sobota, 29 września 2012

Rozdział 5.

ha i powracam :D a do tego wracam do pisania tego opowiadania jak i wrzuceniu wszystkich innych rozdziałów, które miałam zapisane w notatniku. Więc trochę tego może być hahaha

&&&


Lucas

Delektowałem się dniem wolnym na tarasie, kiedy do mieszkania wpadł mój manager i ja zawsze się zastanawiałem, czy go kiedykolwiek uczyli, że się puka. Ale zaraz zjawił się koło mnie z szerokim uśmiechem, do którego się musiałem już przyzwyczaić i podał mi teczkę.
  • Co to?
  • Zobacz. - więc zdziwiony otworzyłem i wysypały mi się jakieś zdjęcia – Masz romans?
  • Nie idioto. To twój syn.
  • ŻE CO?! - i od razu usiadłem prosto na krześle
  • Po naszej rozmowie trochę szpiegowałem, znalazłem detektywa i o to masz.
  • Co? - i oglądałem zdjęcia
  • Paula mieszka pod Madrytem, w domku jednorodzinnym, kupionym przez twoich rodziców. Twój syn chodzi do szkoły i ma bardzo dobre oceny.
  • Po Pauli.
  • Dokładnie bo ją też prześwietliłem. Skończyła szkołę pielęgniarską i pracuje w szpitalu.
  • To dobrze, że nie została bez środków do życia. - i oglądałem zdjęcia
  • Jej tato jest w domu starców i zalega z opłatami.
  • Słucham?
  • No mówię to co wiem.
  • Rozumiem... a ten facet?
  • To... jej narzeczony. Mechanik, kiedyś hazardzista. Mieszkał na tej samej ulicy co ona i się spiknęli. Tylko, że twoja panna chyba nie spieszy się do ślubu z nim bo przeciągają ten termin ile się da.
  • Aha... i to nie moja panna. - od razu zauważyłem
  • No ok Paula. Ale powiem ci, że po urodzeniu dziecka to nawet całkiem niezła z niej laska.
  • Zawsze była.
  • Lucas... kochałeś ją chociaż?
  • Nie. Podobała mi się, ale nic więcej.
  • Na pewno?
  • Tak. Po prostu zainteresowałem się nią bo patrzyła na mnie jak na zwykłego chłopaka, a nie piłkarza. I kochała mój klub.
  • Rozumiem... no ale wszystko masz więc jak chcesz to możesz jechać i odzyskać syna.
  • Sam nie wiem... - westchnąłem i patrzyłem na mojego syna
  • Lucas... zastanów się. Bo nie chce, abyś drugi raz zniszczył im życie... syn potrzebuje ojca. Więc...
  • Wiem, wiem. Mam tyle lat i muszę sam za siebie podejmować decyzje i wiem, że w przeszłości podejmowałam te złe. Ale chce się zmienić, chce im pomóc... chce odzyskać syna, ale nie chce od razu wpadać do nich. Nie znasz Pauli... zabije mnie.
  • Ja się jej nie dziwię. Ale jej grafik masz w teczce.
  • Naprawdę się o wszystko postarałeś.
  • Ba, w końcu jesteś moim przyjacielem... a
  • Co jeszcze? - i na niego spojrzałem
  • Może czas najwyższy zadzwonić i do rodziców?
  • Nie odzywaliśmy się do siebie przez siedem lat... wątpię, aby w ogóle uważali mnie jeszcze za ich syna.
  • Lucas... warto? Nie mam rodziców i nigdy ich nie poznam. Ale wiem, że chcieli dla mnie dobrze. Twoi również, ale postąpiłeś tak jak postąpiłeś, ale dalej jesteś ich synem. Warto czasem schować dumę do kieszeni i się poświęcić. - a ja patrzyłem w podłogę – Rozwiąż te dwie kwestie.

