środa, 31 października 2012

Rozdział 13

Haha powiem wam, że na ten rozdział wpadłam zupełnie przez przypadek bo mówiłam Karolix, że do tej piosenki zawsze piszę ckliwe przemowy aż tu nagle mnie natchnęło i zaczęłam pisać rozdział 13 dlatego tak szybko go dodaje. Chociaż pisałam aż kilka dni. Ale nie obiecuje, że następny będzie równie tak szybko :D i mam  nadzieję, że wam przypadnie do gustu i choć trochę polubicie Lucasa bo mi smutno, że go nikt nie lubi hahaha. A i jak widać mam nowy szablon za który bardzo, ale to bardzo dziękuje Natalii, która pomimo tego, że miała do nauki genetykę to chciała odmienić mój blog i jak to mówi "bo dla treści odpowiedni jest profesjonalny szablon". I w ogóle dziękuje za te miłe słowa, które mi piszesz i jak zrozumiesz Lucasa to wtedy może i ja poczuje, że to opowiadanie jest inne jak i mój styl, że jest dojrzalszy.
Aaa i ogólnie dzisiejszy rozdział dedykuje Jastylli. A dlaczego jej? Bo kiedy nie dodaje rozdziału to zaraz dostaje milion wiadomości od niej kiedy coś się pojawi. I miło, że chociaż ktoś czyta to co piszę i zawsze czeka na coś nowego, że się nie nudzi. No i oczywiście to ona przewidziała, że ja powinnam siedzieć w knajpce z laptopem i tworzyć opowiadania. Więc może koniec na dzisiaj mojej przemowy, której zapewne i tak nikt nie przeczyta i zapraszam na 13 (moje ulubione rozdziały zawsze mają ten numer) i liczę na szczerą opinię. I chociaż na trochę polubienie Lucasa.

A i tak poza tym to miały być gorzkie żale Pauli, ale wyszło Lucasa :D

&&&



Wise men say only fools rush in

Miałam dzisiaj w pracy ciężki dzień. Nie miałam ani razu chwili, aby choć na chwilę odpocząć. A już nie wspomnę o tym, aby zjeść bądź się czegoś napić. Więc kiedy wracałam do domu nie marzyłam o niczym innym jak tylko o tym, aby odpocząć i nic nie robić. Ale jakie było moje zdziwienie kiedy przekroczyłam próg, a tam trwała kłótnia w najlepsze. Od razu weszłam na górę gdzie Marcos wydzierał się na Nacho i od razu zareagowałam.
  • Ej, ej. Co tu się dzieje?
  • Gówniarz dzisiaj zerwał się z lekcji tylko po to, aby zobaczyć się z ojcem!
  • Słucham? - i spojrzałam na mojego syna
  • Chciałem obejrzeć jego trening!
  • Słyszysz?!
  • Ej, ej przestańcie krzyczeć! - od razu podniosłam głos i nastała cisza – No właśnie, o to chodziło. Nacho dlaczego nic nam nie powiedziałeś i jechałeś sam po mieście i do tego uciekłeś z lekcji?
  • Bo chciałem zobaczyć tatę w akcji.
  • Zawsze możesz włączyć sobie powtórkę w telewizji. - mruknął Marcos, a ja go od razu zganiłam
  • Lepiej będzie jak zejdziesz na dół i czymś się zajmiesz. Pogadam z Nacho – i wskazałam małemu jego pokój i weszłam za nim
  • Przepraszam...
  • Przeprosiny przyjęte, chociaż to nie oznacza, że ominie cię kara i rozmowa. - i usiadłam na jego łóżku – Dlaczego nam nie powiedziałeś?
  • Bo wiem, że nikt by mnie nie zawiózł.
  • Lucas, a raczej tata wie? - a on od razu pokiwał głową – Skąd?
  • Odwiózł mnie. - a ja westchnęłam – Bardzo jesteś zła?
  • Tak. Nie wolno poruszać się samemu w twoim wieku po mieście. Za dużo zagrożeń czeka. Na dodatek mogła odwieźć cię do domu policja, a wtedy niektórzy mogliby mi ciebie odebrać. Świat dorosłych funkcjonuje inaczej. - i pogłaskałam go po głowie – Na dodatek nie można uciekać ze szkoły, z lekcji. Szkoła jest potrzebna, jest ważna i do tej pory lubiłeś do niej chodzić.
  • Bo lubię, ale nigdy nie widziałem jak tatuś gra. - i spuścił głowę
  • Trzeba było powiedzieć. Przecież mógłbyś pójść na mecz z Javierem. Wystarczy powiedzieć, poprosić a nie robić czegoś samemu.
  • Dobrze.
  • Mam nadzieję, że zrozumiałeś, że to co zrobiłeś jest złe. Dlatego na miesiąc masz szlaban na telewizję, komputer i do tego codziennie po szkole będziesz przepisywać po trzy duże strony „Nigdy nie będę poruszać się sam po mieście”.
  • Mamo. - jęknął a ja od razu surowo na niego spojrzałam – Przepraszam.
  • Po prostu nie rób nigdy więcej tego. - i dałam mu buziaka w głowę i wyszłam z jego pokoju i zeszłam na dół
  • I co powiedziałaś gówniarzowi?
  • Uspokój się. Mały rozumie, że to co zrobił jest złe i nigdy więcej tak nie postąpi. A ty nie musiałeś od razu na niego krzyczeć.
  • Jesteś dla niego za miękka. Powinien dostać porządne lanie.
  • Nie wtrącaj się w moje wychowywanie własnego dziecka!
  • Może lepiej powinnaś powiedzieć twojego i tego piłkarzyny. W końcu on więcej dla was znaczy niż ja. - rzucił i wyszedł z domu trzaskając drzwiami więc jedynie westchnęłam bo od jakiegoś czasu kompletnie nie potrafiłam się z Marcosem dogadać

Ale Marcos nie wracał już od jakiegoś czasu więc trochę się o niego martwiłam, ale kiedy wrócił zalany w trupa to jedynie zamknęłam mu drzwi od sypialni i musiał spać na kanapie. Byłam teraz wściekła, że zrobił coś takiego, a sam chciał małemu wymierzyć klapsa za to, że sam źle postąpił. Na dodatek miałam dzisiaj dyżur za koleżankę, więc odwiozłam małego do szkoły i pojechałam do szpitala.

