niedziela, 16 grudnia 2012

Epilog

Hmm... po tylu opowiadaniach ile już napisałam to powinnam z łatwością napisać coś na koniec, ale mam jedną wielką pustkę w głowie. Nie wiem co tu napisać więc tylko chyba powiem

do zobaczenia w Wigilię z nowym opowiadaniem, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepsze niż to :) Bo będzie wyjątkowe, dla wyjątkowej osoby z wyjątkowym piłkarzem w roli głównej :)

&&&


2 lata później

"To było więcej niż zwykła kometa, ponieważ to zmieniło kierunek jego życia – nadało mu piękno i znaczenie. Było wielu takich, którzy nie potrafili tego zrozumieć, i czasami napotykał na nich. Ale nawet w swoich najciemniejszych godzinach,wiedział w swoim sercu, że nadejdzie taki dzień, kiedy ona do niego wróci,a jego świat znowu stanie się pełny,i jego wiara w Boga, miłość i sztukę
znowu obudzi się w jego sercu."

Minęły trzy dni od kiedy jestem samotnym ojcem. Paula wyjechała do Sevilli na sesję zdjęciową a ja musiałem zająć się domem, synem i wszystkimi innymi obowiązkami, których przez cały czas się uczyłem. Od dnia kiedy zamieszkaliśmy razem nie było łatwo bo jednak to była wymagająca kobieta o swoich zasadach, ale powoli się jakoś przyzwyczajałem, aż w końcu stworzyliśmy udany związek i dom. Na dodatek postanowiliśmy starać się o kolejnego maluszka od kiedy na naszych palcach widniała złota obrączka. Dobrze pamiętam dzień kiedy Paula zgodziła się zostać moją żoną i jak stresowałem się zadać jej to pytanie, a przyszło tak bezboleśnie. Uśmiechnąłem się do swoich wspomnień i spojrzałem na obrączkę. Ale jednak otrzepałem się i powróciłem do robienia zakupów. W końcu jak moja żona powróci z pracy to musi wszystko być. Schyliłem się po jej ulubiony sok i włożyłem do wózka idąc dalej. Oczywiście musiałem uważać, aby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi bo dalej kopałem w piłkę, chociaż już nie afiszowałem się z tym tak jak jeszcze kilka lat wstecz. Kiedy wszystko co najważniejsze znalazło się w wózku to zawróciłem do kasy i jak najszybciej chciałem znaleźć się w domu, chociaż musiałem jeszcze odebrać Nacho ze szkoły. Ale akurat to trudne nie było i znaleźliśmy się w domu gdzie obydwoje wypakowywaliśmy zakupy i zaraz wpadł do nas Javier głodny, więc musiałem coś upichcić dla nas trzech, ale postanowiłem jednak zamówić pizzę. W końcu Paula się nie dowie. Najedzeni rozsiedliśmy się na kanapie i w sumie nudziło nam się, a w telewizji nic ciekawego nie było oprócz jakichś powtórek. Dlatego jedno spojrzenie i zabraliśmy ze sobą opakowanie pomidorów i zeszliśmy do piwnicy. Mała rzecz, ale jak cieszy. Tyle tylko, że w pewnym momencie do pomieszczenia weszła Paula i od razu zawołała.
  • Ej, ej! Kazałam kupić pomidory do jedzenia a nie do rzucania w małego chłopca. - odezwała się a Javier od razu spuścił głowę
  • Mamo, mamo ale nie dostałem tak mocno.
  • Zostawiam was tylko na tydzień, a wy tu robicie coś takiego? - i na nas spojrzała a ja się jedynie uśmiechnąłem pod nosem
  • Chcesz rzucić co nie?
  • Oczywiście. - zaśmiała się i wzięła pomidora do ręki i podeszła trochę do Nacho, ale zamiast on to ja dostałem pomidorem
  • Ej! - od razu zareagowałem
  • I co zrobisz tatuśku? - rzuciła zaczepnie na co sam się zamachnąłem, ale nie udało mi się

I tak o to rozpoczęła się walka na pomidory w której w sumie zwycięzcy nie było, ale wszyscy padliśmy wykończeni na kanapę z szklanką soku.
  • A ty czasem nie miałaś wrócić dwa dni później?
  • Miałam, ale wyrobiliśmy się wcześniej i dlatego przyjechałam na zabawę. - zaśmiała się i ściągnęła z moich włosów kawałek pomidora
  • W sumie to nawet się cieszę, że jesteś. - odezwał się Javier więc na niego spojrzeliśmy – Bo... postanowiliśmy z Camile zamieszkać razem.
  • No to gratuluje! - od razu się ucieszyła – I nie martw się, w końcu Lucas nie odbierze ci mieszkania, prawda?
  • Jasne. - zaśmiałem się – Wygodnie mi w tym domu. I nie tęsknie za pustym mieszkaniem dla kawalera.
  • Dzięki stary. Zresztą we dwoje będziemy mieć blisko do pracy i na uczelnie.
  • A to najważniejsze.

***

Nie mogłam spać tylko rozmyślałam nad wszystkim i zastanawiałam się jak mam oznajmić Lucasowi, że zostanie ojcem. W sumie staraliśmy się, ale nie wiedziałam, czy będzie szczęśliwy, że to wszystko tak nagle. Ale w końcu westchnęłam głośno i się nad nim nachyliłam. Chociaż nie było to łatwe bo miał dosyć mocny uścisk w którym mnie trzymał. Ale dmuchałam mu na twarz – nic, wołałam cicho też nic więc mocniej krzyknęłam mu do ucha i go szturchnęłam nogą.
  • T-tak? - i od razu otworzył oczy, ale zaraz je zamknął
  • Jestem w ciąży. - jęknęłam
  • Yhym. - i musiało minąć chwilę zanim dotarł do niego sens moich snów bo zerwał się zaraz od razu na równe nogi – C-co?
  • Twoje plemniki radzą sobie dosyć dobrze. - mruknęłam a ten od razu się na mnie rzucił i mnie mocno pocałował na co zdziwiona mruknęłam
  • Ale jesteś pewna?
  • Tak.
  • I, i nie cieszysz się?
  • Myślałam, że ty nie będziesz się cieszyć bo to za wcześnie. - ale więcej nic już nie powiedziałam bo zostałam pocałowana
  • Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę. Mam nadzieję, że tym razem będzie dziewczynka, tak samo ładna jak ty.
  • Naprawdę? - i spojrzałam na niego zdziwiona
  • Oczywiście. Sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, który odnalazł w końcu spokój ducha i wie co to jest prawdziwa rodzina, prawdziwe uczucie. Nie wyobrażam sobie teraz świata bez was. Bez Nacho, bez ciebie a teraz bez naszej małej istotki. - i pocałował mnie w brzuch na co się rozpłakałam – Ej, nie płacz. - i wytarł mi kciukiem łzy
  • Kocham cię Lucasie Vazquez i nawet nie wyobrażasz sobie jak mocno.
  • Wiem, wiem. Bo ja kocham panią, Paulo Castela. Bardzo mocno, tak jak zawsze o tym marzyłaś.

THE END  

wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 23.

Dalej z szwami, które teraz naciągają nieźle i nie mogę się uśmiechać, a puszczam sobie komedię ale co tam, dam radę:D a w niedzielę będzie the end i nie martwcie się mam w rękawach kolejne opowiadania haha i nie ma to jak pisać 2 na raz :D

&&&


Rozdział pisany przy Ben Howard - Promise

And promise me this
You'll wait for me only, scared of the lonely arms


Dzisiaj mieliśmy lecieć do Chorwacji na wakacje, ale nie do obleganych kurortów bo nie zależało nam na rozgłosie. Najbardziej doczekać się nie mógł Nacho i po przekroczeniu pokoju hotelowego już chciał iść. Więc od razu poszliśmy na zwiedzanie i musiałam przyznać, że było bardzo ładnie i na jakiś czas się odcięłam od życia w Hiszpanii. I nie powiem, ale teraz stresowałam się tym, że mamy jeden, wspólny pokój, z jednym łóżkiem. I kiedy Nacho padł wykończony w swoim łóżku w pokoju obok to my sami zamknęliśmy drzwi od naszego.
  • Podoba się? - zapytał na co pokiwałam głową - To się cieszę. Ale jak chcesz to mogę spać na kanapie w salonie.
  • Nie trzeba. W końcu i tak dawno temu widziałeś mnie bez niczego. - i od razu pożałowałam tego
  • I miałaś cudne ciało. - rzucił myśląc, że tego nie słyszę więc nic nie mówiłam

Ale położyłam się do łóżka i nie mogłam zasnąć zanim by wrócił Lucas z łazienki. Więc kiedy się położył to tylko westchnęłam i położyłam na plecach, a on na boku.
  • Nie możesz zasnąć? - więc pokiwałam głową i odwróciłam ją w jego stronę i czułam jego ciepły oddech na swojej twarzy
  • Dziękuje.
  • Za co?
  • Za wycieczkę. nawet nie wyobrażałam sobie, że jest tu tak ładnie. - na co się do mnie uśmiechnął
  • Dowiedziałem się o tym miejscu od kolegi z drużyny. Przyjechał kiedyś tu z narzeczoną i dobrze się bawili.
  • Nie jestem twoją narzeczoną.
  • Wiem, ale chyba jesteś moją dziewczyną co? A zresztą chcę, aby się też i Nacho podobało.
  • Podoba, podoba. - na co się do mnie uśmiechnął

Ale jakimś cudem udało mi się usnąć tak wtulona w niego. Na drugi dzień postanowiliśmy iść na plażę i rozebrałam się do stroju kąpielowego i nie przejmowałam się niczym. Oczywiście mały chciał być non stop w wodzie i Lucas mu w tym wtórował i gdyby nie ja to by tam siedzieli cały dzień. Ale jednak poszliśmy do knajpki na obiad i widziałam ciemne chmury więc postanowiliśmy wrócić do pokoju. Obejrzeliśmy jakąś bajkę i mały zasnął wykończony więc go Lucas zaniósł a ja sama poszłam do sypialni, gdzie pozbyłam się ciuchów i w stroju poszłam do łazienki, aby napuścić sobie wody do wanny. I poprawiłam sobie dół kiedy poczułam wzrok na sobie. Od razu się odwróciłam i widziałam Lucasa z błyskiem w oczach i szybko się speszył i przymknął drzwi. Wzięłam głębszy oddech i poszłam do pokoju gdzie siedział na łóżku chowając twarz w dłoniach. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu więc na mnie spojrzał. Nachyliłam się nad nim i od razu delikatnie pocałowałam. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Ale słyszałam bicie naszych serc i do tego krople deszczu, które odbijały się o szybę. Odsunęłam się od niego, a on od razu wstał i mnie przyciągnął do siebie, całując. Oddałam pocałunki i zarzuciłam swoje dłonie na jego karku i delikatnie masowałam go po szyi. A jego dłonie spokojnie sunęły w dół po moim kręgosłupie. Nie spieszyliśmy się z niczym, jednak w pewnym momencie przesunął mnie tak, że to ja byłam przy łóżku i zaraz na nim wylądowaliśmy, a jego dłoń zsunęła się za dół mojego stroju na co jęknęłam, a on z pocałunkami zszedł na moją szyję.
  • Drzwi. - i szepnęłam a on jedynie mruknął, że zamknięte

W tym momencie świat przestał dla mnie istnieć. Czułam jego delikatne muśnięcia ust, dotyk jego silnych dłoni i jego poruszającego się z wyczuciem. Musiałam przyznać, że przez te lata się wyrobił i wiedział jak sprawić by kobieta straciła na jakiś czas głowę i kontakt z rzeczywistością. Po wszystkim tylko opadłam na poduszkę i starałam się przywrócić normalny oddech i zatrzymać to uczucie na jakiś czas. Ale z drugiej strony bałam się co teraz będzie. Lucas objął mnie ręką i delikatnie głaskał po biodrze. Odwróciłam swoją głowę w jego stronę i się uśmiechnęłam co odwzajemnił i dostałam kolejnego całusa, którego odwzajemniłam i się w niego wtuliłam na co głaskał mnie po ramieniu i słyszałam jego miarowy oddech.
  • Nie uciekniesz? - szepnął a ja zdziwiona na niego spojrzałam - Nie chcę cię stracić.
  • Jeśli nie chcesz to się staraj tego nie zrobić.
  • Obiecuje. - i dostałam buziaka w czoło

