czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 17.

Hola!

Ja wiem, wiem miałam dodać rozdział we wtorek ale wybaczcie bo po pierwsze... do domu wracam w tym tygodniu późno (nie wspomnę, że wczoraj pomachałam 3 z 4 autobusów z pracy do domu). Do tego latałam jak głupia aby załatwić praktyki co mi się udało. Wylałam na klawiaturę słodką herbatę i mi teraz "O" ciężko chodzi. A do tego najnormalniej zapomniałam, że miał być we wtorek a później to ja tylko wracałam do domu, jadłam i leżałam na łóżku. I niestety mam tak do następnego poniedziałku.
No, ale się w końcu wyśpię...

A i cieszy mnie, że Lucas powoli ociepla wasze serduszka i za niedługo może stanie się waszym ulubionym bohaterem : D

&&&


Wróciłam z nocnego dyżuru i na dodatek musiałam zawieźć małego do szkoły. Tylko westchnęłam i napiłam się mocnej kawy. Zrobiłam Nacho śniadanie i i spakowałam do plecaka. Założyłam płaszczyk i byłam gotowa, ale on niestety nie spieszył się do szkoły. Ale w końcu był gotowy i mogłam zawieźć go do szkoły i wracać do domu do łóżka. Zaparkowałam na parkingu i odprowadziłam go do klasy i kiedy już miałam iść to zatrzymała mnie jego nauczycielka więc tylko westchnęłam.
  • Hej Paula, ja tylko zajmę ci chwilkę.
  • Tak?
  • Ostatnio zrobiliśmy test, który Nacho zdał najlepiej z klasy i nie wiem czy słyszałaś o tym, ale co roku prestiżowe szkoły szukają tych bardziej uzdolnionych, aby dać im szansę na równy rozwój. I właśnie jedna szkoła zwróciła oczy na Nacho i zapraszają was na rozmowę.
  • Słucham? - i myślałam, że to z braku snu się przesłyszałam
  • Oczywiście by dostawał stypendium, ale to więcej powiedzą ci na spotkaniu, które ma się odbyć w czwartek. - i podała mi ulotkę
  • Jej... - i sama nie wierzyłam w to co słyszę
  • To dla niego ogromna szansa.
  • Dzięki. - i się do niej uśmiechnęłam

Wyszłam ze szkoły i wsiadłam zadowolona do auta i zaczęłam czytać ulotkę i nie mogłam do tej pory w to wszystko uwierzyć. Nacho mógł mieć lepszą przyszłość niż ja i do tego w jednej z lepszych szkół w Madrycie. Chociaż była oddalona trochę od naszego miejsca zamieszkania to jakoś byśmy sobie poradzili. Ale z drugiej strony do głowy wpadła mi myśl, że w końcu nie mogę sama decydować o jego przyszłości, w końcu ma też ojca. Dlatego napisałam do Lucasa o wszystkim i podałam kiedy jest spotkanie. Tylko mi odpisał, że będzie na co się uśmiechnęłam bo trochę się bałam, że będzie zajęty, ale jednak będziemy mogli pojawić się tam we trójkę i mam nadzieję, że nam wszystkim się spodoba.

Dzisiaj mieliśmy wizytację w nowej szkole Nacho i kompletnie nie wiedziałam w co się ubrać. Ale jednak postawiłam na sukienkę i do tego buty na obcasie. Spakowałam swoją torbę i odprowadzeni przez wściekły wzrok Marcosa wyszliśmy z domu i pojechałam z Nacho do szkoły, gdzie miał na mnie czekać Lucas, a raczej na nas. Denerwowałam się i to bardzo bo nie wiedziałam czego się spodziewać, zaraz usłyszałam jak ktoś trąbi i zaraz podszedł do nas Lucas i o dziwo też był ubrany bardziej odświętnie. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco i tylko poszliśmy do środka gdzie o dziwo już czekała na nas dyrektorka. Oprowadziła nas po szkole, opowiadała o zajęciach i osiągnięciach. Byłam na prawdę pod wrażeniem i byłam szczęśliwa i dumna z tego, że mój syn może chodzić do takiej prestiżowej szkoły. Tyle tylko, że nie widziałam takiego samego entuzjazmu u Nacho, a także u Lucasa. Oni wyglądali na mało zainteresowanych, dlatego zdziwiona na nich spojrzałam. Ale nic nie powiedzieli i zostawiliśmy Nacho z dzieciakami a sami poszliśmy wszystko uzgodnić z dyrektorką. Usiadłam przy jej biurku i słuchałam wszystkiego co ma nam do powiedzenia. Nie powiem cena za czesne potrafiła wbić w siedzenie, ale mały mógłby dostawać stypendium oczywiście jeśli utrzyma dobrą średnią. Tym mnie trochę zmartwiła, ale dostaliśmy pełno papierów do podpisania, wypełnienia i przedyskutowania. Wróciliśmy po Nacho, który tylko jak nas zobaczył to szybko uciekł od innych i znaleźliśmy się na dworze. Już miałam dwa telefony od Marcosa więc tylko umówiłam się z Lucasem na później i pojechałam z Nacho do domu. Na szczęście obiad już był więc tylko nalałam sobie wody do szklanki i zaraz usłyszałam.
  • Więc jak, podoba ci się mały w nowej szkole?
  • Yhym. - ale słyszałam w jego głosie smutek
  • A ty? O czym myślisz? - zapytał się mnie Marcos a ja od razu zaprzeczyłam i się uśmiechnęłam