Shall I stay
Would it be a sin


Po kolejnym ciężkim dyżurze postanowiłam pojechać w jedno miejsce, gdzie mogłam odpocząć psychicznie. Nie miałam naprawdę ochoty jechać do domu i kłócić się, dlatego wybrałam wzgórze z którego było widać panoramę Madrytu. Zatrzymałam się tam autem i usiadłam na masce wpatrując się w widok. Ale na moje nieszczęście długo sama tutaj nie posiedziałam bo zaraz obok mojego auta zatrzymało się inne i widziałam Lucasa. Wysiadł ze swojego auta i zaraz usiadł obok mnie.
  • Co tu robisz? - zapytałam a ten tylko wzruszył ramionami – Nie rób tak. Strasznie denerwujące to jest. - mruknęłam
  • Przepraszam.
  • Za co? Za to, że o mało co nie straciłam Nacho?
  • Słucham?
  • Już nie pamiętasz jak to twój syn uciekł ze szkoły, aby być na treningu, sam poruszał się po Madrycie i do tego go odwiozłeś?
  • O to... głupio wyszło.
  • Głupio? Czy ty chociaż raz pomyślałeś, że on jest za mały aby sam jeździć po Madrycie, a do tego jakby się ktoś nim zainteresował to mógłby nam go odebrać?
  • Nie pomyślałem o tym.
  • No tak bo ty kiedykolwiek pomyślałeś o czymś innym i kimś innym niż o sobie?
  • Oczywiście.
  • Jakoś w to wątpię. - mruknęłam – jeśli chcesz, aby Nacho był na jakimś twoim treningu to po prostu powiedź.
  • Przecież nic się nie stało.
  • Tak, ale mogło! Czy ty tego nie rozumiesz?! - i aż wstałam z maski
  • Nie musisz od razu krzyczeć na mnie.
  • Bo do ciebie nic inaczej nie dociera! I będę robić co mi się żywnie podoba bo mam do tego prawo! Nacho to mój syn i to zrozumiałe, że się o niego troszczę, ale ty nigdy tego nie zrozumiesz! Interesuje cię tylko to aby być sławnym i uwielbianym przez innych! Od zawsze tak było!
  • Zmieniłem się!
  • Jakoś tego nie widzę! Może i mydlisz oczy Nacho bo ciebie nie zna, ale ja wiem jaki jesteś!
  • Nie mydlę wcale mu oczu! Jestem dumny z tego, że pomimo mojej głupoty jest taki jaki jest! Że potrafiłaś sama go wychować na takiego mądrego dzieciaka! Myślisz, że nie jest mi wstyd, że mnie nie zna, i do tego ja nie znam jego? Każdego dnia plułem sobie w brodę, że was zostawiłem!
  • Ale ani razu nas nie szukałeś, nie chciałeś go!
  • Chciałem!
  • Taak? To kto kazał mi usunąć?!
  • I gdybyś to zrobiła to bym żałował tego tak samo jak ty! Kocham Nacho! Pokochałem go od momentu jak usłyszałem bicie jego serduszka, jak go trzymałem na swoich rękach i nawet nie wiesz jak żałuje, że nigdy nie usłyszałem z jego ust „tato”! Do tego przez moją głupotę, tak głupotę straciłem rodziców! Wiem, ze cię zraniłem, wiem, że zraniłem własnego syna, ale ja też cierpiałem.
  • To dlaczego nie szukałeś jego jak tak bardzo go kochasz? - i na niego spojrzałam
  • Bo kiedy na niego patrzę to boli mnie serce za to, że go zraniłem. - mówił patrząc w ziemię więc podeszłam do niego i podniosłam jego głowę za podbródek i widziałam, że płacze – Masz rację, nie jestem wart współczucia, prawdziwego szczęścia, ale nie zależy mi na tym. Nie robię też tego dla sławy bo nie chce, aby ktoś wiedział o Nacho bo chcę aby miał spokojne dzieciństwo jak do tej pory. Nie chce być dla niego ojcem, piłkarzem, zwłaszcza tym sławnym piłkarzem, idolem innych. Chce być dla niego takim ojcem jakim zawsze dla mnie był jego dziadek. Do którego może przyjść, porozmawiać o wszystkim. Żeby mógł na mnie liczyć i wiedzieć jak bardzo go kocham. - i łzy spływały mu po policzkach i nigdy nie widziałam go w takim stanie
  • To dlaczego mu tego nie powiesz?
  • Powiem co?
  • Jak bardzo go kochasz. To nie boli, a może pomóc. Wystarczy, że powiesz mu to co czujesz tu – i dotknęłam jego klatki, w miejscu gdzie jest serce – Musisz pokonać strach przed tym i tym, że nie będziesz idealnym ojcem. Bo nikt nie jest idealny.
  • Ale ja chce być taki dla Nacho. Chce naprawić to wszystko co go spotkało przez moją głupotę i chęć bycia sławnym. Ok jestem sławny, ale co mi z tego? Jak jedynym miejscem gdzie mogę się od tego wszystkiego odciąć jest to miejsce bądź moje mieszkanie, puste mieszkanie w dodatku bo nie mogę znaleźć nawet normalnej dziewczyny bo wszystkie lecą na mnie nie jak na Lucasa, zwykłego chłopaka z Galicji, ale jak na Lucasa tego piłkarza Realu Madryt. I tak masz rację, zawsze chciałem aby tak było. Ale dopiero teraz, kiedy w końcu dojrzałem wiem, że nie na tym polega nasze życie. Co mi po sławie jeśli nie mam rodziny? Codziennie spotykam w szatni kolegów, którzy mają dzieci, żony i trenują. Są ideałem a ja? Jestem zwykłym śmieciem, który boi się własnego syna, a już nie wspomnę o tym jak bardzo boję się jego mamy. Tak, boję się ciebie Paula bo nie wiem co się może wydarzyć. Zraniłem ciebie i to bardzo i przed tobą też jest mi wstyd. Nie doceniłem tego jaką jesteś przeciwniczką, wziąłem cię za wszystkie te dziewczyny, które spotykałem w młodości, łatwe i nic nie warte. Ale nie zauważyłem tego jaka jesteś naprawdę. I dlatego wstyd mi, że musiałaś spotkać mnie na swojej drodze, że musiałaś tyle wycierpieć. Ale z drugiej strony podziwiam cię za wszystko co zrobiłaś. Mówisz, że nie ma idealnych osób, mylisz się. Ty jesteś ideałem, dla mnie, dla naszego syna. Zawsze myślałem, że to ojciec jest ideałem dla syna, chce być taki jak on. Ale w tym wypadku jestem dumny, że Nacho chce być taki jak ty. Że znalazł wzór do naśladowania w tobie, a nie we mnie. I wiem, że do końca życia będę miał u ciebie dług wdzięczności, że po tym wszystkim mogę spotykać się z własnym synem, który teraz dopiero pokazuje mi czego tak naprawdę mi brakowało. Brakowało mi jego... jego głosu, uśmiechu po ciężkim dniu.
  • Nie jestem idealna. - szepnęłam, chociaż to co powiedział wbiło mnie porządnie w ziemię – Nikt nie jest. I masz rację, nie było łatwo ale musiałam być silna dla Nacho.
  • Wszystko co robisz jest dla niego, a co z tobą?
  • Kiedy trochę dłużej pobędziesz z synem sam zrozumiesz. Nie będę utrudniać waszych kontaktów, tylko musisz wcześniej ustalać ze mną, żeby nie było takich sytuacji. Jeśli chcesz go gdzieś zabrać to po prostu powiedź. Nie gryzę jak widzisz, da się ze mną zamienić choć kilka zdań bez krzyku. A teraz powinnam wrócić do domu. - i podeszłam do drzwi
  • Paula?
  • Tak? - i na niego spojrzałam
  • Dlaczego to wszystko robisz?
  • Bo kocham Nacho i wiem, że brakuje mu ciebie. Marcos nigdy mu nie zastąpi biologicznego ojca bo nie jest do niego podobny.
  • Znowu robisz to dla niego? - a ja jedynie wsiadłam do auta i odpaliłam, ale jeszcze zatrzymałam się przed nim i opuściłam szybę
  • Postaraj się tego nie spieprzyć. Jeśli naprawdę się zmieniłeś, dojrzałeś to nie będzie trudne, ale obiecaj mi, że nigdy nie zranisz naszego syna.
  • Obiecuje. - powiedział dobitnie a ja z lekkim sercem odjechałam w stronę domu w którym czekał na mnie Nacho...