Jedynie tak leżałam z delikatnym uśmiechem na moich ustach i głaskałam go po klatce piersiowej. Chciałam, aby w tym momencie wszystkie problemy po prostu uciekły, aby ta chwila trwała wiecznie. Bo już dawno nie czułam się tak kochana i bezpieczna w czyiś ramionach. I w sumie sama nie wiedziałam skąd się akurat w Lucasie wzięły te uczucia. Spojrzałam do góry i widziałam jego uśmiech. Więc go odwzajemniłam i podniosłam się trochę wyżej i go pocałowałam co odwzajemnił.
  • Zamieszkajcie ze mną. - szepnął a ja na niego spojrzałam zdziwiona – Proszę.
  • A co z Javierem?
  • Może zamieszkać w moim mieszkaniu.
  • Czekaj, czekaj. Więc ty chcesz przenieść się do małego, skromnego domku na przedmieściach i oddać takie mieszkanie obcemu mężczyźnie?
  • Tak, bo chcę codziennie budzić się przy tobie. Codziennie widzieć Nacho i wiedzieć co się u niego dzieje. A Javier jest już dorosły i na pewno się zgodzi.
  • Nie uważasz, że to trochę za szybko?
  • Rozumiem. - i od razu widziałam jego smutek w oczach
  • Może daj mi czas na przemyślenie tego? Nie chce czegoś podejmować pod urokiem mile spędzonej nocy. Bo to poważna decyzja. Ale obiecuje, że rozważę ją dosyć uważnie.
  • Dobrze. Nie musisz się spieszyć. - i pogłaskał mnie po policzku na co się do niego przytuliłam i szepnęłam mu w szyję
  • Podoba mi się to jaki jesteś teraz.
  • Mi też. Czuję się jakbym zderzył się z jakąś kometą.
  • To dobrze. - i mocno go objęłam – Bo lubię czuć się tak jak teraz.
  • To cieszę się, że to dzięki mnie. - i głaskał mnie po plecach na co zamruczałam i zaraz znowu poczułam jego usta na swoich

Nasz drugi raz był tak samo cudowny i ekscytujący jak poprzedni i tym razem czułam jeszcze większe zmęczenie i tylko zamknęłam oczy i odpłynęłam. Ale przez cały czas czułam ciepło, które pochodziło od mocnego uścisku Lucasa. I pomimo jego propozycji to jednak spało mi się dosyć dobrze.
Dzisiejszy dzień zdecydowanie należał do tych spędzonych dosyć aktywnie. Rano przy śniadaniu postanowiliśmy wybrać się na zwiedzanie tego uroczego miasteczka, dlatego przygotowana w najwygodniejsze rzeczy, a także buty byłam gotowa na spędzenie tego dnia wśród dwóch facetów. Spakowałam swoją torbę i czekałam aż oni sami się wyszykują i ruszyliśmy na podbój miasta. Jeśli o mnie chodzi to byłam pod wrażeniem i to wielkim. Pstrykałam zdjęcia i wiedziałam, że będę miała co robić po powrocie i trochę się wykosztuje jeśli chodzi o wywołanie. Ale teraz akurat o tym nie myślałam tylko pstrykałam zdjęcia jak najęta wszystkiemu co mnie otaczało, a także tej dwójce, która była ze mną. Widać było, że są tak samo szczęśliwi jak ja. A najbardziej Nacho, który latał jakby się najadł szaleju i tylko jak wracaliśmy do pokoju to od razu kładł się spać. Tak w sumie leciał nasz urlop i kiedy wróciliśmy do Madrytu to miał po nas przyjechać Dawid więc kiedy czekaliśmy na niego na lotnisku to tylko złapałam Lucasa za rękę i mocniej ją ścisnęłam na co zdziwiony na mnie spojrzał.
  • Zamieszkaj z nami.
  • Naprawdę?
  • Tak, te wakacje były dobrym czasem na zastanowienie się.
  • Kocham cię. - szepnął i zaraz złożył pocałunek na moich ustach a ja tylko zdziwiona nie wiedziałam co zrobić – Hmm?
  • Nic. - i sama namiętnie go pocałowałam i szepnęłam pomiędzy pocałunkami – Czekałam na te słowa dość długo, a teraz jestem szczęśliwa jak nigdy.
  • I będziesz jeszcze bardziej szczęśliwa, obiecuje ci to.
  • No, no gołąbki lepiej syna pilnujcie. - zaśmiał się Dawid i od razu się od siebie oderwaliśmy, a nasz syn jakby nigdy nic stał sobie obok niego
  • To ja ich pilnuje. - powiedział na co się Lucas zaśmiał i przywitał z przyjacielem
  • Ale podobały się wakacje? - zapytał na co pokiwaliśmy głową – To się cieszę, a teraz w drogę. Kierunek?
  • Nasz dom. - powiedział Lucas patrząc na mnie i sam ścisnął moją dłoń co odwzajemniłam


sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 22.

Heh jakoś nie przypadł mi do gustu ten rozdział, a na dodatek koniec już, a ostatnio zamiast pisać to ja oglądam serial. Ale musicie wybaczyć. W końcu siedzę z 5 szwami, ledwo mówię i do tego nie mogę się uśmiechać:(

&&&


Lucas powiedział, że zabiera nas na wakacje, ale nie powiedział gdzie. Więc za bardzo nie wiedziałam co spakować. I jeszcze miałam problem z Marcosem, który do tej pory nie zabrał wszystkich rzeczy i nie mogłam go zmusić, aby przyjechał. Ale byłam akurat sama w domu i usłyszałam pukanie do drzwi więc poszłam otworzyć i zobaczyłam Marcosa.
  • Hej. - powiedziałam pierwsze co wpadło mi do głowy
  • Hej? Po tym wszystkim mówisz mi hej? A może byś tak mi wytłumaczyła to wszystko?
  • Marcos daj spokój. Stało się i się nie odstanie. Nie chcę brać ślubu z tobą, to wszystko.
  • Pieprzył cię?
  • Słucham? - i na niego spojrzałam zdziwiona
  • Ogłuchłaś? Pytam czy pieprzyłaś się z nim.
  • Nie, to nie chodzi o Lucasa. Już od dawna czułam, że popełniam błąd.
  • To po co nagle tak zmieniłaś zdanie i chciałaś ślub? No pytam po co? - i do mnie podszedł
  • Bo myślałam, ze to najlepsze rozwiązanie. Nie chciałam słuchać serca, aż do teraz.
  • Nie chrzań, że go kochasz. Nie pamiętasz już, co on ci zrobił? Kto musiał cię pocieszać?
  • Pamiętam i doceniam, ale zrozum to jego kocham, nie ciebie i było tak od zawsze i dobrze o tym wiedziałeś. A na dodatek to ojciec Nacho.
  • No tak, bachor zechciał mieć tatusia - piłkarzynę to mamusia musiała spełnić zachciankę.
  • Wcale nie. I najlepiej teraz będzie jak weźmiesz wszystkie swoje rzeczy, a nam dasz święty spokój. Bo ta rozmowa do niczego dobrego nie prowadzi, a ja mam trochę rzeczy do zrobienia.
  • Szmata. Tylko tyle ci powiem, a myślałem, że jesteś porządną dziewczyna, ale nie. Jesteś po prostu dziwką, która leci na kasę - a ja tylko go spoliczkowałam i wycedziłam przez zęby
  • Pakuj się i abym nigdy cię nie widziała na oczy.

Na szczęście poszedł się pakować i pilnowałam go, aż w końcu zostałam sama i poszłam do kuchni gdzie od razu oparłam się o blat i rozpłakałam. Tyle tylko, że do domu wpadł Nacho z Lucasem, więc szybko się wycierałam i odwróciłam do nich i słuchałam podekscytowanego Nacho.
  • Smyku idź lepiej odłóż zakupy na łóżko. - odezwał się Luc i już małego nie było - Co się dzieje?
  • Nic.
  • Paula, widziałem Marcosa i widzę, że płaczesz. Coś ci zrobił?
  • Nazwał mnie szmatą. - i czułam kolejne łzy, a on mnie przytulił więc się w niego wtuliłam
  • Nie płacz bo nie warto. Wcale nią nie jesteś. Tylko się na tobie odgrywa, ale kazałaś się mu odczepić?
  • Tak. I muszę zmienić zamki.
  • To zaraz zadzwonię do ślusarza i go poproszę, aby przyjechał. I mogę dzisiaj zostać, aż do momentu jak przyjedzie Javier.
  • Tyle, że on będzie o północy bo pracuje.
  • No to co, poczekam. najpierw oczywiście zabawię małego. A później...
  • Mnie? - i na niego spojrzałam
  • Mogę ci pomóc w domowych obowiązkach, albo po prostu potulić.
  • Potulić? - i zaczęłam się cicho śmiać i tylko ostatni raz się do niego przytuliłam i zadowolona się odsunęłam
  • Tato? A pogramy w piłkę w ogródku? - i się gibał na wszystkie strony
  • Jasne. To idziemy. - i zaklaskał w dłonie

Panowie znikli w ogródku, a ja zadowolona zaczęłam gotować obiad i obserwowałam ich jak grają. I na prawdę Nacho wyglądał na bardzo zadowolonego. I zaraz przybiegli zmachani bo zaczęło padać. Podałam Lucasowi ręcznik, a sama wycierałam Nacho. I poleciał na górę a ja zaczęłam nakładać na talerze.
  • Mmm, ale apetycznie pachnie.
  • No to się cieszę. - i mu podałam talerze i sama wzięłam drugi i widelce. Do tego sok i zawołałam Nacho

Zjedliśmy obiad i panowie oczywiście najszybciej i poprosili o dokładkę więc im dołożyłam i patrzyłam jak jedli. O dziwo Lucas powiedział, że pozmywa a Nacho mu w tym pomoże. Dlatego oni się tym zajęli a ja poszłam na górę i zaczęłam segregację swoich ubrań. Na dodatek tak się nad tym zamyśliłam, że dopiero obudził mnie Lucas, który usiadł obok mnie na łóżku i spojrzał na moją pełną walizkę.
  • Widzę, że spakowana. - a ja pokiwałam głową - A Nacho śpi jak zabity.
  • Śpi? - i spojrzałam na jego zegarek - O no to faktycznie, późno.
  • Tak, ale nie martw się. Położyłem go i dałem buziaka za nas. Ale i tak wiem, że do niego pójdziesz. I w sumie jest dopiero 10 więc co robimy?
  • A co proponujesz? - a on wzruszył ramionami - Więc możemy iść na dół. Otworzyć wino i obejrzeć film.
  • Wino? To będę mógł przenocować? - a ja pokiwałam głową

Ale jednak po wypiciu butelki wina trochę zrobiłam się senna i po prostu przymknęłam oczy i dalej nie pamiętam co się działo, ale kiedy się przebudziłam to leżałam wtulona w Lucasa na kanapie, przykryta kocem. Tylko zamruczałam bo ścierpła mi ręka i od razu ja wyciągnęłam przed nim i on sam zaczął się budzić, mrucząc.
  • Dzień dobry. - szepnęłam
  • Dzień dobry - i się do mnie uśmiechnął - Mogę cię dzisiaj pocałować na dzień dobry?
  • Hmm... chyba... - i nie dokończyłam bo zaraz poczułam jego usta na swoich i delikatnie mnie pocałował tak się przewracając, że zaraz leżał na mnie
  • Zdecydowanie dzień dobry. Jak się spało? Bo mi niekoniecznie wygodnie. I muszę przyznać, że jestem stary jeśli chodzi o spanie na kanapie.
  • Ale jakoś nie za stary na leżenie na mnie?
  • Hmm.. zdecydowanie nie. A i na dodatek, nie pamiętam o tym, abym nas przykrywał.
  • Widocznie Javier był taki miły. Ale zostaniesz na śniadaniu?
  • Pomogę ci. - i wstał ze mnie i zarazem z kanapy i podał mi dłoń za którą złapałam i wstałam zaraz za nim

We dwoje zajęliśmy się śniadaniem. Ja robiłam jedzenie, a on picie i układał wszystko. Aż w końcu na dół zszedł Javier i tylko z cwanym uśmiechem patrzył na nas, pijąc kawę. Zaraz również wstał Nacho i w czwórkę zjedliśmy śniadanie.
  • Ale kiedy jedziecie? - zapytał mój brat, a ja sama byłam ciekawa
  • Pojutrze. Tylko jeszcze trzeba Nacho spakować prawda?
  • Prawda. - zaśmiał się a ja napiłam kawy
  • To co siostra? Cieszysz się chyba z wakacji?
  • Chyba tak. - powiedział po dłuższej chwili - Chociaż myślę co będę robić po powrocie. W końcu zostanę z Nacho bez funduszy. - a Lucas od razu odchrząknął więc na niego spojrzałam i już dobrze wiedziałam o co mu chodzi. - O nie, zdecydowanie się nie zgadzam.
  • Ale dlaczego? W końcu to mój syn, to normalne.
  • Nie będę na twoim utrzymaniu! Mam swój honor. - i zła poszłam na górę do sypialni i przyszedł za mną
  • Dlaczego? Powiedź mi, dlaczego taka jesteś, jak chcę ci tylko pomóc, nie oczekując nic w zamian.
  • Zawsze tak mówicie, a później wychodzi. - a on do mnie tylko podszedł i mnie pocałował od razu namiętnie
  • Twój uśmiech i uśmiech Nacho, naszego syna - to wszystko co oczekuje w zamian. Nie potrzebuje wyznań miłośnych, uniesień i chwil zapomnienia. Chcę jedynie pomóc i sprawić, że przestaną dręczyć mnie wyrzuty sumienia, że jestem takim dupkiem.
  • Przepraszam.
  • Ty nie masz za co. A teraz wakacje i zapomnijmy na jakiś czas o problemach.

wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 21.