Zostałem sam w mieszkaniu i położyłem się do łóżka. Koło mnie leżała teczka i od nowa zacząłem wszystko studiować. Byłem dumny z tego, że mój syn dobrze się uczył. Był mądrym chłopcem i zdecydowanie miał to po swojej mamie. Kątem oka spojrzałem na zdjęcie, na którym znajdowała się Paula. Była zgrabna jak na swój wiek i po urodzeniu dziecka i dalej była ładna. Oczywiście nie tak jak wszystkie moje byłe, które zawsze były modelkami. Złożyłem wszystko do teczki i zasnąłem. Ale o dziwo wstałem dosyć wcześnie i nie mogłem już zasnąć, dlatego się wyszykowałem i wsiadłem do swojego auta. Pojechałem w jedno miejsce i zaparkowałem auto na ulicy. Akurat widziałem jak z domu wychodzi mój syn z szerokim uśmiechem i uciekał od Pauli, która go szukała. Zaśmiałem się pod nosem bo zawsze robiłem to samo i przyjrzałem się Pauli, która niosła śmieci. Od razu wszystko wyrzuciła i ruszyli w stronę szkoły. Ja sam odpaliłem auto i ruszyłem w stronę ośrodka, aby zdążyć na treningi. Choć byłem lekko rozkojarzony, ale starałem się jak mogłem dawać z siebie wszystko. W końcu chciałem zagrać w następnym meczu. Ale w sumie przez kolejne dni podjeżdżałem pod ich dom, szkołę i się przyglądałem. Tyle tylko, ze pewnego dnia w moim kierunku spojrzała Paula bo coś pokazywał jej mój synek więc od razu się schowałem. Bo nie chciałem, aby rozpętała się jakaś burza i przez jakiś czas nie pokazywałem tam, a obmyślałem w jaki sposób się pojawić i odzyskać go. Tyle tylko, że wolałem nie wiedzieć co powiedziała mojemu rocznemu synkowi, na to, że mnie z nimi nie ma i nie wiedziałem co na to jej narzeczony. Bo zapewne wiedział o mnie. Na dodatek bałem się, że teraz on jest dla niego ojcem. A nie wiem jakbym zniósł to, że do obcego faceta mówi tato... a ja nigdy nie usłyszałem od niego tego słowa, choć dobrze pamiętam kiedy powiedział mama. I gdybym nie był dupkiem to bym mógł dalej cieszyć się moim synem i czasem spędzonym z nim. Ale musiałem spieprzyć całą sprawę i zostałem sam... tak jak chciałem.  

sobota, 15 września 2012

Rozdział 4.

Dzisiaj nowy, 4 już rozdział i mam jeszcze 6 w zapasie a co dalej hahaha to dzisiaj postaram się pisać i pisać i do tego wrzucić na worda inne rozdziały bo mam je zapisane w notatniku.
A co do Lucasa... no cóż tak musi być:) Nie będzie fasolka miła, ale w końcu chciałam takie opowiadanie napisać i mam nadzieję, że jakoś mi się udaje. Chociaż dostaje wiadomości, że pisane jest zupełnie inaczej to akurat opowiadanie. Widać zmianę w moim stylu pisania więc co myślicie o tym? Podoba się wam to, czy jednak wolicie mnie z poprzednich?
A na dodatek Lucas wczoraj nie grał w meczu, chociaż sił starczyło mi tylko na 45 minut i poszłam spać. Ale dzięki jego kuzynce mam kilka nowych zdjęć <3 Jak ja to lubię.

I ten rozdział jest już ostatnim z tego co pamiętam opowiadający przeszłość i teraz wracamy do teraźniejszości.

&&&


Rok później

Paula miała egzaminy więc się uczyła, a ja mogłem przesiedzieć sobie kilka godzin z synkiem. Od kiedy chodził trzeba było biegać za nim bez przerwy. Dlatego siedziałem z nim na kocu i bawiłem. Podawał mi z uśmiechem piłeczkę, a ja robiłem to samo. Ale w pewnym momencie odszedł ode mnie i poszedł do Pauli, która siedziała na łóżku i podał jej piłeczkę.
  • Co skarbie? - i się do niego uśmiechnęła
  • Mama. - i podał jej piłeczkę, a ja od razu się zerwałem
  • C-co? - szepnęła i go wzięła na kolana
  • Mama. - i pokazał na piłeczkę
  • O matko... - i widziałem łzy w jej oczach
  • To jego pierwsze słowo. - zaśmiałem się i usiadłem obok – Powiedział mama.
  • Mama. - a ja podałem mu piłeczkę więc zaczął się nią bawić
  • Mój słodziak. - i go mocno do siebie przytuliła dając buziaka w policzek
  • A właśnie...
  • Co znowu? - westchnęła
  • Może bym mógł go wziąć na weekend do siebie?
  • Weekend? Zawsze imprezujesz w weekendy.
  • Ale chciałem choć jeden spędzić z nim. W końcu to mój syn.
  • No dobrze.
  • Dzięki. - i dałem jej buziaka w policzek na co zdziwiona na mnie spojrzała więc się odsunąłem