Some things are meant to be
So won't you please take my hand, and take my whole life too

sobota, 27 października 2012

Rozdział 12.

Rozdział miał być w tygodniu, ale byłam wypruta z flaków. A do tego miał być wcześniej, ale jak wróciłam po szkole (tak poza tym śnieżycę mam za oknem) to poszłam spać i dlatego rozdział dodaje dopiero teraz i przepraszam za badziew. I nie martwcie się jak będą rozdziały się ukazywały w takim tempie, ale nie mam nic do przodu a czekają na mnie 4 prace zaliczeniowe. A do tego od zmęczenia nie marzę o niczym innym jak o łóżku więc trzeba się uzbroić w dużą cierpliwość. Jedną oddałam dzisiaj, spędziłam nad mapką europy aż 6 godzin i uwierzcie. Nie widziałam już nic później.

&&&


Dzisiaj był dla mnie najważniejszy dzień. Po raz pierwszy po latach miałem spotkać sie z Nacho i nie mogłem wytrzymać w domu. Dlatego na treningu roznosiła mnie energia co oczywiście zostało zauważone przez trenera jak i innych zawodników. Ale nie przejmowałem się tym, a tylko jako pierwszy poleciałem do szatni i pod prysznic. Wyszykowałem się przy głupich docinkach kolegów i z spakowaną torbą pojechałem w stronę umówionego miejsca. Ulubiony park mojego syna. Już z oddali ich zobaczyłem i tylko wziąłem głęboki wdech i ruszyłem odważnym krokiem w ich stronę. Kiedy się zbliżałem, widziałem nerwowe ruchy Pauli, ale nie ma się co dziwić. W końcu to dla niej było zupełnie co innego, tak samo jak dla mnie bo w głębi duszy denerwowałem się i to bardzo. Zatrzymałem się za nimi i powiedziałem jedno słowo jakie przyszło mi w tym momencie do głowy.

- Hej. - i od razu się odwrócili i zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałem co mam w tym momencie zrobić, przytulić małego czy może coś powiedzieć?
- Hej. - powiedziała oschło Paula, a mój syn się mi przyglądał zaciekawiony
- Hej Nacho. - i się do niego uśmiechnąłem a on tylko pokiwał mi głową - Może usiądziemy, albo pójdziemy do jakiejś kafejki co?
- A mogę zostać tutaj i kupić sobie loda z budki?
- Oczywiście. - powiedziała Paula a ja od razu dałem mu pieniądze więc pobiegł
- Rozmawiałaś z nim?
- Inaczej bym tu go nie przyprowadziła. W końcu wolę go nastawić jakoś psychicznie na takie spotkanie niż od razu rzucać na głęboką wodę. - mruknęła
- No tak. Ale dziękuje, że przyszliście.
- Nie robię tego dla ciebie. Robię to dla mojego syna, który niestety tęskni za ojcem. Chociaż jest takim debilem.
- Żałuje, ale nie musisz mi o tym ciągle przypominać.
- Słuchaj Lucas. - i się odwróciła w moją stronę - Takie bajki to możesz zachować dla siebie ok? Ja tylko proszę o jedno. Nie rań jego bo inaczej to znikniemy z twojego życia już na zawsze, tak jak chciałeś. I teraz kompletnie nie wiem po co ci aż tak na tym zależy. W końcu tyle dawałam sobie rady sama, przez tyle lat miałeś nas gdzieś więc co się tak na prawdę zmieniło? Bo nie uwierzę, że akurat Ty i twoje sumienie.
- To musisz uwierzyć, że nigdy nie chciałeś was tracić. - i w tym momencie przyszedł Nacho - Więc na co masz ochotę, oczywiście oprócz lodów? - i się do niego uśmiechnąłem
- Zawsze chodzę na boisko i gram w kosza. - i pokazał piłkę więc pokiwałem głową - Oczywiście jeśli mogę?
- Jasne i nawet z tobą zagram. - zaśmiałem się i go pociągnąłem na boisko, ale tak na prawdę chciałem uciec od Pauli bo wiedziałem, że ma ochotę mnie zabić i dalej się kłócić, a nie chciałem tego robić... przynajmniej nie przy Nacho