Wiecie, że do końca mamy tylko 3 rozdziały? ale to szybko zleciało hahaha :D

&&&


Dzisiaj był dzień mojego ślubu z Marcosem. Od rana o dziwo nie czułam żadnego stresu i nawet spokojnie wszystko przyjmowałam. Na dodatek nie spieszyło mi się do przygotowań, chociaż wiedziałam, ze muszę się z tym pospieszyć. Na wieszaku wisiała moja suknia ślubna a ja sama chodziłam w bieliźnie i szlafroku po pokoju. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę i po prostu delektowałam się ostatnimi godzinami wolności. Nie miałam kosmetyczki ani fryzjerki. Postanowiłam, że tym sama się zajmę, a z drugiej strony nie wystarczyło na to. Nasz budżet nie był zbyt wysoki, ale nie narzekałam. Właśnie poprawiłam włosy kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiona podeszłam do nich i zawołałam kto to bo nie chciałam się spotkać z moim narzeczonym. Ale w odpowiedzi dostałam Lucas więc zdziwiona otworzyłam mu drzwi i go wpuściłam. Nie był zaproszony więc nie wiedziałam co tu robił. Ale wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi a ja widziałam, że ma ze sobą prezent i kwiaty.
  • To dla ciebie. - i mi podał za co od razu podziękowałam i usiadłam na łóżku otwierając prezent, a tam znajdowała się prześliczna bransoletka
  • Jej dziękuje... jest śliczna, ale nie mogę jej przyjąć
  • Tak myślałem więc zwrotu nie przyjmuje. - zaśmiał się i mi przypiął na nadgarstku - Od razu wpadła mi w oko.
  • Dziękuje. - uśmiechnęłam się - Ale przyjechałeś tutaj tylko po to, aby dać mi prezent?
  • Tak i również pomóc naszemu synowi zawiązać muszkę. Javier zadzwonił i powiedział, że nie chce jej nosić a ponoć bardzo ci się to podoba.
  • Bo słodko wygląda, mam jego zdjęcie jak miał cztery latka. - i od razu wyciągnęłam i mu pokazałam
  • Biedak, musiał przejść przez to samo co ja. - zaśmiał się a ja tylko go uderzyłam w ramię - Ale ty jeszcze nie gotowa?
  • Mam jeszcze czas. - zauważyłam
  • Tak godzinę. Wszyscy są już gotowi, a pewnie zaraz wpadnie tutaj kosmetyczka i fryzjerka i mnie wyrzucą co?
  • Nikt nie wpadnie bo ich nie mam. Sama już się pomalowałam.
  • Na prawdę? Zawsze myślałem, że przed ślubem to panna młoda jest jak w muzeum. - zaśmiał się - Ale w sumie i tak ładnie wyglądasz bez tego, więc ci nie potrzeba.
  • A dziękuje. - i się do niego uśmiechnęłam - Ale może faktycznie bym się zaczęła przygotowywać.
  • No właśnie bo chcę zobaczyć pannę młodą w pięknej sukni.
  • Przepraszam, że nie zaprosiłam cię na ślub. - bo poczułam się teraz głupio
  • Nie masz za co. W sumie... pewnie Marcos nie chciałby mnie widzieć blisko ciebie. Teraz też musiałem się przecisnąć tak, aby mnie nie widział.
  • Nie lubi cię.
  • To ja wiem. - zaśmiał się - Ale widocznie ma powód.
  • Powód? Chyba tylko to, że Nacho cię uwielbia.
  • Myślę, że powodem jest co innego.
  • Nasza przeszłość? - i patrzyłam przed siebie
  • Po części też, a także to co się wydarzyło w ciągu tego czasu od kiedy się pojawiłem ponownie.
  • No nie powiem, namieszałeś.
  • I dziękuje, że pozwoliłaś mi zbliżyć się do syna i tak samo do ciebie. I nie mów, że samo poszło bo wiem, że nie było łatwo. Ale Nacho ma coś w sobie takiego, że nie da się obojętnie przejść i kocham go jeszcze mocniej niż wtedy kiedy pierwszego dnia trzymałem go na rękach. Wiesz zadał mi raz pytanie czy poznanie ciebie było moim najszczęśliwszym dniem. Ale nie było, bo tym dniem były jego narodziny. Byłem głupi kiedy mówiłem o tym, abyś go usunęła. Bo teraz wiem, że w moim życiu właśnie brakowało jego. Uśmiechu, paplaniny i milion pytań. W nim mam odbicie samego siebie, ale też Ciebie. Odziedziczył po tobie wszystkie cudowne cechy, które powinna mieć mama i żona. Marcos ma szczęście, że ma ciebie. Ja niestety straciłem szansę kilka lat temu kiedy byłem ślepy i głupi. Szukałem idealnej dziewczyny, która będzie piękna a taka była obok mnie. Dopiero teraz zauważyłem, że ideałem jesteś ty. - i spojrzał mi prosto w oczy a ja siedziałam jak wmurowana - Nie dziwię się, że Nacho chce być taki jak ty. Każdy chciałby być ideałem i być tak dobrym, troskliwym i kochającym jak ty. Wiem, że zraniłem cię... rozkochałem, wykorzystałem i złamałem serce. Zasługujesz na kogoś lepszego, ale również wiem, ze nie jest nim Marcos. Gdyby tak było to byś była wyszykowana, a nie siedziała w samym szlafroku na łóżku i odwlekała założenie tej pięknej białej sukni. Może teraz i też zrujnuje twój świat, ale zależy mi na tym i zależy mi na tobie. Chce, abyś była szczęśliwa, aby nasz syn był szczęśliwy. Bo po tym wszystkim co się wydarzyło zasługujecie na to. A teraz chyba powiedziałem o kilka słów za dużo i najlepiej będzie jak wyjdę. - i wstał z łóżka a ja go złapałam za rękę
  • Nie możesz teraz wyjść.
  • Słucham?
  • Nie wyjdziesz. Nie możesz mówić czegoś takiego dziewczynie i po prostu wyjść.
  • Paula...
  • O nie. - i wstałam ze swojego miejsca - Przychodzisz do mnie, dajesz mi drogie prezenty i mówisz coś co chciałam usłyszeć dawno temu. Po czymś takim nie wychodzi się z pokoju i zachowuje jakby nigdy nic.
  • Ja wiem, ale bierzesz ślub. A ja nie zasługuje po prostu na twoją dobroć, choć chciałem abyś to wiedziała.
  • O dziękuje bardzo. Myślałam, że dorosłeś, ale jak widzę ty dalej zachowujesz się jak rozpieszczony dzieciak, który tylko tchórzy.
  • Wcale nie.
  • Wcale tak. Dorosły mężczyzna, który ma dziecko nie zachowuje się tak jak ty. Nie udaje dobrego, rozkochuje w sobie ponownie wszystkie kobiety z przeszłości i je pozostawia na pastwę losu. Rozumiem... piłkarz szukający modelek, ale nie uważasz, że nasz syn zasługuje na mądrzejszą macochę w razie kiedy ja po prostu odejdę z tego świata, albo zapragnie na jakiś czas mieszkać z tatą? Nie chce, aby miał zły przykład. Na dodatek chłopie masz już prawie trzydziestkę na karku, czy to nie czas na to, aby zacząć zachowywać się jak na swój wiek przystało? - a on jedynie usiadł na łóżku i złapał się za głowę więc założyłam dłonie na piersiach jak to zawsze miałam w zwyczaju, kiedy czekałam na jakąkolwiek reakcje, a zaczynałam się niecierpliwić
  • Masz rację... robię to samo co wcześniej, a już obiecałem sobie nie popełniać takich samych błędów. Dzięki tobie pogodziłem się z rodzicami i odzyskałem zaufanie syna. Na dodatek czuję się spełniony... a przy tobie czuje się inaczej. Zawsze byłaś ode mnie mądrzejsza, a ja nie potrafiłem tego zauważyć. Dlatego, może zaczniemy od nowa? - i na mnie spojrzał
  • Lucas czy ty się słyszysz? Za pół godziny biorę ślub, a ty mi wyskakujesz, żebym zerwała zaręczyny, które swoją drogą ciągnęły się w nieskończoność i odwołała ślub?
  • To, akurat nie problem. W końcu lepiej zerwać zaręczyny, niż tworzyć rodzinę z kimś kogo się nie kocha.
  • Kocham Marcosa. - od razu zawołałam
  • To dlaczego zamiast być w drodze do kościoła, stoisz przede mną w szlafroku i mnie zatrzymujesz? - a ja w tym momencie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, a na dodatek on wstał i znalazł się przy mnie na dość niebezpieczną odległość więc na niego zdziwiona spojrzałam - Dlaczego tak bardzo unikasz tego? - i mnie pocałował ponownie w ciągu tych miesięcy i znowu jak głupia odwzajemniłam pocałunek bo tylko on potrafił całować z takim wyczuciem i zarzuciłam swoje dłonie na jego karku na co sam mnie przyciągnął do siebie - Widzisz? - szepnął między pocałunkami - Dalej coś do mnie czujesz. - i wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi wiec od razu się od niego odsunęłam
  • Kochanie jesteś gotowa? - zawołał mój tato
  • Zaraz wyjdę, tylko chwilę. - i od razu podeszłam do sukienki i poszłam z nią za szafę i założyłam na siebie - Zapniesz? - szepnęłam i odwróciłam się tyłem do Lucasa
  • Widzę, że jednak podejmujesz złe decyzje, ale podejmujesz. - i zapiął - Życzę szczęścia. - i wyszedł wpadając na mojego tatę a ja tylko usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach
  • Skarbie, wszystko w porządku? - a ja pokiwałam przecząco głową - Czasem warto podążać za głosem serca, a nie rozsądku. Zapamiętaj to i poczekam na ciebie pod domem.

Ale jednak wyszykowałam się i pojechaliśmy do kościoła, gdzie przy świadkach mieliśmy najpierw podpisać dokumenty w zakrystii ale ja stałam tak z boku i myślałam. Jeszcze nigdy nie miałam aż tylu myśli na raz. Podszedł do mnie Marcos i powiedział, że już czas abym podpisała, ale jednak spojrzałam na niego i od razu powiedziałam jedno głupie przepraszam i wyszłam. Słyszałam jak moje obcasy stukają po posadzce i zaraz poczułam ciepłe promienie słoneczne na moim policzku i po prostu wsiadłam w auto i odjechałam w jedno miejsce. Kiedy widziałam na wzgórzu auto Lucasa to tylko zaparkowałam i podeszłam do niego, a on zdziwiony tylko na mnie patrzył.
  • Jak mnie kurwa zranisz to zniknę z Nacho na zawsze z twojego życia.
  • C-co? - a ja tylko spojrzałam na niego jak na idiotę - D-daj-jesz m-mi sz-szans-sę?
  • Na prawdę masz jakieś opóźnienie jak na swój wiek więc lepiej wrócę sobie do domu. - i od razu się odwróciłam, ale ten zsunął się z maski i mnie do siebie przyciągnął od razu całując na tle panoramy Madrytu więc odwzajemniłam pocałunek teraz bez żadnych wyrzutów sumienia
  • Ślicznie wyglądasz. - na co się zaśmiałam serdecznie - Ale gdzie Nacho?
  • Zapewne z Javierem pozbywa się muszki.
  • No tak. Ale co między nami?
  • Zaczniemy od początku. Jestem Paula i jestem twoją wierną fanką tak jak Castilli.
  • Nie gram już w Castilli. - a ja na niego spojrzałam jak na głupka - No tak. Czyli mogę pannę młodą porwać?
  • Zdecydowanie, ale muszę się przebrać. Tylko gdzie chcesz mnie porywać?
  • Wakacje?
  • Mnie?
  • I Nacho? Zróbmy sobie takie rodzinne wakacje na jakie zabierali mnie rodzice. Proszę.
  • Dobrze, ale trzeba się spakować no i...
  • Praca?
  • Dałam wypowiedzenie po tej całej akcji. Stwierdziłam, że jednak to za bardzo stresujące i szukam na razie zajęcia.
  • Fotografia? - i się szeroko uśmiechnął a ja wzruszyłam ramionami - Już ja się o to postaram.   

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 20.