Paula

Dzisiaj Lucas miał zająć się Nacho na cały weekend. Dlatego wyszykowałam go i spakowałam jego plecaczek. Ale o dziwo Lucasa nie było o umówionej godzinie. Na dodatek nie mogłam się do niego dodzwonić. I wtedy usłyszałam krzyk sąsiadki, więc zdziwiony mój tato pobiegł do niej i wtedy poczułam dym. Mój tato nie wrócił więc nie wiedziałam co się dzieje, ale złapałam Nacho i wtedy usłyszałam syrenę. Stałam na dworze z Nacho z najpotrzebniejszymi rzeczami jakie złapałam i widziałam jak strażacy gasili mieszkanie mojej sąsiadki i moje. W oczach stały mi łzy, a na dodatek mój tato był w szpitalu po tym jak ratował moją sąsiadkę. Pojechałam tam dzięki pomocy Marion i to ona siedziała z nim a ja starałam dodzwonić do Lucasa, ale jakoś nie mogłam. Aż w końcu kiedy wiedziałam, że mój tato wyjdzie za dwa dni to zadzwoniłam do Lucasa ponownie. Na szczęście odebrał.
  • Lucas gdzie jesteś?
  • Eee... w domu?
  • Nie zapomniałeś o czymś, albo o kimś?
  • Nie?
  • Miałeś zaopiekować się na weekend Nacho.
  • To w ten weekend?
  • Jesteś w domu więc możemy przyjść? Nie mam gdzie się podziać z Nacho.
  • Jak to nie masz gdzie się podziać?
  • Wystąpiły problemy z mieszkaniem i muszę gdzieś się zatrzymać.
  • Ale...
  • Lucas chyba nie zostawisz mnie tutaj samej co? - i słyszałam odgłosy całowania
  • Przepraszam, ale nie jestem sam. - usłyszałam w słuchawce
  • Dokładnie to słyszę. Więc dzięki..za nic. - i się odłączyłam
  • I?
  • Nie ma już Lucasa... - rzuciłam i wzięłam Nacho na ręce
  • Słucham?
  • Chce bawić się na całego... ok. Nie zabronię mu tego, ale Nacho zobaczy dopiero wtedy kiedy wydorośleje. Poradzę sobie bez niego.
  • Ale kochanie... on jest ojcem.
  • Nie. On tylko mnie przeleciał i to wszystko.

Dwa tygodnie później, Lucas

Szedłem zadowolony z misiem w stronę mieszkania Pauli. Wygrałem mecz, zadebiutowałem w pierwszej drużynie i do tego mam cudowną dziewczynę. Czego chcieć więcej? Ale wbiegłem na ich piętro i zdziwiłem się kiedy widziałem zaklejone drzwi taśmami. Bo o co do jasnej cholery chodzi? Z naprzeciwka wyszła Marion, najlepsza przyjaciółka Pauli więc od razu jej zapytałem.
  • Wyprowadziła się.
  • Słucham?
  • Lucas... nie pomogłeś jej. Zostawiłeś ją w momencie kiedy cię potrzebowała. Nie wytrzymała i wyjechała. Nie wiem gdzie. Kiedy wybuchł pożar byłam w sklepie. Naszym mieszkaniom nic się nie stało, ale jej i sąsiadki jest spalone bo ze sobą sąsiadują. Do tego zalane. Nie może dziecko w takich warunkach mieszkać, a Paulę nie stać na remont.
  • Mogła do mnie zadzwonić. Przecież nie może zabrać tak o dziecka!
  • Dzwoniła, a ty wolałeś się zabawić z jakąś laską.
  • Chyba mam prawo do związku z inną dziewczyną?!
  • Lucas... czy ty jesteś naprawdę taki ślepy? Dziewczyna kocha cię od samego początku jak cię tylko poznała. A ty ją za każdym razem ranisz, aż w końcu pokazałeś jaki z ciebie dzieciak. Paula nie wytrzymała i zrobiła to, co powinna już dawno. Uwierz mi... bez ciebie będzie jej lepiej, a ty możesz zająć się karierą i dziewczynami. Jest tak jak chciałeś prawda? A teraz przepraszam, ale niektórzy tutaj pracują. - westchnęła i poszła a ja stałem tak w miejscu z misiem

Straciłem mojego synka... i co ja miałem teraz zrobić? Wykręciłem numer do Pauli z nadzieją, że jednak nic straconego, że odbierze. Ale jednak... panowała po drugiej stronie słuchawki cisza... 

środa, 12 września 2012

Rozdział 3.