Ale o dziwo mały nie miał jakiegoś dużego dystansu do mnie. Może też dlatego, że byliśmy podobni do siebie. Z czego byłem dumny bo zawsze chciałem mieć swoją kopię. Jednak po zabawach zgłodnieliśmy i dlatego postanowiłem zaprosić ich na jakiś obiad i o dziwo Paula się zgodziła. Zadowoleni z Nacho zjedliśmy pyszny obiad w jednej z najlepszych restauracji jakie znałem bo chciałem wywrzeć jak najlepsze wrażenie nie tyle co na synu, a na jego mamie. Chciałbym choć w małym stopniu dobrze dogadywać się z nią, ale wiedziałem, że na to nie mam co liczyć. Paula była uparta i to bardzo, a do tego zraniona. Jednak po mile spędzonym czasie z własnym synem mogłem odpocząć w swoim mieszkaniu przed kolejnym dniem treningów i rozmyślałem nad tym co mnie dzisiaj spotkało. Paula zgodziła się na kolejne spotkania i tylko miałem zadzwonić do niej wcześniej i się do wszystkiego umówić. Byłem zadowolony, bo mogłem już spędzać czas sam na sam z Nacho, a na tym zależało mi najbardziej. Abym mógł w jakiś sposób odbudować więź jaka mnie z nim łączy. Tyle, że musiałem polecieć do Anglii bo chcieli mnie wypożyczyć i dlatego zostałem wysłany przez własnego managera aby wszystko samemu sprawić choć nie wiem dlaczego. Siedziałem właśnie w samolocie w drodze do Manchesteru i przymknąłem oczy. Śnił mi się jakiś głupi sen więc od razu się obudziłem i przetarłem swoje zaspane oczy. Od razu widziałem wzrok jakiejś babci, która obok mnie siedziała więc tylko się do niej uśmiechnąłęm a ona zapytała.

- Musi pan bardzo kochać tą Paulę jak chciał ją uratować spod rąk rekina.
- Słucham? - i przepraszam bardzo, ale skąd ona wie co mi się śniło?
- Trochę pan głośno mruczał przez sen.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. Ale to pana żona?
- Nie. To matka mojego syna. - od razu powiedziałem a ona się uśmiechnęła
- Dzieci to najlepsze co nas w życiu spotyka. Sama mam czwórkę, a do tego teraz cudowne wnuki.
- Miło to słyszeć. - i sam się do niej uśmiechnąłem - I zgadzam się, że dzieci to coś wspaniałego.
- Synek czy córka?
- Syn.
- No to gratuluje. Pewnie pana oczko w głowie?
- Raczej oczko w głowie mamy. - zaśmiałem się - Ale to pewnie normalne, że mama chce jak najlepiej dla swojego dziecka.
- Tak. - i się uśmiechnęła pewnie do swoich wspomnień - Nigdy nie jest łatwo, ale jeden uśmiech dziecka i wszystko mija. Do tej pory nie żałuje, że zrezygnowałam z kariery i nie wyjechałam zostawiając ich z ojcem w Madrycie.
- Zrezygnowała pani?
- Tak. Mogłam prowadzić zajęcia na uniwersytecie w Londynie, ale postawiłam na dzieci i zostałam w domu.
- Rozumiem. - i się zamyśliłem i na szczęście nic już nie mówiła do końca naszej podróży

Dała mi ta rozmowa dużo do myślenia. Co mi po wypożyczeniu jeśli stracę ponownie Nacho? W końcu mogłem siedzieć na ławce i grać w jakiś pojedyńczych meczach, ale bym miał go przy sobie. Wylądowaliśmy na miejscu i wszystko oglądałem, słuchałem co mają mi do powiedzenia, aż w końcu mogłem wrócić do domu. Oczywiście w gazetach i na portalach było dosyć głośno o mojej podróży, ale nie miałem akurat tego na uwadze. Wylądowałem w Madrycie i od razu dopadł mnie mój przyjaciel i tylko na mnie spojrzał jak na jakiegoś idiotę i widziałem, że jest zdenerwowany. Bo w końcu walczył o to dniami i nocami, o to, abym grał. A ja tylko stanąłem przed nim i rzuciłem.

- Chce być przy Nacho. To wszystko. - a on się o dziwo uśmiechnął
- Myślałem, że tego nigdy nie powiesz. - i wziął ode mnie walizkę - Chodź jedziemy na jakieś porządne jedzenie i mi wszystko opowiesz.
- Nie ma co. Tylko chciałem podziękować za to, że otworzyłeś mi oczy. I prosić po raz kolejny, abyś nie popełniał tych samych błędów co ja jako ojciec.
- A ty napraw wszystko ze swoim dzieckiem a i może z jego matką. Bo pewnie nie jest to łatwy orzech do zgryzienia, ale wierzę w to, że się uda.
- Chcę najpierw odzyskać zaufanie Nacho i dobry kontakt - taki jaki ma z mamą. A później zajme się Paulą, tak aby mi pozwalała na więcej.
- Pokaż jej swoje prawdziwe ja, te zmienione.
- Taki mam zamiar. - i od razu się uśmiechnąłem nastawiony pozytywnie

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 11.

Eeee myślałam, że dopiero 10 rozdział i mam jeszcze jakiś tydzień a tutaj nie hahaha :D niech ktoś za mnie napisze te dwa rozdziały, które mi brakują proszęeeee:D

ps. to mój ulubiony rozdział więc proszę o wyrozumiałość buhahaha :D

&&&



Stałam w kuchni wycierając naczynia ścierką. A za mną siedział Nacho, który odrabiał lekcje i starałam się jak mogłam skupić na tym zajęciu, aby mu pomóc, choć w głowie dalej miałam Lucasa i jego odwiedziny. Od tamtego momentu nie widziałam go, ale czułam, że czeka tylko na odpowiedni moment. Ale z drugiej strony sama dobrze wiedziałam, że mu ten temat porozmawiać z synem i go jakoś przygotować. Dlatego wzięłam głębszy wdech i odwróciłam się do niego i widziałam idealną kopię Lucasa więc tylko usiadłam obok niego. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam i pogłaskałam go po głowie.
  • Coś źle mamusiu?
  • Nie, nie. Wszystko dobrze czytasz. - na co dostałam jeszcze szerszy uśmiech – Jednak chciałabym z tobą o czymś porozmawiać.
  • Ale byłem grzeczny. Nic nie zbroiłem. - od razu się bronił na co się zaśmiałam cicho
  • Wiem, wiem. Jednak chodzi o coś innego.
  • Tak?
  • Myślisz czasem o tacie? - a on spuścił główkę i po chwili nią pokiwał, że tak – Tęsknisz za nim?
  • Bardzo. Zawsze wszyscy w szkole mówią o tym co robią ze swoim tatusiem.
  • Rozumiem. - westchnęłam – A co jeśli by pewnego dnia zjawił się w drzwiach?
  • Nie wiem.
  • A chciałbyś?
  • Tak, ale nie chce też abyś była smutna, albo zła.
  • Kochanie – i go przytuliłam – Jestem dużą kobietką i sobie poradzę. Nie musisz mnie chronić.
  • Ale chce. - i sam się do mnie przytulił
  • Kocham cię mój najmądrzejszy mężczyzno na świecie. Bardzo mocno. - i dałam mu buziaka w główkę
  • Ja też cię kocham mamo.