Powiem wam szczerze, że sama nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Więc zostawiam wam go do oceny :D

***


Dzisiaj od rana czułam, że się coś wydarzy. Ale rano wyszykowałam się do pracy i tylko jeszcze
weszłam przed wyjściem do pokoju Nacho i dałam mu buziaka w czoło. Wyszłam z domu i
poszłam sobie spacerkiem. Aż doszłam i westchnęłam bo na pewno dzisiaj będzie ciężko jak
zawsze. Przebrałam się i przejęłam obowiązki od poprzedniczki. Jak na razie nic się takiego nie
działo, aż dostaliśmy pacjenta z wypadku i jednak trochę pracy było. Aż w pewnym momencie
kiedy przygotowałam adrenalinę zobaczyłam jakiegoś faceta więc od razu powiedziałam, żeby
wyszedł bo nie może tu być. Tyle tylko, że on mnie nie słuchał, aż zobaczyłam broń i od razu
znalazłam się w jego rękach. Więc krzyknęłam.
  • Zamknijcie drzwi, albo ona zginie. - więc koleżanka zamknęła drzwi - A teraz macie mnie opatrzyć.
  • Ale mamy pacjenta. - zauważył Raul, nasz lekarz
  • Lepiej nie pogrywaj ze mną. - i przyłożył broń do mojej skroni więc od razu zaczęłam płakać bo przed oczami miałam Nacho i to, że mogę go nie spotkać, przytulić - Zamknij się! - krzyknął więc strach we mnie potęgował coraz bardziej
  • Dobrze. Spokojnie. - zauważył Raul - Nie może pan zrobić jej krzywdy bo to ona pana opatrzy.
  • To już. - i mnie ciągnął na krzesło więc od razu ręcę mi się trzęsły, ale musiałam się opanować

Rozcięłam mu koszulkę i od razu widziałam ranę postrzałową, więc zmieniłam rękawiczki i
wyciągnęłam narzędzia.
  • Paula i jak?
  • Postrzelenie, kula w środku.
  • To spokojnie wyciągnij kulę.
  • Yhym. - i złapałam za szczypce
  • Tylko coś spieprz a pożegnasz się z tym światem. - więc od razu się skupiłam i delikatnie
    starałam się go opatrzyć

Wyciągnęłam kulę, zatamowałam krew i zaszyłam, dając opatrunek. Myślałam, że to koniec, ale
jednak nie. Bo od razu wziął mnie znowu pod pachę i szedł ze mną w stronę drzwi. A kiedy tam
był to tylko mnie odepchnął tak, że poleciałam jak długa i uderzyłam się w rękę. Dziewczyny
pomogły mi wstać, a ja od razu czułam jak cały stres uchodzi ze mnie. Na szczęście dostałam
wolne na cały dzień, ale musiałam jeszcze złożyć zeznania więc to zrobiłam i pojechałam autobusem do jednego miejsca. Zapukałam do drzwi i kiedy tylko zobaczyłam Lucasa to od razu się do niego przytuliłam.
  • Paula? - a ja się rozpłakałam - Dlaczego ty masz krew na szyi? - a ja tylko się szybko wycierałam - Co się stało?
  • Byłam zakładniczką. - wypłakałam - Musiałam opatrzyć postrzał.
  • C-co? - a ja jedynie pociągnęłam nosem - O matko. - i mnie przytulił, zamykając drzwi - Już spokojnie, ciii... - i głaskał mnie po głowie - Przy mnie jesteś bezpieczna.
  • Przed oczami miałam tylko Nacho i bałam się, że już nigdy go nie przytulę.
  • Rozumiem. - i usiadł ze mną na kanapie - Napijesz się czegoś?
  • Wódki?
  • Ale tylko kieliszek. - i poszedł mi nalać, a ja od razu wzięłam szklankę i patrzyłam jak mi się dłonie trzęsą - Spokojnie. - i pogłaskał mnie po kolanie
  • Nigdy nie przypuszczałam, że będę mieć taką przygodę.
  • Ale już wszystko w porządku. Jesteś tutaj, a ja nie pozwolę aby stała ci się jakaś krzywda.
  • Przyjście tu było moją pierwszą myślą. I nie wiem czy dobrze zrobiła.
  • Oczywiście, że dobrze. Możesz nawet się wykąpać, przespać, albo coś zjeść.
  • Mogę wziąć prysznic?
  • Jasne, dam ci czysty ręcznik. - i od razu poszedł do łazienki, więc poszłam za nim. - To proszę, ręcznik jest i łazienka twoja.

Tylko się lekko uśmiechnęłam i poszłam pod prysznic, bo tego było mi potrzeba. Zmyłam wszystko
z siebie i kiedy wyszłam spod prysznica owinięta tylko w ręcznik to zobaczyłam powieszona na
klamce koszulkę i kartkę na niej, że jest dla mnie. Dlatego się lekko uśmiechnęłam i założyłam ją na siebie. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni gdzie Lucas urzędował. Krzątał się po kuchni i
gotował. Dlatego cicho usiadłam na krześle i zaraz się odwrócił i podskoczył.
  • Przepraszam.
  • Nic nie szkodzi. Ale herbaty?
  • Poproszę. I dziękuje za koszulkę. - i zaraz miałam kubek w ręce i postawił sałatkę więc zabrałam się za jedzenie. - Smaczne.
  • Cieszę się. Nacho też smakuje moja kuchnia.
  • Wiem, tak samo jak podobają mu się treningi. Zamiast matematyka będę miała piłkarza.
  • Myślę, że dwóch w jednym. Mały jest na prawdę mądry i czasem mam wrażenie, że jest mądrzejszy ode mnie.
  • Z tym akurat mogę się zgodzić.
  • Wredotka. - zaśmiał się i mnie lekko uderzył
  • Ej, mnie? - i sama mu oddałam - Ale będę się chyba zbierać bo jednak trzeba wrócić do domu.
  • Nie wyganiam, możesz tu zostać nawet a noc. - a ja na niego spojrzałam i podniosłam brew – Nie tak jak myślisz.
  • Najpierw muszą mi wyschnąć włosy. A później pomyślę.
  • Dobrze. Jakby co mam wygodne łóżko i byś mogła się wyspać sama jedna w dużym łóżku.
  • Kusząca propozycja.
  • Więc zapraszam.

Ale jednak postanowiłam zostać bo i tak nie miałam auta, a wiem, że byłaby awantura jakbym
wróciła z Lucasem. A dzisiaj nie miałam nawet najmniejsze ochoty na to, aby się kłócić. Dlatego
obejrzeliśmy film, a nie bójkę jak to zazwyczaj miałam w domu. I musiałam przyznać, że jednak
podobało mi się to. Już dawno nie bawiłam się tak dobrze. Ale była pora spać więc Lucas
udostępnił mi łóżka i chciał nawet zmieniać pościel, ale tylko go wyśmiałam i powiedziałam, że nie
trzeba. Dlatego tak leżałam, wdychając jego perfumy z poduszki, kiedy westchnęłam i poszłam do
niego.
  • Nie możesz spać? - i się do mnie uśmiechnął na co pokiwałam twierdząco głową – Poczytać?
  • Nie musisz. Ale chodź położysz się ze mną bo ta kanapa nie jest za wygodna.

I poszłam do łóżka na co zaraz lekko speszony pojawił się Luc. Położył się obok mnie a ja sama
poczułam speszenie i wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. Ale jednak przykryłam się kołdrą i
położyłam na boku, spoglądając na niego.
  • O czym myślisz? - zapytałam
  • O swoim życiu. - a ja tylko na niego spojrzałam - O tym co mam, a czego nie.
  • Masz to co chciałeś od kiedy cię spotkałam.
  • Tak, mam karierę, pieniądze. Ale one szczęścia nie dają. Kobiety, które na to lecą też nie.
  • Zawsze szukałeś kobiet, które będą dobrze się przy tobie prezentować.
  • Niestety. Przez to straciłem na własne życzenie o wiele więcej. W ogóle to cud, że mi wybaczyłaś. Ja bym tego nigdy nie zrobił.
  • Pomimo tego co zrobiłeś, zawsze widziałam w ciebie chłopaka, który po prostu się pogubił, ale w sercu jest dobry. Teraz to widzę jak opiekujesz się Nacho.
  • Staram się. Chce mu to wszystko wynagrodzić.
  • Uwielbia cię. W domu nic tylko tato to, tato tamto.
  • A u mnie mama to, mama tamto - i się zaśmiał odwracając do mnie
  • Chyba dobrze się spisujemy jako rodzice.
  • Ty na pewno, ja się staram tego nauczyć.
  • To jak się starasz to dobrze ci idzie. - i się do niego uśmiechnęłam
  • Jest tak jak marzyłaś? No wiesz... rodziców, którzy kochają swoje dziecko?
  • Nie zawsze możemy mieć to o czym marzymy. Ale tak, chciałam aby Nacho czuł się kochany.
  • Ty też.
  • Jak każdy. Ale jak już wspomniałam nie jest łatwo z dzieckiem.
  • Żałowałaś kiedyś?
  • Że mam Nacho? Nie, żałowałam jedynie, że wszystko się tak potoczyło.
  • Ja żałuje do dzisiaj, że wtedy was zostawiłem. - i położył się na plecach - Do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć, że nie słyszałem tato, nie widziałem jak się do mnie uśmiecha podczas zabawy i jak ząbkuje. Nawet nie widziałem jak nauczył się jeździć na rowerze. Zawsze chciałem być jak mój tato, ale schrzaniłem to na własne życzenie. - i odwrócił głowę w stronę okna a ja jedynie się do niego przysunęłam i oparłam o łokieć i widziałam łzy w jego oczach
  • Ominąłeś to, ale teraz jesteś przy nim. - szepnęłam i pogłaskałam go po ramieniu - Teraz potrzebuje ciebie bardziej. Dorasta, więc musi widzieć dobry przykład w tacie.
  • Dlaczego taka jesteś? Taka dobra? - i na mnie spojrzał
  • Sama nie wiem. Taka już po prostu jestem i czasem dostaję po dupie, ale się nie załamuje bo mam dla kogo być silna.
  • Nacho jest szczęściarzem, że ma taką mądrą mamę. - i się lekko do mnie uśmiechnął
  • Skromnie powiem, że wiem. - i sama się zaśmiałam - Tatę też ma więc tylko musisz znaleźć jakąś normalną dziewczynę.
  • Normalną?
  • No taką, która nie zrobi sieczki z mózgu mojego syna. W sumie dobrze, że nie mamy córki to nie zechce być modelką.
  • Nie chce modelek, a normalną dziewczynę.
  • Aha no ale chyba czas spać. - i się zakopałam pod kołdrę odwracając się do niego tyłem
  • Dobranoc. - powiedział co sama odwzajemniłam

Ale zasnąć nie mogłam, tylko myślałam o tym co powiedział. Nie chciał modelki, a normalną dziewczynę. Co się takiego zmieniło od tamtego czasu, że tak nagle zmienił swoje upodobania co do dziewczyn? To mnie najbardziej zastanawiało, ale bałam się o to zapytać. Bałam się jaka będzie odpowiedź.

***

Kiedy się przebudziłem to Paula była wtulona we mnie. Nie powiem, ale podobało mi się to. Że
mogłem ją mieć w swoich ramionach, taką bezbronną. Uśmiechnąłem się kiedy tak wtuliła się we
mnie i delikatnie pogłaskałem ją po ramieniu na co zamruczała. Ale nie obudziła się. Zazwyczaj
moje dziewczyny szły ze mną do łóżka i zrywały się szybciej niż ja bo musiały iść na sesję
zdjęciową, albo wyjeżdżały. Nigdy nie spałem do południa i po prostu cieszyłem się chwilą. Ale
jednak sam zamknąłem oczy, kiedy zobaczyłem, że jest dopiero czwarta rano i po prostu wtuliłem
się w nią. W końcu przez sen można robić różne rzeczy.

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 19.