Lucas

W portfelu miałem zdjęcie mojego synka w brzuchu Pauli i nie mogłem przestać się na nie patrzeć. Nie pojmowałem jak mogłem zmodzić taką małą istotkę i jeszcze normalnie się rozwijała w takim małym miejscu. Ale dzisiaj miałem dwa treningi i nie bardzo mi się uśmiechało bo moja mama wprosiła się do mnie. Wiedziałem po ostatniej naszej rozmowie, że nie są zadowoleni z tego wszystkiego, ale co ja mogłem? Chciałem się zabawić jak zawsze, a że to Paula nie pomyślała o zabezpieczeniu to nie moja wina. Ale po pierwszym ciężkim treningu pojechałem na obiad z chłopakami i trochę odpocząć przed drugim. Oczywiście do domu nie miałem zamiaru szybko przyjechać, wolałem chyba najpierw nastawić się psychicznie. Ale w końcu musiałem wejść do mieszkania i od razu czułem zapach domowej potrawy. Westchnąłem jedynie i przywitałem się z mamą.
  • Witaj synu. Może poznasz mnie z Paulą?
  • Ale po co? - i nalałem sobie do szklanki soku
  • Nie mam prawa poznać matki twojego dziecka?!
  • No ok, napiszę do niej. Może przyjdzie. - westchnąłem, chociaż tego się nie spodziewałem
  • Ile ty masz lat? Pomagasz ty jej coś?
  • Dziewiętnaście i nie chce pomocy. Inaczej by dzwoniła. - i pisałem do niej wiadomość, aby wpadła bo moja mama prosi
  • To co, że nie dzwoni?! Rusz tą swoją głową i opiekuj się nią! Za swoje czyny się płaci...
  • To nie moja wina, że to jakaś nastolatka która nie wie co to zabezpieczenie
  • To także twoja wina. Nie zwalaj całej winy na tą biedną dziewczynę.
  • Mogła je usunąć. - zauważyłem, ale po tym co widziałem na monitorze to plułem sobie w brodę, że to zaproponowałem
  • Czy ty siebie słyszysz?! Do cholery jasnej nie tak cię wychowałam! W życiu nie zgodzę się na to, aby pozbawić życia mojego wnuczka. Jeśli ty nie chcesz jej pomóc, to ja jej pomogę.
  • Nie martw się, stała przy swoim i je urodzi. I przyjdzie za 10 minut. - westchnąłem po przeczytaniu wiadomości
  • Ja się mam nie martwić? Lucas, synku, ty jesteś bardzo nieodpowiedzialny...
  • Mamo jestem za młody na dziecko. Zresztą i tak z nią nie będę. To naiwna dziewczyna, która myślała że z piłkarzem będzie jej lepiej.
  • To w kogo ty się wdałeś? Wiesz żal mi tej Pauli, że trafiła na takiego jak ty...
  • A ja żałuje, że ją w ogóle poznałem. Zresztą musiałem zrezygnować z randki z powodu twojego przyjazdu a nie uśmiecha mi się, abyś na mnie krzyczała.
  • Teraz to przesadziłeś! - i wtedy do drzwi ktoś zapukał więc poszedłem otworzyć i przepuściłem Paulę i weszła dalej a ja za nią
  • Dobry wieczór. - powiedziała niepewnie
  • Witaj kochanie. - i do niej podeszła ją przytulając – Bardzo cię przepraszam za mojego syna.
  • Nie musi Pani. W końcu to nie jest Pani wina.
  • Chcę ci pomóc. Mój syn nie czuje się odpowiedzialny za to co się wydarzyło. A ja chcę, aby mój wnuk przyszedł na świat zdrowy.
  • I jest zdrowy, rozwija się prawidłowo i nie musi pani. Mój tato mi pomaga i w szkole nie robili żadnych problemów.
  • Pozwól sobie pomóc.
  • Naprawdę nie trzeba – i się do niej uśmiechnęła
  • A będziesz mnie chociaż informować jak rozwija się mały?
  • Jeśli pani chce to mogę.
  • Oczywiście, że chcę. - na co się uśmiechnęła jedynie
  • Więc widzisz mamo nie musiałaś specjalnie przyjeżdżać.
  • Ty już się lepiej do mnie nie odzywaj. Muszę do ciebie przysłać ojca na rozmowę wychowawczą.
  • Nie starczy już to, że będę tego żałować do końca życia? - jęknąłem a Paula odwróciła głowę i grzebała coś w torebce
  • Nie! Albo się nauczysz być odpowiedzialny albo nie!
  • Niech pani na niego nie krzyczy. Nie tylko on jest winny.
  • Jest. Bo on czasami nie myśli! Nie tak go z ojcem wychowaliśmy – a ja jedynie spuściłem głowę
  • Ale ja będę już szła. Mam jutro lekcje a jeszcze nie odrobiłam matematyki.
  • Dbaj o siebie kochana.
  • Obiecuje. - i wyszła więc zamknąłem za nią drzwi i wróciłem do mamy
  • Lucas a ile Paula ma lat?
  • Chyba kończy siedemnaście.
  • Powiedź mi czy nie brakuje jej pieniędzy? Bo może my z tatą co jakiś czas dawalibyśmy jej pieniądze?
  • Skąd mam wiedzieć?
  • Ty jesteś taki ciemny czy udajesz?! Wypytaj się jej. Zainteresuj się matką swojego syna!
  • Zainteresowałem i co mi z tego przyszło? Mamo nie chce pomocy to nie chce. - rzuciłem coraz bardziej zdenerwowany
  • W takim razie ty też radź sobie sam!
  • Słucham?
  • To co słyszysz! Nie licz ani na moją ani na ojca pomoc!
  • Przecież ja nie dam rady się utrzymać tutaj za stypendium! To nie małe miasteczko w Galicji, to stolica!
  • I co mnie to obchodzi?!
  • Jestem twoim synem!
  • Dorośnij, a wtedy pogadamy.
  • Jestem dorosły, ale tego dziecka nie chcę! Ja i Paula to nie para idealna i nigdy z nią nie będę!
  • Nie obchodzi mnie to Lucas. Odezwij się jak dorośniesz.