Kiedy nadszedł wieczór to tylko poszłam wyrzucić śmieci i widziałam auto Lucasa, które stało niedaleko i tylko westchnęłam. Naciągnęłam bardziej rękawy na dłonie i poszłam w jego kierunku i zapukałam w szybę na co ją opuścił.
  • Jeśli go zranisz to będziesz miał ze mną do czynienia.
  • Nie chce nikogo ranić.
  • Trzeba było myśleć o tym wcześniej. Możesz się z nim spotkać pojutrze w parku. Będę razem z nim.
  • Dziękuje, to naprawdę dla mnie dużo znaczy.
  • Oszczędź to sobie. Między mną a tobą nie będzie żadnych rozmów. Tylko będziesz widywać się z synem to wszystko. A mi daj święty spokój.
  • Rozumiem. - i spuścił głowę, a ja od razu odwróciłam się na pięcie – Paula! - i wysiadł więc spojrzałam na niego – Przepraszam. Za wszystko.
  • Jest za późno. Zdecydowanie za późno.

I zostawiłam go samego i jak najszybciej udałam się do domu gdzie słyszałam śmiech mojego syna, który bawił się z Javierem. Tylko poszłam na górę, gdzie zamknęłam się w sypialni i wyciągnęłam spod łóżka jedno pudełko, o którym nie wiedział Marcos. Otworzyłam go i wyciągnęłam z niego stary zeszyt, który w szkole służył mi za pamiętnik. Otworzyłam na konkretnej stronie i widziałam moje zdjęcie z Lucasem. Kiedy jego usta dotykały moich. Byłam wtedy szczęśliwa i zakochana jak na nastolatkę przystało. Wtedy nie wiedziałam, że moje życie się tak potoczy, że zamiast spełniać marzenia muszę dbać o to, aby mój syn miał wszystko co zapragnie i mógł sam rozwijać swoje zainteresowania i co najważniejsze spełniać swoje marzenia. Był taki sam jak ojciec... wiecznie uśmiechnięty, jednak z tą różnicą, że pomimo różnicy wieku, był od niego mądrzejszy. Nie raz zdarzało się, że po głowie chodziły mi myśli, jak to jest, że mały pomimo takiego wieku rozumie i potrafi doradzić z dziecięcą naiwnością zdecydowanie lepiej niż dorosły człowiek. Przeszłam na dalszą stronę pamiętnika, gdzie było wklejone zdjęcie Nacho w moim brzuszku. Pogłaskałam tą białą plamkę i uśmiechnęłam się sama do siebie. Pomimo upływu lat, nie żałuje swojej decyzji. Chociaż ciąża nie była czymś przyjemnym to nigdy bym nie oddała tych wszystkich wspomnień od pierwszych dni Nacho. Wspomnień jego pierwszego słowa, pierwszego ząbka, kroków jak i uśmiechu. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy po raz pierwszy powiedział mi, że mnie kocha. Dwa szczere, płynące z serca słowa, które zawsze chciałam usłyszeć z ust jego ojca. Przewróciłam na kolejna kartkę gdzie miałam zdjęcie Lucasa, który karmił małego po raz pierwszy. Pogłaskałam ich dwóch po policzkach i poczułam pierwszą łzę na swoim, więc szybko ją wytarłam i schowałam wszystko w najciemniejszy kąt. Usiadłam na łóżku i przeprasowałam dłońmi swoje spodnie. Musiałam zebrać się w sobie i udawać od nowa, że wszystko gra. Przed samą sobą jak i przed resztą. Bo w końcu byłam silną kobietą... a przynajmniej chciałam taką być.