Na szczęście Javier obiecał pomóc małemu w nauce i sprawdzić jego zadania na co mogłam w spokoju pojechać najpierw do Lucasa, a później do pracy. Wzięłam wszystkie papiery i się wyszykowałam. Chciałam, aby mały miał dobre wykształcenie, ale kiedy mówił o tej szkole wcale nie był zadowolony więc nie wiedziałam czy warto. Pojechałam autem do niego i zaparkowałam na parkingu. Weszłam do niego na górę i nie powiem, ale czułam się dziwnie w tym miejscu. Zapukałam do niego i czekałam trochę i nie wiedziałam czy jest. Choć wcześniej się z nim umawiałam i jeszcze przed wyjazdem napisałam, aby nie było. Ale po chwili zjawił się w drzwiach w samych spodniach więc zdziwiona na niego spojrzałam. Bo nie spodziewałam się jego gołej, dobrze zbudowanej klatki i mokrych włosów.
  • Przeszkadzam?
  • Nie, nie ale brałem prysznic. Wchodź. - i mnie wpuścił a ja czułam dziwny zapach i już wiedziałam o co chodzi
  • Chyba ci się...
  • Obiad! - i szybko poleciał do kuchni więc za nim poszłam - Cholera! - i stał tak z przypalonym garnkiem - No co za...
  • Spokojnie. - westchnęłam i rzuciłam wszystko na stół - Masz coś jeszcze?
  • W lodówce? Jakieś mrożonki. - i widziałam, że mu się głupio zrobiło, ale poszperałam, poszperałam i zrobiłam mu jeść. - Dzięki. - i rzucił się na jedzenie - Zapomniałem zrobić zakupy, a w dodatku jem na mieście na szybkiego.
  • W takim razie musisz dzisiaj to zrobić bo inaczej będziesz głodował i wierz mi, że mrożonki i słoiki nie są dobre. Wiesz ile tam jest konserwantów?
  • Umiem co nie co ugotować, ale brak mi czasu.
  • Po prostu jesteś leniwy. I dlatego Nacho głoduje.
  • Ej wcale nie głoduje - oburzył się na co się zaśmiałam i zaczęłam po sobie sprzątać - Co robisz?
  • Sprzątam?
  • Zostaw. - i od razu do mnie doskoczył - Sprzątać mogę sam.
  • To proszę. - i się odsunęłam z uśmiechem - W końcu przyszłam po co innego.
  • No właśnie, papiery. Ale przemyślałem sobie wszystko i chyba masz rację. Nacho zasługuje na lepszą szkołę.
  • Tak. - westchnęłam i podeszłam do torby i wyciągnęłam teczkę. - Chociaż ja właśnie doszłam do wniosku, że lepiej będzie jak zostanie w starej. Bo wiesz ma swoich znajomych. A nie chce, aby tracił dzieciństwo bądź przyjaciół tylko dlatego, że musi utrzymać odpowiednią średnią aby mieć stypendium.
  • W sumie problem się rozwiązał bo nawet nie pasowała mi ta szkoła, choć twoja sukienka tak.
  • Co z nią?
  • No wiesz... kiedy ją założyłaś to myślałem, że mały będzie w gajerku
  • Chciałam go ubrać, ale mały nie pozwolił mi na to, tak samo Javier.
  • No i dobrze bo ja tak w jeansach, ale ładnie wtedy wyglądałaś.
  • A dziękuje, nie noszę ich na co dzień bo wolę raczej wygodę. - i wskazałam na swoje spodenki
  • No tak, ale pewnie wszyscy się za tobą oglądają co? - i mnie szturchnął biodrem
  • Nie koniecznie. Faceci jakoś z oddali widzą, że mam dziecko. Nie powiem, ale było trudno kiedy po tobie zaczęłam chodzić na randki.
  • No tak. Ale się mylisz. Bo wcale nie wyglądasz na kogoś po ciąży. Masz świetną figurę.
  • Panie Vazquez, czy pan mnie podrywa?
  • Ja? No coś ty. - zaśmiał się - A nawet jak tak to byłbym w stanie? W końcu masz już Marcosa, który jak dobrze słyszałem jest o ciebie bardzo zazdrosny.
  • Nie o mnie, a raczej o ciebie. - zaśmiałam się - Myśli, że wystarczy tylko chwila a mnie zaciągniesz do łóżka, za miłe słówka. Nie przyjmuje do wiadomości, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
  • No... prawda, choć nie powiem ale mnie trochę zdziwiłaś. No wiesz, że niby jestem twoim przyjacielem.
  • No a mam mówić moim byłym, z którym mam syna?
  • No to wolę raczej przyjaciela. - i się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam
  • A tak poza tym to myślałam, że mieszkasz z kimś.
  • Nie, jestem singlem i w sumie myślałem o czymś mniejszym, ale zakochany jestem w widoku. - na co zdziwiona na niego spojrzałam a ten pociągnął mnie na balkon
  • Oła. - rzuciłam kiedy widziałam panoramę miasta, bo zapierał widok na prawdę dech w piersiach
  • No właśnie i dlatego dalej tu mieszkam.
  • Tu jest cudownie. - i wiatr zwiał mi włosy więc od razu je zgarnęłam na jedną stronę
  • Masz rację, ale może pójdziemy do środka? Bo wiesz, jeszcze się przeziębisz albo co.
  • Jasne. - i weszliśmy do środka i czułam gęsią skórkę - Ale w takim razie będę uciekać do pracy i jutro powiem Nacho, że jednak zostaje w starej szkole.
  • Dobrze. A jutro pojadę na zakupy, aby udowodnić Ci, że jednak dobrze karmię syna. No może nie tak dobrze jak ty, ale się staram.
  • Nie masz na prawdę powodów do tego, aby się mnie bać.
  • Nie boję, ale nie chcę wyjść na kogoś nieodpowiedzialnego. Chcę udowodnić nie tyle co tobie, tylko sobie, że jednak dorosłem i teraz zachowuję się jak na prawdziwego ojca przystało.
  • Nie musisz sobie niczego udowadniać. - westchnęłam i do niego podeszłam - Bo wystarczy to co czujesz tutaj. - i położyłam swoją dłoń na jego sercu - Nie musisz być taki jak twój ojciec.
  • Wstyd mi przed nimi.
  • Wiem. Ale każdy popełnia błędy, a ty starasz się to naprawić. Pamiętaj - liczą się czyny.
  • I chciałbym mieć twoją mądrość.
  • Nie jestem aż tak mądra. Mówię po prostu to co myślę i co czuję. Niestety często kieruję się uczuciami a to nie jest dobre.
  • Jesteś po prostu kobietą.
  • Odkrywczy jesteś, nie ma co. - zaśmiałam się a on zaraz za mną
  • Zawsze to zauważałem.
  • Ok, ok widzę, że tutaj jednak tematy schodzą na coraz bardziej rozmokły grunt więc lepiej ucieknę do pracy. - i jak najszybciej chciałam wyjść z jego mieszkania, ale zagrodził mi drogę
  • Obawiasz się czegoś? - i na mnie spojrzał pytająco a ja od razu zaprzeczyłam i chyba to była zła decyzja - Może tego, hmm?