Tak wściekły na moją mamę jeszcze nigdy nie byłem. Jak mogła przez takie coś odciąć mnie od wszystkiego? Przecież teraz na pewno sobie nie poradzę, a wiedziałem że z Paulą nie ma szans. Sama była wobec mnie oschła i w ogóle. Ale jak na razie jakoś dawałem radę. Musiałem trochę zmienić swoje przyzwyczajenia, mniej imprez bo bym nie wyrobił. Ale wracałem z treningu na piechotę bo mnie kolega podrzucił do miasta aż w parku spotkałem Paulę siedząca na trawie z widocznym już brzuchem i pochyloną nad zeszytem. Podszedłem do niej na co na mnie spojrzała.
  • Możesz tak siedzieć na ziemi?
  • Siedzę na kocu jakbyś nie zauważył. - mruknęła
  • Ok dlaczego ty mnie tak nie lubisz? - i usiadłem obok niej
  • Lucas, dałeś mi już dawno temu dowód na to, że nic oprócz dziecka nas nie łączy i nie widzę sensu, abyśmy utrzymywali ze sobą jakiekolwiek kontakty. O stanie zdrowia Nacho ci piszę więc to wystarcza.
  • Nacho? - zdziwiłem się bo nie wybierałem tego imienia
  • Tak Nacho. - westchnęła
  • Nie wiedziałem, że nasz syn ma już imię.
  • Pisałam ci, ale widocznie nie pamiętasz o takich szczegółach.
  • A co tu robisz? Nie powinnaś być w szkole na zajęciach?
  • Dla twojej wiadomości to rok szkolny się już kończy i mamy luzy. A ja muszę napisać przemówienie na zakończenie roku.
  • Rozumiem. Ale Nacho ładnie, mam kolegę o takim imieniu.
  • Wiem i jest kapitanem. Moja miłość do Castilli nie zmalała.
  • Albo do piłkarzy... przepraszam.
  • Jeśli masz ochotę tutaj siedzieć i mi przeszkadzać i obrażać to lepiej idź bo nie będę taka miła.
  • Przepraszam...
  • Jeśli szczere to przyjęte.
  • Szczere... i mogłabyś szepnąć słówko mojej mamie na mój temat? Od tamtej pory nie odzywa się do mnie.
  • Nie chce się mieszać między wasze relacje.
  • Już się wmieszałaś.
  • Lucas... - westchnęła i na mnie spojrzała – Czy ty nie rozumiesz, że życie to nie ciągła zabawa? Wiecznie mówisz, że ty coś tracisz. A spojrzałeś choć raz na mnie? Ty masz piłkę, dasz radę. A ja? Skończę szkołę i nie będę mogła iść na wymarzone studia bo nie mogę zostawić Nacho samego. Twoje marzenia nie skończyły się, ja muszę myśleć nie o sobie a o dziecku, które mam nadzieję będzie miało miłe dzieciństwo. Pamiętaj czy ci się to podoba czy nie będziesz ojcem. Nie musisz się z nim widywać jeśli nie chcesz. Jakoś to przeboleje a mały nawet nie będzie za tobą tęsknić jak cię nie pozna.
  • Dlatego chcę ci pomóc. Niebawem urodzisz to mogę się zajmować małym jak będziesz na zajęciach.
  • Jeśli chcesz być w jego życiu, nie zabronię ci tego. Ale od mojej osoby się odczep i nie martw. Dam radę bez ciebie.
  • Dlaczego ty mnie tak bardzo nie lubisz?
  • Życie nauczyło mnie po prostu takim osobom nie ufać. 

wtorek, 4 września 2012

Rozdział 2.