Ha powiem wam, że dodaję ten rozdział jednym okiem bo padam na twarz. Ledwo chodzę a jutro znowu wrócę do domu przed 9. heh ja już chce grudzień gdzie się w końcu wyśpię. I ogłaszam wszem i wobec, że kolejne opowiadanie będzie się publikować od 24 GRUDNIA więc dopingujcie mnie, abym napisała je w całości:D

&&&


Dzisiaj rano przypomniało mi się, że Nacho ma wizytę u dentysty. Na dodatek to jeden wielki
panikarz pod tym względem i dlatego zawsze z nim szedł Marcos bo przy facecie to on raczej nie
panikował aż tak tylko chciał pokazać jaki z niego maczo. Ale jak na złość Marcos nie mógł iść,
tak samo Javier. Dlatego został mi tylko Luc, ale nie chciałam do niego dzwonić po ostatnim. Tyle
tylko, że za mnie zrobił to Nacho, któr jak tylko zobaczył tatę to od razu zrobił się odważny. Lucas
przywitał się ze mną tak jakby nigdy nic się nie stało, więc starałam zachować się tak samo.
chociaż jak zauważyłam to trochę robił zamieszania wśród innych, zwłaszcza dzieci więc tylko
czytałam sobie mój kalendarz, w którym na dzisiaj było pełno zadań do zrobienia. Ale w końcu
Nacho był poproszony i od razu ze sobą wziął Luca więc sama poszłam za nimi i słuchałam co ma
mi do powiedzenia pani doktor. Na dodatek musiałam zapłacić, a nie miałam przy sobie, aż tyle i
od razu w duchu westchnęłam, ale nachylił się nade mną Luc i szepnął, że on zapłaci na co
kiwnęłam głową. Na szczęście mały nie panikował i od razu zadowolony zszedł, a Luc zapłacił i
umówiłam się na kolejny termin. I o dziwo to Luc miał z nim iść. Bo ja pracowałam, dlatego
wyszliśmy z przychodzi i poprawiłam czapkę małemu.
  • Oj mama. - westchnął
  • Podrzucić was gdzieś?
  • Jakbyś mógł. To poprosimy na ten adres. - i mu podałam wizytówkę z kafejką z której miał być tort
  • No to widzę przygotowania idą pełną parą.
  • Tak i mały w nagrodę będzie mógł kawałek zjeść.
  • Ale masz fajnie, zawsze uwielbiałem weselne torty.
  • To możesz iść z nami. - od razu zawołał Nacho
  • Niestety mam trening, ale odbiorę cię wieczorem jak mogę? - i spojrzał na mnie więc pokiwałam głową - To pójdziemy na małą imprezę tylko we dwoje co?
  • Super. - i od razu pobiegł do jego auta a ja sama poszłam za nimi.

Na szczęście pojechał do tego miejsca co na wizytówce i umawiał się z Nacho więc siedziałam
sobie obok i uśmiechnęłam się do mojego synka, który widać było, że jest podekscytowany i
szczęśliwy. W sumie to nigdy nie dostawał od Marcosa nagrody za to, że był grzeczny u dentysty.
Tak się zamyśliłam nad tym, że Lucas przez przypadek mnie uderzył głową więc od razu zawołałam ała i się złapałam policzka. Od razu zrobiło mu się głupio i mnie przepraszał, a nasz syn siedział i się śmiał więc zdziwieni spojrzeliśmy na niego.
  • Wierzycie w przeznaczenie?
  • Słucham? - i nie wiedziałam o co mu chodzi
  • Bo mamusiu uderzyłaś tatusia podczas waszego pierwszego spotkania i się w nim zakochałaś. A teraz uderzył cię tatuś.
  • Przez przypadek i nie chciał na pewno tego zrobić.
  • Oczywiście i uciekajcie. Spotkamy się później. - i się do niego uśmiechnął

Wysiadłem z auta i czekałam, aż Nacho sam wysiądzie. Kiedy w końcu poszliśmy do kafejki to
kompletnie nie wiedziałam który tort wybrać, aż w końcu postawiłam na czekoladowo bananowy.
Zapłaciłam za niego i zadowolona odhaczyłam kolejną pozycję na liście. Teraz zostało mi jeszcze
załatwienie zakupów. Dlatego od razu pojechaliśmy z małym w stronę supermarketu. Mały pchał
wózek, a ja wrzucałam do niego wszystko z listy. I nie wiedziałam jak to wszystko doniosę. Ale o
dziwo kiedy wychodziliśmy z supermarketu to od razu doskoczył do mnie przyjaciel Lucasa. Aja
tylko spojrzałam na małego, który się niewinnie uśmiechnął. Tylko westchnęłam, ale z drugiej
strony byłam wdzięczna. Wypakowaliśmy wszystkie zakupy, a Nacho pobiegł przygotować się na
spotkanie z tatą.
  • Mały wydaje się szczęśliwy.
  • Tak. Nie może się doczekać dzisiejszej wizyty z tatą - i wypakowywałam zakupy
  • No tak. Trochę mnie zdziwiła taka nagła zmiana planów.
  • Planów?
  • Tak, miał spotkanie rano dotyczące kontraktu i kazał mi iść samemu. Tak samo jak wieczorem. Od trzech miesięcy mówił, że idzie na imprezę dla vipów i nie mógł się doczekać, aż mi tu dzwoni i mówi, że odwołuje bo spędza czas wolny z Nacho.
  • Ja go nie zmuszałam, sam zaproponował.
  • No tak. Myślę, że on teraz wszystko robi dla wa...Nacho. - powiedział szybko a ja spuściłam głowę
  • Dla nas?
  • Tak. - Myślę, że zaczęło mu zależeć na was. I nie jesteś mu obojętna. - a ja westchnęłam -
  • Wiem, że masz narzeczonego i wiem, że jeśli Lucas zrobi coś głupiego to tylko się wydurni bo kochasz Marcosa.
  • No tak.
  • Więc mam nadzieję, że nic złego nie zrobi bo wiem, że aż takim chamem nie jest. Mam przynajmniej nadzieję.
  • Tak na prawdę to już sama nie wiem. - a on na mnie spojrzał zdziwiony - Wiesz co to wątpliwości? - a ten z uśmiechem pokiwał głową - No właśnie. To mój pierwszy ślub i strasznie się stresuje i w ogóle.
  • Nie masz czego. To samo przejdzie. Kiedy wejdziesz do kościoła to wszystko minie. Tak
    powiedziała mi moja żona. - zaśmiał się
  • Chciałabym, aby to wszystko już minęło.
  • A gdzie jedziecie w podróż?
  • Nigdzie? Brak funduszy więc trzeba czekać na kolejny rok.
  • Rozumiem. No, ale będę uciekać, mam za godzinę badania z żoną.
  • No to uciekaj i dziękuje za pomoc.
  • Podziękuje Lucasowi. To on mi kazał wam pomóc.
  • Ok i tak przyjedzie wieczorem.

Mały nie mógł się doczekać już, aż przyjedzie Lucas na dodatek spakował sobie plecak bo jak
stwierdził to na pewno będzie spać u niego. Miałam nadzieję, że jednak go zatrzyma bo nie
chciałam, aby się zawiódł. Na dodatek Marcos jak zawsze był nie zadowolony z tego wszystkiego
i przed jego przyjściem się ponownie pokłóciliśmy. Dlatego jak przyjechał Lucas to wycierałam łzy
z oczu i się do niego już uspokojona uśmiechnęłam.
  • Wszystko w porządku?
  • Tak, tak. - od razu powiedziałam
  • Ale płakałaś.
  • Wpadło mi po prostu coś do oka. To wszystko.
  • Rozumiem. No, ale odwiozę Nacho jutro rano dobrze?
  • Nie ma problemu. Ja i tak mam pracę jutro więc Javier będzie w domu.
  • Dobrze. - i się do mnie uśmiechnął - I mam nadzieję, że nie sprawiłem problemu z zakupami.
  • Nie, nie. Bardzo dziękuje bo bym tego nie uniosła. A co będziecie robić?
  • A takie tam męskie sprawy. - więc na niego zdziwiona spojrzałam - No kolację mu przygotuje pierwsza klasa.
  • Mrożonki?
  • Nie, zrobiłem dzisiaj zakupy. I co myślisz o tostach z pomidorami i mozzarellą?
  • Myślę, że narobiłeś mi smaka. - i się do niego uśmiechnęłam
  • To zapraszam na kolację. Oczywiście jeśli chcesz i możesz.
  • W sumie to mogłabym, ale nie chcę przeszkadzać w męskim wieczorze.
  • To ci tosty przywieziemy jutro. - i do kuchni wszedł Marcos – Hej.
  • Hej. Nacho już czeka przy drzwiach.
  • No to w drogę. Miłego wieczoru. - i się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam i widziałam
    wzrok Marcosa więc tylko westchnęłam.

***

Widziałem, że Nacho jest szczęśliwy, a Marcos nie bardzo, ale nie mógł w końcu zabronić mi
spotkań z moim synem. Wpuściłem małego do środka i od razu poszedłem odpalić telewizor.
Mówił, że jest trochę głodny, dlatego od razu zapowiedziałem co będzie na kolację i dostałem
szeroki uśmiech. Dlatego wziąłem się za przygotowania i oprócz tego nalałem do szklanek pepsi.
Kiedy wszystko było gotowe to zjedliśmy kolację w salonie, grając w PS. Na szczęście mały był
szybko kumaty i nie musiałem mu niczego tłumaczyć i dawałem mu fory, bo jednak to dziecko. A
co najważniejsze dostałem uśmiech. I powiedział, że głodny jest, dlatego zamówiłem pizzę i
włączyłem film. W necie szukałem co jest dobre dla takich chłopców i od razu poleciałem kupić do
sklepu. Oglądaliśmy sobie spokojnie, aż w pewnym momencie czułem jego głowę na moich
kolanach więc przykryłem go kocem i głaskałem po włosach jak to zawsze robiła moja mama.
  • Tato?
  • Tak? - i na niego spojrzałem
  • Dlaczego jesteś piłkarzem?
  • Ponieważ kiedy byłem mały to tato zaprowadził mnie na stadion, aby obejrzeć mecz. i wtedy wiedziałem, że chcę być piłkarzem. Chcę zdobywać gole, asysty i puchary.
  • A masz jakieś puchary?
  • Tak. - uśmiechnąłem się - I medale.
  • A pokażesz? - i na mnie spojrzał
  • Oczywiście, chodź. - więc poszedł za mną a ja zapaliłem światło w pokoju - To mój pokój pamiątek. Mam tu wszystko od pierwszych dyplomów aż do teraz.
  • Łał. - i oglądał - A które lubisz najbardziej?
  • Hmm... ten - i pokazałem - Bo to był cudowny sezon dla mnie. Wtedy byliśmy podwójnym mistrzem i urodziłeś się ty.
  • Aha. - i się uśmiechnął identycznie jak Paula - Ja mam tylko dyplom olimpiady matematycznej.
  • No to gratuluje. Nigdy nie byłem dobry z matematyki.
  • Mama jest dobra. Ale też bym chciał takie medale.
  • No to czemu nie grasz w drużynie?
  • Bo nie potrafię. - i wzruszył ramionami
  • Potrafisz. W końcu masz to we krwi, tylko musisz ćwiczyć i od jutra będę z tobą ćwiczył, co ty na to?
  • Naprawdę?
  • Tak. - i się uśmiechnąłem - Pojadę do mamy i z nią jutro na ten temat porozmawiam.
  • Dobrze. - i się do mnie przytulił, więc w tym momencie poczułem dumę.
  • Więc co robimy?
  • A co proponujesz?
  • Może dobranockę i spać? Bo zawsze o tej porze śpisz.
  • Nie chce. - i od razu zamruczał
  • Ale będziesz jutro nie wyspany.
  • Oj tato... - i zrobił do mnie maślane oczy
  • No dobrze. Uciekaj na kanapę, obejrzymy kolejny film. - zaśmiałem się

Wybiegł z pokoju jak z procy więc od razu pogasiłem światła i poszedłem za nim. Ale wytrzymał i tak tylko do połowy więc go zaniosłem do łóżka, a sam położyłem się na kanapie. Nie była zbyt
wygodna, ale zawsze uważałem, że rodzice nie powinni spać w jednym łóżku z dziećmi. Tyle tylko,
że musiałem jechać jeszcze do Pauli i odwieźć małego. Dlatego wstałem i poszedłem pod prysznic i
założyłem na siebie wcześniej przygotowane ciuchy. Poszedłem do kuchni, aby zrobić dobre
śniadanie dla nas i wtedy wstał mały. Więc byliśmy gotowi to od razu pojechaliśmy do domu i
zostawiłem Nacho, Javierowi. A sam obrałem kierunek szpital. Wziąłem pudełko i zadowolony
poszedłem na oddział na którym pracowała. Widziałem ją jak rozmawiała z jakimś lekarzem więc
poczekałem i kiedy była wolna to od razu zadowolony do niej podszedłem.
  • Dzień dobry. Śniadanie dostarczone.
  • Lucas? - i na mnie zdziwiona spojrzała
  • No tak, mówiłem. I możemy porozmawiać?
  • Tak, chodź. - i od razu mnie zaprowadziła do kantorka
  • Więc proszę, ale trzeba podgrzać. - i podałem jej, na co podziękowała i otworzyła mrucząc. - I przyszedłem też na małą pogawędkę na temat Nacho.
  • Coś się stało?
  • Nie, nie. Wszystko gra tylko chciałbym z nim trenować codziennie. Bo mały sam chce.
  • No to jeśli możesz to nie ma problemu. - i widziałem, że odetchnęła z ulgą
  • A tak poza tym to wszystko gra? - a ona pokiwała głową - Bo widziałem, że wczoraj płakałaś.
  • To nic. Stres przed ślubem. - machnęła ręką
  • Mam nadzieję. Ale moje tościki ci na pewno humor poprawią i tak samo pyszna czekoladka. - i podałem jej za co również podziękowała z szerokim uśmiechem – Trafiłem?
  • Oczywiście, to moja ulubiona. - więc sam się uśmiechnąłem
  • Ale teraz uciekam, trening. Więc do zobaczenia jutro i jeszcze jedno - rzuciłem kiedy byłem pod drzwiami - Nie trać czas na smutek bo jesteś na to za młoda i za ładna. - i zostawiłem ją samą

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 18.