Lucas

Wróciłem do pustego jak i ciemnego mieszkania i od razu zapaliłem jedną, małą lampkę. W sercu radowałem się, że będę mógł spotkać się z Nacho, jednak z drugiej strony sumienie mnie dręczyło. Widziałem, że Paula nie chce mieć nic ze mną do czynienia i widziałem, że sprawiłem jej ogromny ból. Dopiero teraz, po latach zrozumiałem jaki ze mnie debil. Jak mogłem wykorzystać tak kobietę i zostawić ją samą sobie? Czemu musiałem być takim nieodpowiedzialnym szczeniakiem, któremu zależało jedynie na sławie i graniu? Co mi teraz po tym, że tak robiłem? Sława – owszem mam ją, ale do tego mam puste mieszkanie i zero perspektyw na udany związek z kimś kto nie będzie chciał być ze mną jedynie dla prestiżu i wybiciu się. W końcu nie jednej modelce w tym pomogłem i za co? Za kilka numerków i super wakacje, które zawsze opiszą w gazecie. Ale oprócz udanego związku straciłem coś jeszcze, coś bardziej cennego... a mianowicie straciłem rodzinę. Syna, rodziców – za którymi tęskniłem coraz bardziej. Za potrawami mamy, za dobrą radą ojca. Zawsze byli idealnymi ludźmi. Zawsze razem, przez tyle lat. A ja nie potrafiłem choć odrobinę wykorzystać to, czego mnie nauczyli przez tyle lat. Jedną decyzją, jednym czynem przekreśliłem wszystko to, na czym powinna się opierać nasza egzystencja. Po co mi sława, jeśli nie mam z kim się nią cieszyć? Po co mi wszystkie dobre oceny, zwycięstwa, medale i puchary jeśli nie mam komu ich zadedykować. Miałem swój pokój pamiątek, ale wiem, że to wszystko powinni mieć moi rodzice. Jedyni ludzie, którzy od małego mnie zachęcali do gry i wspierali przy porażkach i kontuzjach. Bez niczego jeździli ze mną do innego miasta, abym mógł trenować. I jeździli ze mną po różnych lekarzach kiedy była taka potrzeba. Oddali mi całą swą bezinteresowną miłość – taką jaką zawsze daje rodzic dziecku. A ja nie potrafiłem tego docenić i nie potrafiłem przekazać tego samego swojemu synowi. Bo go opuściłem wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebował. Na jego miejscu nienawidziłbym takiego ojca więc też bałem się jak zareaguje na moją obecność w jego życiu. Tyle, że nie chciałem go stracić drugi raz w życiu, bo wiem, że tego bym nie wytrzymał. Wiedziałem, że teraz muszę stanąć na rzęsach, aby wynagrodzić mu te wszystkie lata. Poszedłem do sypialni i od razu wyciągnąłem album ze zdjęciami. Na sam widok Nacho w moich ramionach się uśmiechnąłem do siebie. Dobrze pamiętam kiedy go wziąłem po raz pierwszy na ręce. Było to w szpitalu, zaraz praktycznie po narodzinach. Pamiętam te jego oczka i małe dłonie, które wystawały z kocyka. Na drugim zdjęciu byli jego dziadkowie, którzy całą miłość do mnie przelali na wnuka. Byłem z nich dumny, że pomagali i dalej pomagają Pauli. Dlatego złapałem za telefon i wykręciłem dobrze mi znany numer, choć po tylu latach nie wykręcany. Usłyszałem głos swojej mamy i po prostu się rozpłakałem.
  • Lucas?
  • Przepraszam mamo... przepraszam za wszystko. - płakałem jej do słuchawki, ale nie wstydziłem się tego
  • Synku już dobrze. - szepnęła i słyszałem jej drżący głos
  • Nie jest dobrze. Zraniłem osoby, które są dla mnie najważniejsze.
  • Dlatego musisz to odbudować. Nigdy nie jest za późno, pamiętaj o tym.
  • Ale jak?
  • Otwórz serce i poszukaj tego małego, kochanego chłopczyka w sobie.
  • Zraniłem was i chciałbym...
  • Wiem synku, wiem. Nami się nie przejmuj. Miłość rodzica wszystko zniesie. A teraz wiemy, że tego żałujesz. Dlatego odbuduj wszystko to co straciłeś z własnym dzieckiem. Uwierz mi, że nie ma nic lepszego niż po ciężkim dniu uśmiech własnego synka.
  • Kocham cię mamo. - szepnąłem
  • Wiem Lucas, ja też mocno cię kocham. Ale powiedź te dwa słowa tym, którzy w tym momencie na to najbardziej zasługują.   

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 10.

O ja.. własnie dotarło do mnie, że mam 2 rozdziały do przodu ahh niech mnie ktoś kopnie, abym pisała dalej no proszę :D

no chyba, że nie chcecie bo nie przypadł wam do gustu

&&&


Wracałam z nocnego dyżuru wykończona. Miałam całą dobę za sobą bo zamieniłam się z koleżanką. I dlatego teraz o niczym innym nie marzyłam jak o łóżku i porządnej kąpieli. Zwłaszcza, że miałam cały dom dla siebie. Wchodziłam po schodkach kiedy zobaczyłam kogoś, kogo nie chciałabym już nigdy więcej widzieć. Ale bez słowa zaczęłam otwierać drzwi, aby po prostu uciec i zamknąć mu przed nosem drzwi.
  • Nic nie powiesz? - zapytał Lucas a ja od razu pokiwałam głową, że nie – Ok to ja będę mówić. Choć pięć minut mi daj. Nie przyjechałem tu po to, abyś się obawiała o Nacho. Nie chce ci go odebrać, tylko po prostu chciałbym odzyskać kontakt z synem. Wiem, że cię zraniłem, zostawiłem w potrzebie, ale codziennie tego żałuje i wiem, że minęło sporo czasu, ale zależy mi na tym. Nie musisz nawet ze mną rozmawiać, po prostu pozwól mi się z nim spotkać.

A ja jedynie na niego spojrzałam, weszłam do środka i zamknęłam mu przed nosem drzwi. Ale na moje nieszczęście od razu zawołał.
  • Rozumiem, ale udowodnię ci, że to nie moja kolejna zachcianka, a dojrzała decyzja. I mam nadzieję, że zmienisz zdanie.

Spuściłam głowę i od razu myślałam o tym wszystkim. Na dodatek Lucas odjechał więc jedynie westchnęłam i poszłam na górę do łazienki. Puściłam wodę i czekałam aż będę mogła się wykąpać. Przez niego znowu miałam mętlik w głowie i nie wiedziałam co mam zrobić. Nigdy nie myślałam, że przyjdzie do mojego domu i zacznie mówić coś takiego. Jego rodzice mi obiecali, że nie powiedzą mu gdzie mieszkam, ale jak widać nie dotrzymali słowa. Dlatego kiedy woda zrobiła się zimna to wyszłam z niej i założyłam szlafrok. Wyciągnęłam z szafy świeże ciuchy i zeszłam na dół gdzie widziałam jeden wielki syf. Tylko westchnęłam i na jakiś czas przestałam myśleć o moim byłym. Kiedy dom błyszczał to do środka wszedł Marcos i zdziwiony na mnie spojrzał.
  • Oł, a tu się co dzieje?
  • Sprzątam.
  • No to ja wiem, ale zawsze jak coś się dzieje to mamy błysk.
  • Nic się nie dzieje.
  • Naprawdę? - i do mnie podszedł i wziął sobie wodę z lodówki
  • Tak. - rzuciłam ostro
  • Ok, ok. Nie gryź kocico. - zaśmiał się
  • Nie gryzę idioto. - i wycierałam blat
  • Ok, mamy dzisiaj te dni czy co?
  • Lucas tu był.
  • Kto? - a ja na niego spojrzałam jak na głupka – Co ten idiota chciał?
  • Odzyskać Nacho.
  • Teraz sobie przypomniał o jego istnieniu? Szybki jest. - i wyrzucił butelkę do kosza
  • Nacho potrzebuje ojca.
  • Ojca? Owszem i go ma. No chyba, że już nie chcesz być moją żoną.
  • Marcos to nie tak. - westchnęłam – Lucas jest jego biologicznym ojcem. A na dodatek Nacho jest bardzo do niego podobny.
  • Nie, Nacho jest podobny do ciebie i to ja jestem jego ojcem. A ten debil ma się tutaj nie pojawiać bo jak go zobaczę to nie pozna samego siebie.
  • Marcos!
  • No co? I do ciebie też ma się nie zbliżać. - i wyszedł z domu z trzaskiem drzwi
  • Dziękuje, że pomagasz. - rzuciłam i zrobiłam sobie kawę i usiadłam na krześle