I się nade mną nachylił a ja od razu wstrzymałam oddech i poczułam jego usta na swoich i nie wiedziałam kompletnie co mam w tym momencie zrobić, ale jednak mój mózg wyłączył się na jakiś czas i jak ta głupia i naiwna odwzajemniłam. Odsunął się ode mnie na nieznaczną odległość, a ja tylko szybko go wyminęłam i uciekłam najdalej jak się dało i kiedy dopiero znalazłam się w dosyć ekspresowym tempie w aucie i wyjechałam na ulicę to zatrzymałam się na światłach i starałam się złapać oddech. Nawrzucałam sobie za to co się stało i starałam uspokoić. Moje serce łomotało w klatce jakbym biegła z milę. A na dodatek do tej pory czułam smak jego ust i nie mogłam wybić sobie z głowy to uczucie, które mi towarzyszyło w tamtym momencie. Kompletnie nie wiedziałam co się ze mną działo, ale wiedziałam, że nie powinnam nigdy w życiu na to pozwolić i najlepiej będzie jak powrócę do relacji z Lucasem na takie jakie były zanim pozwoliłam się mu zbliżyć do mnie. W końcu od samego początku zależało mu tylko na synu.  

2 komentarze:

  1. Aaaaaaaaaaaa!!! W końcu:] Jak się cieszę;D I słodko się zrobiło;] Eni, tylko Ty potrafisz uczynić mój dzień piękniejszy:P :) Pozdrawiam serdecznie, Jastylla;]

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuś, pocałowali się, what?

    OdpowiedzUsuń