Ahh przetrwałam dwa dni w szkole i w następny weekend mam wolne więc się w końcu wyśpię. A do tego zaczęło działać mi o, więc jeszcze poczekam na kropkę haha. A i dodaje teraz szybko rozdziały bo chcę szybko skończyć pojawianie się ich na blogu :P chociaż do świąt jest coraz bliżej a ja jeszcze nie mam napisanego SPECJALNEGO opowiadania ;( a do głowy wpadają mi kolejne...

&&&


Od naszego, czyli mojego i Lucasa pocałunku minęły dwa miesiące. Starałam się skupić na czymś
innym niż na myślach co by było jakbym nie uciekła. Unikałam w tym momencie Lucasa jak
tylko mogłam. Dlatego kiedy on przychodził po Nacho to tak wyszukiwałam sobie zajęcia, że nie
mogłam z nim porozmawiać nawet dłużej niż tylko chwilę. Tyle tylko, że jak na złość mój brat mnie o coś podejrzewał bo teraz zrobił się trochę denerwujący z jakimiś głupimi pytaniami. W sumie też może chodzi mu o to, że tak szybko sobie znalazłam czas na zorganizowanie ślubu, a jakoś wcześniej wszystko przeciągałam tylko tyle ile się dało. Ale nie robiłam sobie nic z tego tylko
skupiłam się na Marcosie, który był jak najbardziej zadowolony. Ale właśnie był taki dzień, kiedy
po prostu chciałam pobyć sama, ale jak na złość nikt nie chciał dać mi spokoju. Marcos od rana
się o byle co burzył, Javier był jeszcze bardziej denerwujący a Nacho co chwilę coś ode mnie
chciał. Aż w końcu zła wzięłam portfel i kluczyki i pojechałam w jedno miejsce gdzie mogłabym
zebrać myśli, ale kiedy zaparkowałam to zaraz za mną zaparkował jakiś samochód i wysiadł z
niego Lucas. Tylko westchnęłam i rzuciłam.
  • Czy ty nie mogłeś dać mi choć dzisiaj święty spokój?
  • Chciałem po prostu coś przemyśleć, a to najlepsze miejsce.
  • To moje miejsce.
  • I od tamtej pory kiedy mi je pokazałaś to i mój azyl. - i usiadł obok mnie na masce - Co jest?
  • Stres przed ślubem i nieznośni faceci. A u ciebie?
  • Kontrakt, presja i takie tam.
  • No to jesteśmy w dupie. Ale kontrakt? Ktoś chce cię kupić?
  • Tak, ale nie chce zostawić tu Nacho. Może cię to zdziwi, ale teraz nie wyobrażam sobie tego, abym był z dala od was.
  • Dojrzałeś w końcu do rodzicielstwa.
  • No tak, mój tato też tak mówi.
  • Pogodziliście się? - i zdziwiona na niego spojrzałam a on potwierdził głową - No to się cieszę. Tęsknił za tobą. Za każdym razem mówił jak to Nacho mu przypomina ciebie. Zresztą sama to widzę bo na prawdę jest do ciebie podobny.
  • Ale te dobre cechy ma po tobie. Z czego jestem jak najbardziej zadowolony.
  • Nie było łatwo, ale dałam radę.
  • Jak to się stało, że spiknęłaś się z Marcosem?
  • Sama nie wiem. Pewnego dnia zepsuł mi się samochód i mi go naprawił.
  • I serce też.
  • No tak. Choć bardziej nauczył mnie życia seksualnego od nowa.
  • Po mnie nikogo nie miałaś?
  • Wiesz nikt nie chce sypiać z kimś kto musi przewijać.
  • No tak.. ale nie chcesz już dzieci?
  • Co ty Marcos? - a on zdziwiony na mnie spojrzał - On przez cały czas mi wspomina o dzieciach. Co akurat mi się nie podoba. Jak na razie cieszę się z Nacho. a później się zobaczy.
  • Co cię tak na prawdę powstrzymuje?
  • To nie tak, że nie chce dzieci i ich już nie kocham. Po prostu nie chcę się zatrzymać w miejscu.
  • Nie rozumiem. - i na mnie spojrzał zdziwiony
  • Kiedy byłam w szkole chciałam pomagać, zmieniać świat, ale pojawił się Nacho. Zrobiłam wieczorowo pielęgniarstwo bo na to pozwalały mi wyniki ze szkoły.
  • Może czas najwyższy poświęcić się sobie, a dokładnie swojej pasji, jak np. fotografia? I nie mów, że to nie prawda bo widziałem twoje prace, a na dodatek jedno zdjęcie mam przy sobie. - i wyciągnął moje ulubione
  • Uwielbiam je. - i pogładziłam policzek małego
  • Chciałbym, aby ktoś pokochał mnie tak mocno jak ty kochasz Nacho.
  • To akurat nie trudne, ale sam nie chcesz więcej dzieci?
  • Myślę, że tak. Ale boję się. Zresztą nie mam z kim. Teraz kiedy jestem sławny to trudniej o odpowiednią partnerkę. Mam zawsze wrażenie, że nie patrzą na mnie na Lucasa z La Coruny, tylko patrzą na mnie Luca z Realu.
  • Jakoś wcześniej ci o nie przeszkadzało.
  • Wcześniej byłem głupi, ale teraz wiem, że są inne wartości.
  • No to i znajdzie się taka, która spojrzy na ciebie inaczej.
  • I będzie mnie unikać jak ty?
  • Nie unikam cię. - westchnęłam a on od razu prychnął - Ok, pocałowaliśmy się, nic nie znacząca chwila. Ale to nie tak, że unikam.
  • No tak, nie unikam. Tylko nie rozmawiam z tobą i wyszukuje sobie różne zajęcia. Jak dla mnie to ten pocałunek coś znaczył i sama dobrze o tym wiesz.
  • Przyjechałeś tu coś przemyśleć, a nie o mnie rozmawiać.
  • Myślę o tobie, bo to jeden z moich problemów.
  • No to ja chyba już pojadę. - i zsunęłam się z maski, a ten od razu mnie do siebie przyciągnął - Będziesz robić to za każdym razem?
  • Nie chce, abyś mnie unikała. Jeśli chcesz zapomnieć o pocałunku jakoś to przeboleję, ale nie zabraniaj mi wspominać takich cudownych chwil. - i pogłaskał mnie po policzku
  • Dlaczego ty musisz sprawić mi aż tylko problemów?
  • Sam nie wiem. - i się nade mną nachylił na co odwróciłam głowę i dał mi buziaka w policzek - Marcos ma szczęście, że znalazł ciebie. - szepnął mi do ucha na co poczułam ciarki, a on jeszcze pocałował mnie w ucho - Ja straciłem szczęście przez własną głupotę - i sam ode mnie odszedł i szybko odjechał zostawiając mnie samą

Kompletnie nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. I dlaczego musiał mi tak namieszać w głowie? Przecież zależało mu na synu, a mi powinien dać święty spokój. Ale na drugi dzień
jechałam w odwiedziny przed pracą do mojego taty, dlatego musiałam się uśmiechnąć. Ale on od
razu mi się przyjrzał i wiedziałam, że zaraz mnie wypyta o wszystko.
  • Więc mów co się dzieje? Jakieś problemy z Marcosem, Javierem?
  • Lucas. - westchnęłam i usiadłam na łóżku
  • Co znowu ten idiota zrobił?
  • Nic.
  • Ale się czymś martwisz. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chcesz do niego wrócić?
  • Tato mam Marcosa.
  • A z nim syna.
  • Tato... - westchnęłam
  • Kochasz go prawda?
  • Nie. Byłam wtedy szczeniakiem, teraz nie jestem tak naiwna jak kiedyś.
  • Lepiej zastanów się co mówi serce. Bo wycierpiałaś już za dużo w swoim życiu.

A ja jedynie pokiwałam głową i wiedziałam, że muszę zrobić sobie rachunek bo moje serce, a
głowa podpowiadało mi zupełnie co innego. Tylko jak ja mam to zrobić kiedy się z nim mogłam spotkać na każdym kroku, do tego Marcos był cholernie zazdrosny i wszystko rozdmuchiwał do niewyobrażalnych rozmiarów?  

czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 17.

Hola!

Ja wiem, wiem miałam dodać rozdział we wtorek ale wybaczcie bo po pierwsze... do domu wracam w tym tygodniu późno (nie wspomnę, że wczoraj pomachałam 3 z 4 autobusów z pracy do domu). Do tego latałam jak głupia aby załatwić praktyki co mi się udało. Wylałam na klawiaturę słodką herbatę i mi teraz "O" ciężko chodzi. A do tego najnormalniej zapomniałam, że miał być we wtorek a później to ja tylko wracałam do domu, jadłam i leżałam na łóżku. I niestety mam tak do następnego poniedziałku.
No, ale się w końcu wyśpię...

A i cieszy mnie, że Lucas powoli ociepla wasze serduszka i za niedługo może stanie się waszym ulubionym bohaterem : D

&&&


Wróciłam z nocnego dyżuru i na dodatek musiałam zawieźć małego do szkoły. Tylko westchnęłam i napiłam się mocnej kawy. Zrobiłam Nacho śniadanie i i spakowałam do plecaka. Założyłam płaszczyk i byłam gotowa, ale on niestety nie spieszył się do szkoły. Ale w końcu był gotowy i mogłam zawieźć go do szkoły i wracać do domu do łóżka. Zaparkowałam na parkingu i odprowadziłam go do klasy i kiedy już miałam iść to zatrzymała mnie jego nauczycielka więc tylko westchnęłam.
  • Hej Paula, ja tylko zajmę ci chwilkę.
  • Tak?
  • Ostatnio zrobiliśmy test, który Nacho zdał najlepiej z klasy i nie wiem czy słyszałaś o tym, ale co roku prestiżowe szkoły szukają tych bardziej uzdolnionych, aby dać im szansę na równy rozwój. I właśnie jedna szkoła zwróciła oczy na Nacho i zapraszają was na rozmowę.
  • Słucham? - i myślałam, że to z braku snu się przesłyszałam
  • Oczywiście by dostawał stypendium, ale to więcej powiedzą ci na spotkaniu, które ma się odbyć w czwartek. - i podała mi ulotkę
  • Jej... - i sama nie wierzyłam w to co słyszę
  • To dla niego ogromna szansa.
  • Dzięki. - i się do niej uśmiechnęłam

Wyszłam ze szkoły i wsiadłam zadowolona do auta i zaczęłam czytać ulotkę i nie mogłam do tej pory w to wszystko uwierzyć. Nacho mógł mieć lepszą przyszłość niż ja i do tego w jednej z lepszych szkół w Madrycie. Chociaż była oddalona trochę od naszego miejsca zamieszkania to jakoś byśmy sobie poradzili. Ale z drugiej strony do głowy wpadła mi myśl, że w końcu nie mogę sama decydować o jego przyszłości, w końcu ma też ojca. Dlatego napisałam do Lucasa o wszystkim i podałam kiedy jest spotkanie. Tylko mi odpisał, że będzie na co się uśmiechnęłam bo trochę się bałam, że będzie zajęty, ale jednak będziemy mogli pojawić się tam we trójkę i mam nadzieję, że nam wszystkim się spodoba.