3 miesiące później

Paula

Byłam szczęśliwa. Moje stopnie w szkole były wręcz najlepsze w klasie, w dodatku moja ulubiona drużyna grała jak z nut. A jeszcze mój kontakt z Lucasem utrzymywał się w takim stopniu, że zostaliśmy parą. Do tej pory nie mogłam zrozumieć jak to się stało, aż w końcu zaprosił mnie na imprezę do swoich znajomych. Nie wiedziałam kompletnie w co się mam ubrać, ale w końcu postawiłam na zwykłe luźne rzeczy, aby się za bardzo nie wyróżniać. Zadowolona przyszłam na umówione miejsce i przywitałam się z Lucasem. Oczywiście więcej go nie było niż był bo się musiał z wszystkimi przywitać, a ja aby jakoś zabić tą nudę zaczęłam pić drinki, ale wcale nie było to dobre bo nigdy nie piłam zbyt dużo i czułam, że już alkohol mi szumi w głowie, dlatego poszukałam swojego chłopaka, który stał w otoczeniu jakiś dziewczyn i chłopaka.
  • O myślałem, że poszłaś. - zauważył
  • Mogę się na chwilę? - i go pociągnęłam
  • Co jest?
  • Nie czuje się dobrze.
  • Ile wypiłaś? - zaśmiał się i mnie przytrzymał
  • Zdecydowanie za dużo, a nie mogę wrócić taka do domu.
  • Chodź... - i mnie pociągnął na górę gdzie od razu usiadłam na łóżku i dostałam szklankę wody – Powinno ci zaraz przejść.
  • Dzięki, nie piję za dużo. - westchnęłam
  • To dlaczego piłaś? - i sam usiadł obok mnie
  • Bo nie miałam co robić. Zostawiłeś mnie samą.
  • Ej nie bądź zazdrosna. - zaśmiał się – Przyszedłem się zabawić.
  • Sam?
  • Nie... z tobą. - i objął mnie w pasie więc zdziwiona na niego spojrzałam – Jesteśmy tu sami więc może skorzystamy?
  • Słucham? - a on wyciągnął mi szklankę z dłoni i usiadł bliżej
  • Kochanie nie kochasz mnie tak jak ja ciebie?
  • Kochasz mnie? - szepnęłam i spojrzałam na niego w szoku
  • Bardzo. - i mnie pocałował – I ci to udowodnię. - i mnie położył na łóżku

Miesiąc później

Lucas ostatnio coraz mniej się do mnie odzywał i nie wiedziałam dlaczego. Na dodatek w szkole nie mogłam się przez to skupić tylko myślałam co zrobiłam nie tak. Ale akurat były lekcje wychowania fizycznego i jak zawsze starałam dawać z siebie jak najwięcej, ale ostatnio coraz bardziej się męczyłam. A dzisiaj w pewnym momencie poczułam ciemność przed oczami i obudziłam się w gabinecie pielęgniarki. Oczywiście nie chciała mnie samej puścić do domu więc musiałam czekać na mojego tatę, aż mnie odbierze ze szkoły i wróciliśmy do domu, chociaż musiałam iść na badania. Nie byłam z tego powodu zadowolona bo znowu trzeba by było wydawać pieniądze na lekarstwa. Dlatego przed zajęciami poszłam do przychodni na badania i od razu do lekarza. Ale niestety wynik nie był dla mnie dobry. Od razu w szoku wsiadłam w autobus i pojechałam do jednego miejsca gdzie mogłabym spotkać jedną osobę. Widziałam jak wysiadł z auta kolegi więc od razu zawołałam.
  • Lucas!
  • Co ty tu robisz? - i podszedł do mnie
  • Muszę z tobą porozmawiać.
  • Teraz? Nie może to poczekać?
  • Zdecydowanie nie.
  • No dobra. Poczekaj na mnie w tej knajpce obok. - westchnął i zostawił mnie samej sobie

Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi, ale poszłam do tej knajpki i czekałam na niego, aż łaskawie przyszedł i zamówił sobie picie.
  • Ale szybko, umówiony jestem.
  • Słucham? Mówiłeś, że nie masz czasu.
  • No ale co chcesz?
  • Mam złą wiadomość.
  • Właśnie sam chciałem ci w sumie powiedzieć, że zrywam z tobą.
  • C-co? - i na niego spojrzałam
  • Nie pasujemy do siebie to tyle. - i odstawił szklankę – A ty co chciałaś?
  • Jestem w ciąży. - szepnęłam
  • C-co?!
  • Wpadliśmy.
  • Nie żartuj na takie tanie teksty ok? - zaśmiał się
  • Nie żartuje. Sama nie jestem z tego faktu szczęśliwa, ale mam wyniki. - i mu podałam
  • Moje?
  • Lucas, dobrze wiesz, że to był mój pierwszy raz. - oburzyłam się
  • I nie wiesz od czego jest zabezpieczenie?
  • A ty nie wiesz od czego jest?
  • Musisz usunąć.
  • Słucham? - i spojrzałam na niego jak na idiotę
  • No a co? Nie chce bachora i to w tym wieku. Nie potrzebuje nikogo z dzieckiem.
  • Wiesz co. Jak masz zamiar tak ze mną rozmawiać to lepiej idź.
  • Masz mój numer, daj znać a kasa się znajdzie na aborcje.