Myślałam nad wszystkim i w sumie z jednej strony nie chciałam, aby się widywał z małym, ale z drugiej strony gdybym była na jego miejscu to bym chciała widywać się z własnym synem. Nie wiem, może jednak dojrzał. W końcu teraz był o wiele starszy. Położyłam głowę na blacie i zamknęłam oczy.
  • Hej siostra. - zaśmiał się Javier – Co jest?
  • Mam problem to wszystko.
  • Problem, ale na pewno to jakoś rozwiążesz.
  • Myślę, że akurat z tym będzie problem.
  • Nie martw się, zawsze się da wszystko rozwiązać. A ty zawsze wszystko rozwiązujesz.
  • Staram się. - westchnęłam – Ale jak przyjdzie tu taki koleś z przerwą między zębami to nie wpuszczaj go ok? Tylko powiedź mi, że przyszedł.
  • Wiesz...
  • Hmm? - i na niego spojrzałam
  • Był już tu i kazałem mu przyjść dzisiaj jak będziesz.
  • Javier!
  • No co?
  • Jeszcze się pytasz? Nie mam ochoty na niego patrzeć, z nim rozmawiać a Marcos się wściekł.
  • A Nacho ma prawo widywać się z ojcem za którym tęskni.
  • Ma ojca.
  • O tak? Paula... jesteś moją siostrą, której nie znałem. Przygarnęłaś mnie, choć kompletnie mnie nie znałaś. Na dodatek gdyby Nacho miał ojca to by na Marcosa mówił tato, a nie wujek. Czy ty nie widzisz tego, że mały tęskni za Lucasem? Nigdy nie miałem ojca... ale zawsze o nim marzyłem. I tak samo jest z twoim synem.
  • Mogę zostać sama?
  • Jasne, ale przemyśl to i nie gniewaj się na mnie. Chciałem być szczery.

Westchnął i poszedł do siebie a ja jedynie rzuciłam głowę na blat. Że też wszystko musi się akurat mi zwalać tak na głowę. Jakbym nie mogła sobie w spokoju żyć.  

sobota, 13 października 2012

Rozdział 9.

Aj mamy już 9 a ja mam lenia i nie chce mi się wrzucać dalszych rozdziałów do worda i poprawiać i pisać dalej haha :d niech mnie ktoś kopnie :D

&&&


Lucas

Wróciłem z treningu przeglądając swoją pocztę i zastanawiając się jakie to reklamówki nowych sklepów mi wrzucili do skrzynki. Ale kiedy chciałem wejść do mieszkania to rozdzwonił się mój telefon więc go wyciągnąłem z kieszeni spodni i odebrałem, nawet nie patrząc kto dzwoni.
  • Odczep się od niej Lucas. - usłyszałem męski głos więc spojrzałem zdziwiony na wyświetlacz i widziałem podpis „dom”
  • Słucham?
  • Nie będę się powtarzać synu. Odczep się od Pauli i od Nacho. Nie są ciebie warci.
  • Też się cieszę, że po tylu latach cię słyszę tato. Ale nie uważasz, że to nie wasza sprawa?
  • Zostawiłeś ich kilka lat temu i gdyby nie my to nie wiadomo gdzie by się znalazł mój wnuk. Pomyślałeś o tym może?
  • Wiem, że zrobiłem wtedy poważny błąd, ale chce go naprawić.
  • Nie uważasz, że to za późno? Paula ułożyła sobie życie na nowo. Ma pracę, narzeczonego i my możemy w spokoju widywać naszego wnuka. A ty myśląc, że teraz z kasą się pojawisz to wszystko naprawisz to jesteś w błędzie.
  • Tato! Żałuje tego od momentu jak się dowiedziałem!
  • Jest za późno więc lepiej powiedź swojemu Dawidowi, aby nie nachodził jej bo wtedy znowu przeniesiemy ją w inne miejsce. - i się wyłączył a ja od razu zakląłem i wykręciłem do Dawida
  • Tak? - usłyszałem głos Olali
  • Podaj mi Dawida. - rzuciłem
  • Cześć Lucas, Dawid się kąpie.
  • To powiedź mu, że ma od tej chwili nie zbliżać się do mojej rodziny! Jak jeszcze raz pojedzie do Pauli to mu wpierdolę i zmienię menagera! - i sam się wyłączyłem rzucając telefonem o kanapę

Myślałem, że da mi czas. Chciałem to wszystko rozplanować po swojemu, a teraz jestem w czarnej dupie. Paula na pewno będzie teraz na mnie cięta i nie mam się co tam pokazywać. Na dodatek telefon od mojego ojca. Wiedziałem, że rodzice odwrócili się ode mnie właśnie z tego powodu. Z powodu, że zostawiłem mojego syna. Kiedy emocje opadły to tylko schowałem głowę w dłoniach i odrzucałem połączenia od mojego przyjaciela. Nie miałem w tym momencie nawet najmniejszej ochoty z nim rozmawiać bo wszystko skomplikował. Wziąłem kurtkę w ręce i kluczyki od auta. Wsiadłem do niego i skierowałem się w jedno miejsce. Wysiadłem szybko i odważnym krokiem skierowałem się do drzwi w które zapukałem. Choć trochę musiałem czekać, aż drzwi się otworzą i stanął w nich jakiś chłopak.
  • Tak?
  • Jest Paula?
  • Nie ma. - a ja od razu spuściłem głowę – Przekazać coś jej?
  • Nie, nie trzeba. - westchnąłem i się cofałem
  • Jesteś Lucas co nie? - usłyszałem więc się odwróciłem – Nacho jest podobny do ciebie.
  • Mam nadzieję, że nie.
  • Z wyglądu, nie znam cię na tyle aby wiedzieć czy z charakteru. Ale jeśli chcesz odzyskać syna to lepiej uważaj.
  • Uważać? Na co?
  • Jej narzeczony za tobą nie przepada.
  • Nie dziwię się. Paula też.
  • Wystarczy z nią pogadać. Pojutrze ma wolny dzień. Jeśli ci zależy to przyjdź. - rzucił a ja na niego spojrzałem uważnie
  • Dlaczego ci tak na tym zależy?
  • Nigdy nie poznałem jak to jest mieć pełną rodzinę. Z mamą i ojcem.
  • Przecież Nacho będzie mieć. - zauważyłem
  • Mówi na niego wujek. Paula nigdy nie wymazała cię z jego pamięci. A chłopak jest zbyt mądry i czeka na to, aż jego tato w końcu go odwiedzi.
  • Skąd taka pewność i w ogóle dlaczego mi to mówisz? Może to ty jesteś narzeczonym, który chce mnie w tym momencie zwabić i pobić?
  • Już mówiłem. Nigdy nie miałem pełnej rodziny i wiem jak to jest być małym chłopcem czekającym na tatę. A kim jestem? Jej bratem.
  • Bratem? Paula nie miała...
  • Teraz już wiesz. - i uśmiechnął się lekko – Jeśli ci zależy to za dwa dni będziesz mógł z nią pogadać. Jeśli nie... to lepiej się nie pojawiaj. Paula nie zasługuje na obietnice, które nie będą dotrzymane. Już za dużo w życiu przeszła.
  • Wiem...
  • Po prostu nie zrań jej i Nacho. Napraw błędy bo masz na to jeszcze czas. Później będzie za późno.