Dzisiaj mieliśmy wizytację w nowej szkole Nacho i kompletnie nie wiedziałam w co się ubrać. Ale jednak postawiłam na sukienkę i do tego buty na obcasie. Spakowałam swoją torbę i odprowadzeni przez wściekły wzrok Marcosa wyszliśmy z domu i pojechałam z Nacho do szkoły, gdzie miał na mnie czekać Lucas, a raczej na nas. Denerwowałam się i to bardzo bo nie wiedziałam czego się spodziewać, zaraz usłyszałam jak ktoś trąbi i zaraz podszedł do nas Lucas i o dziwo też był ubrany bardziej odświętnie. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco i tylko poszliśmy do środka gdzie o dziwo już czekała na nas dyrektorka. Oprowadziła nas po szkole, opowiadała o zajęciach i osiągnięciach. Byłam na prawdę pod wrażeniem i byłam szczęśliwa i dumna z tego, że mój syn może chodzić do takiej prestiżowej szkoły. Tyle tylko, że nie widziałam takiego samego entuzjazmu u Nacho, a także u Lucasa. Oni wyglądali na mało zainteresowanych, dlatego zdziwiona na nich spojrzałam. Ale nic nie powiedzieli i zostawiliśmy Nacho z dzieciakami a sami poszliśmy wszystko uzgodnić z dyrektorką. Usiadłam przy jej biurku i słuchałam wszystkiego co ma nam do powiedzenia. Nie powiem cena za czesne potrafiła wbić w siedzenie, ale mały mógłby dostawać stypendium oczywiście jeśli utrzyma dobrą średnią. Tym mnie trochę zmartwiła, ale dostaliśmy pełno papierów do podpisania, wypełnienia i przedyskutowania. Wróciliśmy po Nacho, który tylko jak nas zobaczył to szybko uciekł od innych i znaleźliśmy się na dworze. Już miałam dwa telefony od Marcosa więc tylko umówiłam się z Lucasem na później i pojechałam z Nacho do domu. Na szczęście obiad już był więc tylko nalałam sobie wody do szklanki i zaraz usłyszałam.
  • Więc jak, podoba ci się mały w nowej szkole?
  • Yhym. - ale słyszałam w jego głosie smutek
  • A ty? O czym myślisz? - zapytał się mnie Marcos a ja od razu zaprzeczyłam i się uśmiechnęłam

Na szczęście Javier obiecał pomóc małemu w nauce i sprawdzić jego zadania na co mogłam w spokoju pojechać najpierw do Lucasa, a później do pracy. Wzięłam wszystkie papiery i się wyszykowałam. Chciałam, aby mały miał dobre wykształcenie, ale kiedy mówił o tej szkole wcale nie był zadowolony więc nie wiedziałam czy warto. Pojechałam autem do niego i zaparkowałam na parkingu. Weszłam do niego na górę i nie powiem, ale czułam się dziwnie w tym miejscu. Zapukałam do niego i czekałam trochę i nie wiedziałam czy jest. Choć wcześniej się z nim umawiałam i jeszcze przed wyjazdem napisałam, aby nie było. Ale po chwili zjawił się w drzwiach w samych spodniach więc zdziwiona na niego spojrzałam. Bo nie spodziewałam się jego gołej, dobrze zbudowanej klatki i mokrych włosów.
  • Przeszkadzam?
  • Nie, nie ale brałem prysznic. Wchodź. - i mnie wpuścił a ja czułam dziwny zapach i już wiedziałam o co chodzi
  • Chyba ci się...
  • Obiad! - i szybko poleciał do kuchni więc za nim poszłam - Cholera! - i stał tak z przypalonym garnkiem - No co za...
  • Spokojnie. - westchnęłam i rzuciłam wszystko na stół - Masz coś jeszcze?
  • W lodówce? Jakieś mrożonki. - i widziałam, że mu się głupio zrobiło, ale poszperałam, poszperałam i zrobiłam mu jeść. - Dzięki. - i rzucił się na jedzenie - Zapomniałem zrobić zakupy, a w dodatku jem na mieście na szybkiego.
  • W takim razie musisz dzisiaj to zrobić bo inaczej będziesz głodował i wierz mi, że mrożonki i słoiki nie są dobre. Wiesz ile tam jest konserwantów?
  • Umiem co nie co ugotować, ale brak mi czasu.
  • Po prostu jesteś leniwy. I dlatego Nacho głoduje.
  • Ej wcale nie głoduje - oburzył się na co się zaśmiałam i zaczęłam po sobie sprzątać - Co robisz?
  • Sprzątam?
  • Zostaw. - i od razu do mnie doskoczył - Sprzątać mogę sam.
  • To proszę. - i się odsunęłam z uśmiechem - W końcu przyszłam po co innego.
  • No właśnie, papiery. Ale przemyślałem sobie wszystko i chyba masz rację. Nacho zasługuje na lepszą szkołę.
  • Tak. - westchnęłam i podeszłam do torby i wyciągnęłam teczkę. - Chociaż ja właśnie doszłam do wniosku, że lepiej będzie jak zostanie w starej. Bo wiesz ma swoich znajomych. A nie chce, aby tracił dzieciństwo bądź przyjaciół tylko dlatego, że musi utrzymać odpowiednią średnią aby mieć stypendium.
  • W sumie problem się rozwiązał bo nawet nie pasowała mi ta szkoła, choć twoja sukienka tak.
  • Co z nią?
  • No wiesz... kiedy ją założyłaś to myślałem, że mały będzie w gajerku
  • Chciałam go ubrać, ale mały nie pozwolił mi na to, tak samo Javier.
  • No i dobrze bo ja tak w jeansach, ale ładnie wtedy wyglądałaś.
  • A dziękuje, nie noszę ich na co dzień bo wolę raczej wygodę. - i wskazałam na swoje spodenki
  • No tak, ale pewnie wszyscy się za tobą oglądają co? - i mnie szturchnął biodrem
  • Nie koniecznie. Faceci jakoś z oddali widzą, że mam dziecko. Nie powiem, ale było trudno kiedy po tobie zaczęłam chodzić na randki.
  • No tak. Ale się mylisz. Bo wcale nie wyglądasz na kogoś po ciąży. Masz świetną figurę.
  • Panie Vazquez, czy pan mnie podrywa?
  • Ja? No coś ty. - zaśmiał się - A nawet jak tak to byłbym w stanie? W końcu masz już Marcosa, który jak dobrze słyszałem jest o ciebie bardzo zazdrosny.
  • Nie o mnie, a raczej o ciebie. - zaśmiałam się - Myśli, że wystarczy tylko chwila a mnie zaciągniesz do łóżka, za miłe słówka. Nie przyjmuje do wiadomości, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
  • No... prawda, choć nie powiem ale mnie trochę zdziwiłaś. No wiesz, że niby jestem twoim przyjacielem.
  • No a mam mówić moim byłym, z którym mam syna?
  • No to wolę raczej przyjaciela. - i się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam
  • A tak poza tym to myślałam, że mieszkasz z kimś.
  • Nie, jestem singlem i w sumie myślałem o czymś mniejszym, ale zakochany jestem w widoku. - na co zdziwiona na niego spojrzałam a ten pociągnął mnie na balkon
  • Oła. - rzuciłam kiedy widziałam panoramę miasta, bo zapierał widok na prawdę dech w piersiach
  • No właśnie i dlatego dalej tu mieszkam.
  • Tu jest cudownie. - i wiatr zwiał mi włosy więc od razu je zgarnęłam na jedną stronę
  • Masz rację, ale może pójdziemy do środka? Bo wiesz, jeszcze się przeziębisz albo co.
  • Jasne. - i weszliśmy do środka i czułam gęsią skórkę - Ale w takim razie będę uciekać do pracy i jutro powiem Nacho, że jednak zostaje w starej szkole.
  • Dobrze. A jutro pojadę na zakupy, aby udowodnić Ci, że jednak dobrze karmię syna. No może nie tak dobrze jak ty, ale się staram.
  • Nie masz na prawdę powodów do tego, aby się mnie bać.
  • Nie boję, ale nie chcę wyjść na kogoś nieodpowiedzialnego. Chcę udowodnić nie tyle co tobie, tylko sobie, że jednak dorosłem i teraz zachowuję się jak na prawdziwego ojca przystało.
  • Nie musisz sobie niczego udowadniać. - westchnęłam i do niego podeszłam - Bo wystarczy to co czujesz tutaj. - i położyłam swoją dłoń na jego sercu - Nie musisz być taki jak twój ojciec.
  • Wstyd mi przed nimi.
  • Wiem. Ale każdy popełnia błędy, a ty starasz się to naprawić. Pamiętaj - liczą się czyny.
  • I chciałbym mieć twoją mądrość.
  • Nie jestem aż tak mądra. Mówię po prostu to co myślę i co czuję. Niestety często kieruję się uczuciami a to nie jest dobre.
  • Jesteś po prostu kobietą.
  • Odkrywczy jesteś, nie ma co. - zaśmiałam się a on zaraz za mną
  • Zawsze to zauważałem.
  • Ok, ok widzę, że tutaj jednak tematy schodzą na coraz bardziej rozmokły grunt więc lepiej ucieknę do pracy. - i jak najszybciej chciałam wyjść z jego mieszkania, ale zagrodził mi drogę
  • Obawiasz się czegoś? - i na mnie spojrzał pytająco a ja od razu zaprzeczyłam i chyba to była zła decyzja - Może tego, hmm?

I się nade mną nachylił a ja od razu wstrzymałam oddech i poczułam jego usta na swoich i nie wiedziałam kompletnie co mam w tym momencie zrobić, ale jednak mój mózg wyłączył się na jakiś czas i jak ta głupia i naiwna odwzajemniłam. Odsunął się ode mnie na nieznaczną odległość, a ja tylko szybko go wyminęłam i uciekłam najdalej jak się dało i kiedy dopiero znalazłam się w dosyć ekspresowym tempie w aucie i wyjechałam na ulicę to zatrzymałam się na światłach i starałam się złapać oddech. Nawrzucałam sobie za to co się stało i starałam uspokoić. Moje serce łomotało w klatce jakbym biegła z milę. A na dodatek do tej pory czułam smak jego ust i nie mogłam wybić sobie z głowy to uczucie, które mi towarzyszyło w tamtym momencie. Kompletnie nie wiedziałam co się ze mną działo, ale wiedziałam, że nie powinnam nigdy w życiu na to pozwolić i najlepiej będzie jak powrócę do relacji z Lucasem na takie jakie były zanim pozwoliłam się mu zbliżyć do mnie. W końcu od samego początku zależało mu tylko na synu.  

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 16.

Powiem wam jedynie, że umieram... nie mam sił, marzę jedynie o łóżku a czeka mnie teraz najcięższy okres bo od poniedziałku do niedzieli jestem poza domem. Więc jak ktoś chce się zamienić ze mną to się nie pogniewam na prawdę. Tak jak ktoś może mi napisać dwie prace i obliczyć marżę do innej.

A jeśli chodzi o rozdział to powiem wam, że owszem wesołe miasteczko było. Ale to w tym tajemniczym rozdziale, który u nikogo nie chciał się włączyć więc musiałam napisać coś od nowa... i powiem wam, że to jeden z moich ulubionych. I pewnie zauważycie denne rozdziały pisane dawno temu i z piosenkami i cytatami, ktore pisałam w sobotę. Ocenę pozostawiam wam...

&&&


Rozdział pisany przy Julia Stone – Let's forget all

We are young
but we are older
Let's forget all the things that we say.

Miałem wolny weekend więc postanowiłem pojechać do rodziców i dlatego namówiłem Paulę, aby pojechała ze mną, a jak nie to chociaż aby Nacho pojechał. Ale o dziwo zgodziła się na pierwszą opcję więc mieliśmy jechać moim autem. Dlatego spakowałem swoją podręczną torbę w same najpotrzebniejsze rzeczy i jeszcze pojechałem zatankować i od razu skorzystać z myjni. Kiedy auto lśniło czystością podjechałem pod dom Pauli i czekałem na nich pod bo nie za bardzo chciałem spotkać się z Marcosem. Ostatnio starałem się go unikać jak tylko mogłem, zresztą chyba sam to robił. W końcu zobaczyłem jak w moim kierunku idzie zadowolony Nacho więc sam wysiadłem i wrzuciłem jego torbę do bagażnika i zaraz z domu wyszła ubrana w zwykłe jeansy, bordowy sweter i bordowy kapelusz Paula i musiałem przyznać, że wyglądała ślicznie, choć w zwykłych, prostych strojach. Uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłem i otworzyłem jej drzwi od strony pasażera na co wsiadła, a ja w oknie widziałem sylwetkę Marcosa. Szybko przeszedłem auto i sam wsiadłem do środka odpalając auto i oczywiście zapinając pasy, tak jak mnie mama uczyła.
  • Więc jak minął wam dzień? - zapytałem i wyjechałem na główną drogę
  • A bardzo dobrze. Nacho dostał dzisiaj aż dwie dobre oceny.
  • Taak? - i się uśmiechnąłem do lusterka a ten pokiwał głową
  • Pani powiedziała, że jestem bardzo mądry i powinienem iść na olimpiadę ale nie chce mi się.
  • Dlaczego? Jak masz szansę to powinieneś z niej skorzystać.
  • Ale tam do kółka należą same kujony. - zauważył a Paula się zaśmiała
  • Nie przekonasz go. - zauważyła – Już próbowałam i wszystko poszła na nic.
  • No dobrze. Ale cieszysz się, że spotkasz dziadków?
  • Tak. Tęsknie za nimi i za moim rowerkiem.
  • Rowerem?
  • Dostał od dziadka i zawsze na niego czeka. - a ja pokiwałem głową bo chyba już wiedziałem jaki rower dostał mój syn. - A tobie jak minął dzień?
  • Trochę męcząco po treningu, ale ogólnie bardzo fajnie.
  • Może nie powinieneś prowadzić?
  • Nie martw się, dowiozę nas całych i zdrowych. W końcu moja mama by nam dopiero dała popalić. - zaśmiałem się a ona sama uśmiechnęła
  • Dobrze jest widzieć, że masz znowu z nimi dobry kontakt.
  • Na razie z mamą. Jeszcze nie rozmawiałem z tatą. - i zapatrzyłem się w drogę przed sobą bo w sumie denerwowałem się tym spotkaniem i tym jak zareaguje mój tato
  • Na pewno wszystko będzie dobrze. - i poczułem jej dłoń na moim kolanie na co zdziwiony spojrzałem na nią i zaraz ją zabrała odwracając głowę w drugą stronę

Przez większą część drogi jechaliśmy w ciszy, a jak już coś to raczej mówił Nacho, a Paula była pogrążona w własnych myślach i gdybym mógł to też bym tak zrobił. Czułem się jakbym jechał na weekend z szczęśliwą rodziną, ale niestety rzeczywistość była inna. Do La Coruny dojechaliśmy dopiero wieczorem i od razu zaparkowałem pod domem i dopiero teraz poczułem ogromne zmęczenie i zdenerwowanie. Ale wysiedliśmy z auta i mały od razu pobiegł do dziadków, a Paula została ze mną i wziąłem wszystkie torby a ona tylko na mnie patrzyła.
  • Hmm?
  • Porozmawiaj z nim.
  • Z Nacho?
  • Sam dobrze wiesz z kim. - powiedziała jedynie i sama poszła do domu a ja westchnąłem i spojrzałem jeszcze raz na mój rodzinny dom i poszedłem do środka
  • Lucas! - i zaraz tonąłem w objęciach mamy
  • Hej mamo. - dałem jej buziaka w policzek i mocno przytuliłem – Przywiozłem ci wnuka całego i zdrowego.
  • I siebie. - i mi się przyjrzała – Ale chodź, chodź. Wszyscy już są w salonie.