I wyszedł zostawiając mnie samą sobie. Z płaczem wróciłam do domu i położyłam się na łóżku wtulając w misia. W takim stanie znalazł mnie tato, który od razu usiadł obok mnie na łóżku i wiedziałam, że muszę mu o wszystkim powiedzieć. Ale nie spodziewałam się, że przyjmie to w taki sposób. Od razu powiedział, że zabije Lucasa i ma się tu nawet nie pojawiać. Zwłaszcza, że powiedziałam mu wszystko, nawet to co on powiedział mi w kafejce. O dziwo nic nie skomentował, że mam siedemnaście lat i jeszcze całe życie przed sobą. Ale minęły dwa tygodnie, na szczęście w szkole nie robili mi żadnych problemów jeśli chodzi o to i mogłam spokojnie chodzić na zajęcia. Miałam już brzuszek i ani razu nie odezwałam się do Lucasa, a jak do mnie dzwonił to odrzucałam połączenia. Zresztą byłam pilnowana przez mojego ojca jeśli o to chodzi. Ale akurat miałam badania i miałam dowiedzieć się o płci i w dodatku usłyszeć bicie serduszka więc siedząc w autobusie w drodze do przychodni napisałam wiadomość do niego. W końcu jako ojciec powinien choć raz zobaczyć swoje dziecko i usłyszeć jego bicie serduszka. Miałam nadzieję, że chociaż zmieni dzięki temu swoje zdanie. Weszłam do gabinetu i leżałam na łóżku patrząc w ekran na którym lekarka pokazywała mi wszystko kiedy do pomieszczenia wszedł właśnie Lucas. Od razu nie wiedziałam co mam zrobić, ale wyręczyła mnie lekarka, która kazała mu usiąść z drugiej strony. Tłumaczyła dalej, aż w końcu powiedziała.
  • Jak widać tutaj to będzie chłopiec. - uśmiechnęła się a ja poczułam łzy w oczach
  • Chłopiec? - szepnął
  • Tak i zdrowy w dodatku, a teraz chcieliby państwo usłyszeć bicie serduszka? - na co pokiwaliśmy głową i po pomieszczeniu rozniósł się odgłos na co łez już nie kryłam i po raz pierwszy widziałam łzy u Lucasa więc złapałam go za dłoń

Ale jednak dostałam wszystkie potrzebne recepty i dalsze skierowania i zadowolona wyszłam z gabinetu. I wyszliśmy z budynku, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować.
  • Pomogę ci.
  • W czym?
  • W wychowaniu. Rozmawiałem z rodzicami... powiedzieli, że pomogą finansowo.
  • Dziękuje. - szepnęłam
  • Jak je nazwiemy?
  • Naszego synka? - i pogłaskałam się po brzuchu – Nie wiem... może spotkamy się po szkole i to omówimy?
  • Nie mogę. Mam randkę. - zauważył
  • Rozumiem... - i spuściłam głowę bo znowu narobiłam sobie głupiej nadziei
  • Napiszę ci moje propozycje i już, a ty wyślij mi swoje. I później umówimy się na spotkanie, a teraz muszę uciekać, mam trening.
  • Jasne. Ja mam zajęcia. Więc cześć.

I ruszyłam przed siebie, jak najdalej od niego. Choć zranił mnie to do tej pory go kochałam i myślałam, że się zmienił ale jednak nie. Dobrze, że chociaż chciał płacić na dziecko bo nie wiem czy dałabym radę sama z tatą. 

sobota, 1 września 2012

Rozdział 1.

