sobota, 1 września 2012

Rozdział 1.

Dzisiejszy post dedykuje Natalii za to, że jest ze mnie dumna i podobał jej się prolog. I oczywiście za to, że jest tak kochana i robi mi wszystkie szablony i nagłówki :)

&&&

Rozdział pisany przy Lana del Rey - Blue Jeans

Blue jeans, white shirt

Walked into the room you know you made my eyes burn
It was like, James Dean, for sure

7 lat wcześniej, Paula

Siedziałam na stadionie Alfredo di Stefano i starałam się nie połamać sobie palców. Od dziecka byłam wierną fanką barw królewskich. W mojej rodzinie było to tradycją i również ja nie mogłam przegapić żadnego meczu, zwłaszcza jeśli chodzi o drużyny młodzieżowe. Był jeden z najważniejszych meczy dla Juvenilu A i nie mogłam już wysiedzieć na swoim miejscu, zresztą jak większość kibiców na tym stadionie. Ostatnie minuty... piłka przechwycona przez naszych... szybki zwód i wszyscy biegną na bramkę przeciwników a ja już wstałam ze swojego miejsca i wyskoczyłam w górę po tym jak zdobyli pierwszego i ostatniego gola w tym meczu! Ściskałam się z kibicami obok mnie i od razu zeszłam na dół aby zdobyć autografy. Stałam grzecznie przy bandzie i przepuszczałam młodsze dzieciaki, ale te wytapetowane dziewuchy oczywiście, że nie. Nigdy nie przepadałam za takimi dziewczynami, tak samo jak one za mną i na pewno nigdy nie będę przed nimi padać na kolana. Miałam swoją dumę i dlatego z szerokim uśmiechem podeszłam do pierwszego z brzegu chłopaka. Oczywiście krótka rozmowa, podziękowania i zachwalanie aż w końcu mogłam iść do kolejnego. Tak o to miałam już kilka autografów w swoim zeszycie, aż podeszłam do ostatniego z uśmiechem. Tyle tylko, że jak mu podałam zeszyt to poczułam jakbym dostała jakimś młotkiem w głowę i nie wiedziałam kompletnie co mam zrobić, ale podałam mu długopis bo wyczytałam z jego oczu, że mu się spieszy i wtedy spadł na trawę. Szybko speszona do granic schyliłam się i niestety on zrobił to samo i nasze czoła się od siebie odbiły. Gorzej być nie mogło, ale speszona na niego spojrzałam i od razu zaczęłam go przepraszać. Tylko się do mnie uśmiechnął co sama odwzajemniłam i obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
  • Lucas. - i wystawił w moim kierunku dłoń 
  • Paula. - i sama uścisnęłam 
  • Więc teraz wiem dla kogo podpisać. - i z uśmiechem to zrobił i oddał mi zeszyt 
  • Dziękuje, a teraz nie zatrzymuje. Pewnie się spieszysz. 
  • Tak. Prysznic i te sprawy. - zaśmiał się – Miło mi było poznać i mam nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie. 
  • Jestem tutaj stałym bywalcem więc zapewne nie. - powiedziałam i się uśmiechnęłam 
  • To miło. Do zobaczenia. - i pobiegł w swoją stronę 
Spakowałam zeszyt do torby i ruszyłam w stronę wyjścia. Teraz musiałam się dostać do domu a to wcale łatwym zadaniem nie było, ale jak zawsze dawałam radę. Przekroczyłam próg skromnego mieszkania i przywitałam się z moim tatą, który jak zawsze patrzył w telewizor. Od kiedy pamiętam byłam tylko ja i on. Moja mama odeszła ode mnie kiedy miałam roczek i do tej pory nie dawała znaku życia więc w myślach już ją wykreśliłam ze swojego życia. Tyle tylko, że mój ojciec się załamał. Na początku pomagała nam babcia, ale kiedy i ona odeszła do nieba to obowiązki domu przejęłam ja. Zajmowałam się wszystkim i pomagałam jak mogłam, przy okazji nie zawalając szkoły. Starałam się o jak najlepsze oceny bo wiedziałam, że dzięki temu będę mogła zdobyć stypendium na studia, które pozwolą mi na lepsze życie. Poszłam do swojego pokoju i spakowałam książki na jutrzejszy dzień w szkole. Ale kiedy wyciągałam zeszyt z autografami to jedynie go otworzyłam z uśmiechem i wtedy w oczy rzucił mi się autograf od Lucasa z numerem telefonu. W szoku, aż usiadłam i nie wiedziałam kompletnie co mam zrobić. I nie mogłam w sumie uwierzyć, że to co przede mną leży to akurat mój stary zeszyt z autografami i to jeszcze z jego numerem. Od razu zabrałam zeszyt i poleciałam do swojej sąsiadki, która była dla mnie przyjaciółką, choć była ode mnie starsza.
  • Marion! 
  • Co się stało? - i wycierała kubki w kuchni 
  • Patrz! Poszłam na stadion i dostałam od takiego przystojniaka autograf wraz z numerem. Co mam zrobić? 
  • Olać to? 
  • Olać? Ale jak to? - i w szoku na nią patrzyłam 
  • Kochana on pewnie daję każdej swój numer i liczy na jakaś naiwną. 
  • Na pewno nie. Jest młody. 
  • Tacy tylko szukają przygód. 
  • On na pewno nie. Nie wygląda na takiego. 


But I still remember that day we met in December, oh baby!

3 komentarze:

  1. Lucas to prawdziwy facet. Najpierw poderwie, a później ją skrzywdzi. Ach;/ Ale chociaż dostanie nauczkę. Czekam na kolejny odcinek;] Pozdrawiam, Jastylla:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wygląda na takiego?:> Sorry, potem ją z dzieckiem zostawi, ale zawsze mądrzy jesteśmy po szkodzie. ;>
    Naprawdę Cię nie poznaję. CUDOWNY rozdział. Rozwijasz się! :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Boziu, Boziu. Jak ja nie znoszę takich typków jak Lucas, myslą, że każda dziewczyna jest jego...

    OdpowiedzUsuń