Tylko zostawiłem torby na szafce i na miękkich nogach poszedłem dalej i przywitałem z tatą, który tylko oschle mi odpowiedział. W tym momencie naprawdę chciałbym być gdzie indziej, zwłaszcza jak widziałem jak traktował mojego syna jak i Paulę. Zastanawiałem się nawet czy w tym momencie nie żałuje, że to właśnie ja jestem jego synem, a nie córką Paula. Bo na pewno byłby bardziej zadowolony. Na dodatek dowiedziałem się, że będę spał w pokoju gościnnym, chociaż miałem cichą nadzieję, że będę mógł w swoim dawnym pokoju, ale już go przejął mój syn. Właśnie szedłem do swojego kiedy usłyszałem rozmowę Pauli z Nacho i przystanąłem w drzwiach pokoju i tylko się rozejrzałem wspominając i wtedy zobaczył mnie mój syn.
  • Nic nie zmieniłem.
  • Widzę, widzę. - zaśmiałem się – Ale dobranoc, jutro zabieram cię na cały dzień poza domem.
  • A mnie? - zapytała Paula a ja myślałem, że się przesłyszałem
  • Jeśli masz ochotę. - a ona dała buziaka Nacho i go przykryła kołdrą od razu wstając i zaraz ruszyła w stronę wyjścia i szepnęła do mnie
  • W końcu obiecałeś mi wesołe miasteczko. - na co się jedynie zaśmiałem – Dobranoc skarbie.
  • Dobranoc. - i odwrócił się na drugi bok a my wyszliśmy z pokoju
  • Więc gotowa na jutrzejszy dzień poza domem?
  • Tak, chociaż nie powinieneś uciekać. - zauważyła a ja od razu zmarszczyłem brwi – Musisz z nim porozmawiać to wszystko.
  • Nie każdy wybacza tak szybko jak ty. - mruknąłem
  • Masz rację, ale w tym przypadku wiem co mówię. A teraz życzę dobrej nocy. - i otworzyła drzwi do swojej sypialni, która znajdowała się naprzeciwko mojej
  • Dobranoc. - i sam otworzyłem drzwi do swojej od razu do nich wchodząc, aby nie rozmawiać już z Paulą na temat mojej relacji z moim ojcem

***
The frost is slowly falling
And my heart it's calling you

Wstałam dosyć wcześnie rano, aby pomóc w robieniu śniadania mamie Lucasa. Ale i tak wyszykowałam się w ciuchy na wypad do wesołego miasteczka. Postanowiłam założyć spódnicę i do tego sweter. Oczywiście balerinki i spakowałam torebkę w same najpotrzebniejsze rzeczy i byłam gotowa. Zeszłam na dół gdzie już krzątała się po kuchni pani Iglesias. Tylko się do niej uśmiechnęłam i zaraz dostałam kubek kawy.
  • Więc opowiadaj co słychać.
  • Wszystko powoli się toczy. W pracy jest ciężko, ale jak to w pracy. Na dodatek teraz mam jeszcze w domu brata, dokłada się, ale wiadomo jak to jest mieć w domu trójkę facetów.
  • No tak. - zaśmiała się – Ale dobrze, że dogadujesz się z bratem. No i tak samo jak z Lucasem.
  • Robię to dla małego. I chociaż mnie zranił to jednak zawsze się z nim dogadywałam.
  • Rozumiem, ale widzę że naprawdę żałuje.
  • Wiem, też to zauważyłam. Tyle tylko, że w tym momencie bardziej martwi mnie jego relacja z ojcem.
  • Mój mąż jest tak samo uparty jak syn. - westchnęła – Rozmawiałam z nim już na ten temat, starałam się wyjaśnić, ale na marne. Nie wiem co mam zrobić i stąd też w sumie ten przyjazd. Chciałam, aby zobaczył jak bardzo zmienił się Lucas i jak stara się wszystko naprawić z własnym synem.
  • Ale Lucas się boi i dlatego najchętniej by uciekł z domu.
  • Wiem, wiem. - westchnęła a mi zrobiło się jej szkoda – Słyszałam, ze idziecie gdzieś.
  • Tak, Lucas zaprosił Nacho i mnie do wesołego miasteczka.
  • To dobrze, Nacho się ucieszy, że spędzi czas z rodzicami. I ładnie wyglądasz.
  • A dziękuje. - i się do niej uśmiechnęłam i wtedy do kuchni zszedł zaspany Lucas
  • No patrz kogo do nas przywiało o tak wczesnej porze. Jak jeszcze mieszkał w domu to nie można było go w ogóle dobudzić do szkoły.
  • Mamo... - jęknął i usiadł na krześle więc podałam mu kubek kawy – Dziękuje. - i od razu się napił
  • Co ty w nocy robiłeś? - zapytałam bo byłam ciekawa dlaczego taki nie wyspany
  • Nie mogłem zasnąć. - westchnął

Ale skończyłam pomagać jego mamie przy śniadaniu i zaraz wszyscy znaleźli się na dole, a Nacho był bardzo pobudzony faktem, ze wychodzi na cały dzień gdzieś z nami. Ale po śniadaniu z uśmiechami pojechaliśmy do wesołego miasteczka i zastanawiałam się jak namówić Lucasa na to, aby porozmawiał ze swoim ojcem, i mogłam się nawet założyć, że w domu jego mama myśli na ten sam temat, albo już urabia jakoś swojego męża. Ale bawiłam się świetnie i robiłam nawet trochę zdjęć, czyli jednym słowem oddałam się swojej pasji i kiedy było już późno to wróciliśmy do domu i Lucas zaniósł zmęczonego Nacho do pokoju a ja sama zrobiłam sobie herbatę i porozmawiałam z tatą Lucasa i kiedy go zobaczyłam w kuchni to ewakuowałam się i zostawiłam ich samych. Ale o dziwo szybko usłyszałam kroki na schodach więc wyjrzałam i widziałam Lucasa więc westchnęłam i poszłam do jego pokoju, nawet nie pukając. Leżał na łóżku więc podeszłam do niego i sama się położyłam.
  • Co ja mam zrobić? - westchnął
  • Daj mu trochę czasu, nie wszystko przychodzi tak szybko i łatwo.
  • Wiem, zdaje sobie z tego sprawę.
  • Wiem, że cię to męczy. Nie dziwię ci się w sumie bo sama nie wiem jakbym to przeżywała, ale wiem też, że na pewno wszystko się dobrze potoczy. Może niebawem wybierzecie się w trójkę na jakiś męski weekend?
  • Chciałbym. Chociaż dzisiejszy dzień też mi się podobał. - i na mnie spojrzał na co się uśmiechnęłam
  • Mi też, już dawno się tak dobrze nie bawiłam i dziękuje, że mnie zabrałeś tak samo jak za ten weekend. Mogłam w końcu odpocząć, chociaż marzę o tym aby pójść na plażę.
  • To chodźmy. - i od razu usiadł
  • Słucham?
  • Nacho śpi więc możemy iść. Nie bój się, nic ci nie zrobię.
  • Ok.

I sama z uśmiechem wstałam, i poszłam się wyszykować i bez słowa nawet wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę plaży. Na mojej twarzy przez cały czas gościł szeroki uśmiech bo nie da się ukryć, że uwielbiałam plażę, ale w Madrycie jej nie było. Kiedy dotarliśmy na miejsce to od razu poczułam wiaterek na swoich ramionach i zrobiło mi się trochę zimno, ale zaraz miałam na sobie bluzę Lucasa więc tylko podziękowałam z uśmiechem.
  • Pasujesz do tego miejsca. - powiedział a ja zdziwiona na niego spojrzałam
  • Można pasować do jakiegoś miejsca?
  • Tak... nie każdy wygląda tak jak ty na plaży. Widać, że podoba ci się tu i jesteś w tym momencie szczęśliwa.
  • Zawsze uwielbiałam plażę. A już zawsze po zmierzchu.
  • Paula romantyczka? - a ja po namyślę pokiwałam głową – Takie to babskie. - więc się oburzyłam i go popchnęłam tak, że wylądował na piasku – Ej, ej to było niesprawiedliwe.
  • Oj przepraszam. - i ze śmiechem do niego podeszłam i wystawiłam swoją dłoń, aby mu pomóc ale zaraz sama leżałam na piasku i zaczęłam się śmiać a on sam położył się obok – To lepsze niż leżenie na łóżku.
  • Zależy. - i spojrzałam na gwiazdy
  • O czym myślisz?
  • O tym dlaczego to musi być takie nierzeczywiste.
  • Słucham?
  • Kiedy wrócę do Madrytu to od nowa powrócę do swojego życia. Do Pauli – pielęgniarki, mamy, pani domu.
  • To dlaczego nie zmieniasz tego? W końcu możesz wszędzie robić to co tutaj. Jesteś młoda.
  • Tak, ale kiedy jest się rodzicem to trzeba uważać.
  • Myślę, że to nie o Nacho chodzi. - więc spojrzałam na niego, ale on patrzył w niebo
  • Nacho...
  • Nie, Nacho akurat nic nie zmienia. Bo tutaj też jesteś mamą, choć teraz bez dziecka przy sobie. Tu chodzi zupełnie o coś innego ale się do tego nie chcesz przyznać. - a ja jedynie westchnęłam – Widzisz.
  • Obydwoje mamy ciężko co?
  • Tak... Ale powinniśmy wracać. - i wstał
  • Już? - i miałam od razu podkówkę a on podał mi rękę więc za nią złapałam i znalazłam się oczywiście za blisko niego
  • Tak, bo nie chce abyś zmarzła i się przeziębiła. A teraz jak na uroczego kawalera odprowadzę panią do domu, pod same drzwi.
  • Dlaczego nie mogłeś być taki wtedy? - i momentalnie pożałowałam swoich słów, kiedy jego wyraz twarzy się zmienił – Przepraszam... - i spuściłam głowę
  • Bo byłem wtedy szczeniakiem, teraz wiem, że to, jaki byłem wcale nie pokazywało mnie w dobrym świetle, a wręcz przeciwnie. Nie chce już być taki jak wtedy, nigdy. Dlatego też nie chce do tego wracać, bo chcę odciąć się od tamtego Lucasa. Podoba mi się to jaki jestem teraz.
  • Mi też. - powiedziałam – Wiem, że teraz mogę ci zaufać.
  • Bo możesz... w każdej kwestii – powiedział to patrząc mi prosto w oczy na co poczułam dziwne uczucie więc tylko pokiwałam głową

Do domu doszliśmy w ciszy, obydwoje byliśmy pogrążeni w swoich myślach i oddaleni daleko stąd, choć szliśmy obok siebie. W pewnym momencie jednak zapragnęłam dowiedzieć się o czym on myśli. Sama nie wiem skąd takie uczucie, do tego dalej w głowie miałam te, które poczułam kiedy patrzył mi prosto w oczy. Już dawno nikt tak na mnie nie działał... nikt oprócz Lucasa. Bo w momencie kiedy to zrobił, poczułam się tak jak wtedy... kilka lat temu w dniu kiedy go poznałam na boisku.

I am you, you are ready like my heart to be true.