A co do Lucasa... no cóż tak musi być:) Nie będzie fasolka miła, ale w końcu chciałam takie opowiadanie napisać i mam nadzieję, że jakoś mi się udaje. Chociaż dostaje wiadomości, że pisane jest zupełnie inaczej to akurat opowiadanie. Widać zmianę w moim stylu pisania więc co myślicie o tym? Podoba się wam to, czy jednak wolicie mnie z poprzednich?
A na dodatek Lucas wczoraj nie grał w meczu, chociaż sił starczyło mi tylko na 45 minut i poszłam spać. Ale dzięki jego kuzynce mam kilka nowych zdjęć <3 Jak ja to lubię.
I ten rozdział jest już ostatnim z tego co pamiętam opowiadający przeszłość i teraz wracamy do teraźniejszości.
&&&
Rok później
Paula miała egzaminy więc się
uczyła, a ja mogłem przesiedzieć sobie kilka godzin z synkiem. Od
kiedy chodził trzeba było biegać za nim bez przerwy. Dlatego
siedziałem z nim na kocu i bawiłem. Podawał mi z uśmiechem
piłeczkę, a ja robiłem to samo. Ale w pewnym momencie odszedł ode
mnie i poszedł do Pauli, która siedziała na łóżku i podał jej
piłeczkę.
- Co skarbie? - i się do niego uśmiechnęła
- Mama. - i podał jej piłeczkę, a ja od razu się zerwałem
- C-co? - szepnęła i go wzięła na kolana
- Mama. - i pokazał na piłeczkę
- O matko... - i widziałem łzy w jej oczach
- To jego pierwsze słowo. - zaśmiałem się i usiadłem obok – Powiedział mama.
- Mama. - a ja podałem mu piłeczkę więc zaczął się nią bawić
- Mój słodziak. - i go mocno do siebie przytuliła dając buziaka w policzek
- A właśnie...
- Co znowu? - westchnęła
- Może bym mógł go wziąć na weekend do siebie?
- Weekend? Zawsze imprezujesz w weekendy.
- Ale chciałem choć jeden spędzić z nim. W końcu to mój syn.
- No dobrze.
- Dzięki. - i dałem jej buziaka w policzek na co zdziwiona na mnie spojrzała więc się odsunąłem
Paula
Dzisiaj Lucas miał zająć się
Nacho na cały weekend. Dlatego wyszykowałam go i spakowałam jego
plecaczek. Ale o dziwo Lucasa nie było o umówionej godzinie. Na
dodatek nie mogłam się do niego dodzwonić. I wtedy usłyszałam
krzyk sąsiadki, więc zdziwiony mój tato pobiegł do niej i wtedy
poczułam dym. Mój tato nie wrócił więc nie wiedziałam co się
dzieje, ale złapałam Nacho i wtedy usłyszałam syrenę. Stałam na
dworze z Nacho z najpotrzebniejszymi rzeczami jakie złapałam i
widziałam jak strażacy gasili mieszkanie mojej sąsiadki i moje. W
oczach stały mi łzy, a na dodatek mój tato był w szpitalu po tym
jak ratował moją sąsiadkę. Pojechałam tam dzięki pomocy Marion
i to ona siedziała z nim a ja starałam dodzwonić do Lucasa, ale
jakoś nie mogłam. Aż w końcu kiedy wiedziałam, że mój tato
wyjdzie za dwa dni to zadzwoniłam do Lucasa ponownie. Na szczęście
odebrał.
- Lucas gdzie jesteś?
- Eee... w domu?
- Nie zapomniałeś o czymś, albo o kimś?
- Nie?
- Miałeś zaopiekować się na weekend Nacho.
- To w ten weekend?
- Jesteś w domu więc możemy przyjść? Nie mam gdzie się podziać z Nacho.
- Jak to nie masz gdzie się podziać?
- Wystąpiły problemy z mieszkaniem i muszę gdzieś się zatrzymać.
- Ale...
- Lucas chyba nie zostawisz mnie tutaj samej co? - i słyszałam odgłosy całowania
- Przepraszam, ale nie jestem sam. - usłyszałam w słuchawce
- Dokładnie to słyszę. Więc dzięki..za nic. - i się odłączyłam
- I?
- Nie ma już Lucasa... - rzuciłam i wzięłam Nacho na ręce
- Słucham?
- Chce bawić się na całego... ok. Nie zabronię mu tego, ale Nacho zobaczy dopiero wtedy kiedy wydorośleje. Poradzę sobie bez niego.
- Ale kochanie... on jest ojcem.
- Nie. On tylko mnie przeleciał i to wszystko.
Dwa tygodnie później, Lucas
Szedłem zadowolony z misiem w
stronę mieszkania Pauli. Wygrałem mecz, zadebiutowałem w pierwszej
drużynie i do tego mam cudowną dziewczynę. Czego chcieć więcej?
Ale wbiegłem na ich piętro i zdziwiłem się kiedy widziałem
zaklejone drzwi taśmami. Bo o co do jasnej cholery chodzi? Z
naprzeciwka wyszła Marion, najlepsza przyjaciółka Pauli więc od
razu jej zapytałem.
- Wyprowadziła się.
- Słucham?
- Lucas... nie pomogłeś jej. Zostawiłeś ją w momencie kiedy cię potrzebowała. Nie wytrzymała i wyjechała. Nie wiem gdzie. Kiedy wybuchł pożar byłam w sklepie. Naszym mieszkaniom nic się nie stało, ale jej i sąsiadki jest spalone bo ze sobą sąsiadują. Do tego zalane. Nie może dziecko w takich warunkach mieszkać, a Paulę nie stać na remont.
- Mogła do mnie zadzwonić. Przecież nie może zabrać tak o dziecka!
- Dzwoniła, a ty wolałeś się zabawić z jakąś laską.
- Chyba mam prawo do związku z inną dziewczyną?!
- Lucas... czy ty jesteś naprawdę taki ślepy? Dziewczyna kocha cię od samego początku jak cię tylko poznała. A ty ją za każdym razem ranisz, aż w końcu pokazałeś jaki z ciebie dzieciak. Paula nie wytrzymała i zrobiła to, co powinna już dawno. Uwierz mi... bez ciebie będzie jej lepiej, a ty możesz zająć się karierą i dziewczynami. Jest tak jak chciałeś prawda? A teraz przepraszam, ale niektórzy tutaj pracują. - westchnęła i poszła a ja stałem tak w miejscu z misiem
Straciłem mojego synka... i co ja
miałem teraz zrobić? Wykręciłem numer do Pauli z nadzieją, że
jednak nic straconego, że odbierze. Ale jednak... panowała po
drugiej stronie słuchawki cisza...
Biednemu zawsze wiatr w oczy;/ Biedna Paula... Dużo przejdzie w swoim życiu;/ A Twój nowy styl podoba mi się:) Muszę przyznać, że nawet bardziej, niż poprzedni. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam, Jastylla:)
OdpowiedzUsuńLuca sam sobie jest winien. Szczerze? Według mnie, to on na ojca się nie nadaje. Jemu tylko zabawa w głowie. Nie dziwię się Pauli, że odeszła. Bo po co się okłamywać i wciskać sobie kit, że Lucas się zmieni skoro tak nie będzie?
OdpowiedzUsuńBoże, kocham to opowiadanie, naprawdę. I w ogóle nienawidzę Lucasa. No co za egoista?! Najlepiej jakby wszystko miał na tacy. Dobrze zrobiła jego matka, a Paula jest moją bohaterką! Na jej miejscu też bym wyjechała, dość takich numerów. ;)
OdpowiedzUsuń