Dzisiejszy post dedykuje Natalii za to, że jest ze mnie dumna i podobał jej się prolog. I oczywiście za to, że jest tak kochana i robi mi wszystkie szablony i nagłówki :)

&&&

Rozdział pisany przy Lana del Rey - Blue Jeans

Blue jeans, white shirt

Walked into the room you know you made my eyes burn
It was like, James Dean, for sure

7 lat wcześniej, Paula

Siedziałam na stadionie Alfredo di Stefano i starałam się nie połamać sobie palców. Od dziecka byłam wierną fanką barw królewskich. W mojej rodzinie było to tradycją i również ja nie mogłam przegapić żadnego meczu, zwłaszcza jeśli chodzi o drużyny młodzieżowe. Był jeden z najważniejszych meczy dla Juvenilu A i nie mogłam już wysiedzieć na swoim miejscu, zresztą jak większość kibiców na tym stadionie. Ostatnie minuty... piłka przechwycona przez naszych... szybki zwód i wszyscy biegną na bramkę przeciwników a ja już wstałam ze swojego miejsca i wyskoczyłam w górę po tym jak zdobyli pierwszego i ostatniego gola w tym meczu! Ściskałam się z kibicami obok mnie i od razu zeszłam na dół aby zdobyć autografy. Stałam grzecznie przy bandzie i przepuszczałam młodsze dzieciaki, ale te wytapetowane dziewuchy oczywiście, że nie. Nigdy nie przepadałam za takimi dziewczynami, tak samo jak one za mną i na pewno nigdy nie będę przed nimi padać na kolana. Miałam swoją dumę i dlatego z szerokim uśmiechem podeszłam do pierwszego z brzegu chłopaka. Oczywiście krótka rozmowa, podziękowania i zachwalanie aż w końcu mogłam iść do kolejnego. Tak o to miałam już kilka autografów w swoim zeszycie, aż podeszłam do ostatniego z uśmiechem. Tyle tylko, że jak mu podałam zeszyt to poczułam jakbym dostała jakimś młotkiem w głowę i nie wiedziałam kompletnie co mam zrobić, ale podałam mu długopis bo wyczytałam z jego oczu, że mu się spieszy i wtedy spadł na trawę. Szybko speszona do granic schyliłam się i niestety on zrobił to samo i nasze czoła się od siebie odbiły. Gorzej być nie mogło, ale speszona na niego spojrzałam i od razu zaczęłam go przepraszać. Tylko się do mnie uśmiechnął co sama odwzajemniłam i obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
  • Lucas. - i wystawił w moim kierunku dłoń 
  • Paula. - i sama uścisnęłam 
  • Więc teraz wiem dla kogo podpisać. - i z uśmiechem to zrobił i oddał mi zeszyt 
  • Dziękuje, a teraz nie zatrzymuje. Pewnie się spieszysz. 
  • Tak. Prysznic i te sprawy. - zaśmiał się – Miło mi było poznać i mam nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie. 
  • Jestem tutaj stałym bywalcem więc zapewne nie. - powiedziałam i się uśmiechnęłam 
  • To miło. Do zobaczenia. - i pobiegł w swoją stronę 
Spakowałam zeszyt do torby i ruszyłam w stronę wyjścia. Teraz musiałam się dostać do domu a to wcale łatwym zadaniem nie było, ale jak zawsze dawałam radę. Przekroczyłam próg skromnego mieszkania i przywitałam się z moim tatą, który jak zawsze patrzył w telewizor. Od kiedy pamiętam byłam tylko ja i on. Moja mama odeszła ode mnie kiedy miałam roczek i do tej pory nie dawała znaku życia więc w myślach już ją wykreśliłam ze swojego życia. Tyle tylko, że mój ojciec się załamał. Na początku pomagała nam babcia, ale kiedy i ona odeszła do nieba to obowiązki domu przejęłam ja. Zajmowałam się wszystkim i pomagałam jak mogłam, przy okazji nie zawalając szkoły. Starałam się o jak najlepsze oceny bo wiedziałam, że dzięki temu będę mogła zdobyć stypendium na studia, które pozwolą mi na lepsze życie. Poszłam do swojego pokoju i spakowałam książki na jutrzejszy dzień w szkole. Ale kiedy wyciągałam zeszyt z autografami to jedynie go otworzyłam z uśmiechem i wtedy w oczy rzucił mi się autograf od Lucasa z numerem telefonu. W szoku, aż usiadłam i nie wiedziałam kompletnie co mam zrobić. I nie mogłam w sumie uwierzyć, że to co przede mną leży to akurat mój stary zeszyt z autografami i to jeszcze z jego numerem. Od razu zabrałam zeszyt i poleciałam do swojej sąsiadki, która była dla mnie przyjaciółką, choć była ode mnie starsza.
  • Marion! 
  • Co się stało? - i wycierała kubki w kuchni 
  • Patrz! Poszłam na stadion i dostałam od takiego przystojniaka autograf wraz z numerem. Co mam zrobić? 
  • Olać to? 
  • Olać? Ale jak to? - i w szoku na nią patrzyłam 
  • Kochana on pewnie daję każdej swój numer i liczy na jakaś naiwną. 
  • Na pewno nie. Jest młody. 
  • Tacy tylko szukają przygód. 
  • On na pewno nie. Nie wygląda na takiego. 


But I still remember that day we met in December, oh baby!