie a teraz bez naszej małej istotki. - i pocałował mnie w brzuch na co się rozpłakałam – Ej, nie płacz. - i wytarł mi kciukiem łzy
  • Kocham cię Lucasie Vazquez i nawet nie wyobrażasz sobie jak mocno.
  • Wiem, wiem. Bo ja kocham panią, Paulo Castela. Bardzo mocno, tak jak zawsze o tym marzyłaś.

THE END