I zamknął drzwi więc tylko westchnąłem i ruszyłem do swojego auta. Odjechałem w stronę swojego mieszkania i analizowałem wszystko, ale jednak kiedy wszedłem do mieszkania to wziąłem butelkę piwa i poszedłem na taras. Jedyne miejsce w którym mogłem w tym momencie nad wszystkim pomyśleć. Ale oczywiście nie byłem sam bo zaraz pojawił się obok mnie Dawid. Tylko na niego spojrzałem i wziąłem porządny łyk piwa.
  • Przepraszam, ale musiałem coś zrobić dla twojego dobra.
  • Nacho czeka na mnie.
  • Słucham?
  • Nie uśmierciła mnie, ani nic. I mówi do narzeczonego Pauli – wujek.
  • Skąd ty to?
  • Pojechałem do nich. Chciałem raz na zawsze wszystko wyjaśnić.
  • Iii?
  • I nie było jej. - westchnąłem i się napiłem piwa – Ale jej brat mi o tym powiedział.
  • Więc w sumie moja wizyta u niej nie była taka zła.
  • Ale skomplikowała... Paula jest podejrzliwa i nieufna, więc będzie mi teraz ciężko.
  • Dasz radę.
  • Skąd taka pewność? - i na niego spojrzałem
  • Bo cię znam. Jak czegoś pragniesz to, to osiągasz. Jestem ambitny i grasz gdzie grasz. A na dodatek czarowałeś i czarujesz tyle dziewczyn, że i jej zawrócisz od nowa w głowie.
  • Nie chce jej zawracać w głowie. Chce tylko odzyskać syna, to wszystko.
  • I to jest dobra odpowiedź. A teraz uciekam do żony. - uśmiechnął się i wyszedł z mieszkania gdzie zostałem sam i uśmiechnąłem się do siebie bo może nic straconego?

środa, 10 października 2012

Rozdział 8.

Więc dzisiaj wyjątkowo wcześnie bo pozdrawiam z czerwonym noskiem i kichaniem co 5 sekund. A tak na poważnie to mam dzisiaj dzień wolny i zaraz uciekam szaleć po lumpie i sklepach więc dodaje nowe rozdziały. :)

&&&


Paula

Dzisiaj znowu miałam wolny dzień więc się z niego jak najbardziej cieszyłam. Mogłam sobie wywołać zdjęcia, które zrobiłam wcześniej na spacerze z Nacho i jeszcze na meczu, na którym dobrze się bawiłam z Javierem. Ale wszyscy uciekli do pracy, szkoły więc miałam wolne i mogłam zająć się domem. Na dodatek Javier obiecał, że to on dzisiaj odbierze małego. Dlatego w spodenkach i bokserce biegałam po domu i ścierałam kurze, odkurzałam i robiłam pranie. Do tego sprzątałam w pokojach z ciuchami, a już tym bardziej u małego. Ale kiedy właśnie ściągałam pościel u małego to usłyszałam pukanie więc zdziwiona zeszłam na dół i otworzyłam drzwi w których zobaczyłam jakiegoś mężczyznę.
  • Tak?
  • Paula Castela?
  • Jeśli chodzi o jakieś rachunki, ulotki bądź ankiety to naprawdę nie mam czasu.
  • Nie, nie. Ale możemy porozmawiać? - więc jedynie go wpuściłam do środka i zastanawiałam się o co chodzi – Ładny dom.
  • Dziękuje... ale chyba nie będziemy rozmawiać o moim domu?
  • Nie, nie. Nazywam się Dawid Laboran i jestem przyjacielem Lucasa Vazquez.
  • Przykro mi, ale nie znam nikogo takiego. - od razu rzuciłam
  • Myślę, że jednak znasz. - i podszedł do komody – Podobny do niego.
  • Czego chcesz?
  • Chcemy rozwiązać ten konflikt. - a ja się jedynie zaśmiałam
  • Konflikt? Z tego co pamiętam konfliktu nie było. Tylko twój przyjaciel jest dupkiem, który wolał panienki i imprezy niż własnego syna.
  • Wiem o tym i on też. Ale tęskni za wami.
  • Za nami? Dobry żart...
  • Paula on żałuje.
  • Zabawne. Jakoś nie żałował kiedy się nas pozbył. I nagle sobie przypomina o nim teraz? Po tylu latach?
  • Nie możesz zabronić ojcu spotykać się z synem.
  • Owszem... bo Nacho ma nowego tatę. - i ostro na niego spojrzałam – Widzisz, na każdym zdjęciu jest Nacho ale Lucasa nie ma, więc powiedź mi. Co to za ojciec?
  • Nie mogę go tłumaczyć, ale jest z nim źle. Kocha Nacho całym sercem i nie może pogodzić się z tym, że go stracił.
  • To jak tak jest to dlaczego sam nie przyszedł?
  • Boi się. Nie zaprzeczę jak powiem, ze ciebie najbardziej. - uśmiechnął się do mnie a ja na niego spojrzałam jedynie spod byka – No i mu się nie dziwię.
  • Powiedź swojemu przyjacielowi, że stracił szansę siedem lat temu więc nie ma na co liczyć. Nie chcemy go w naszym życiu i nawet niech się tu nie pojawia.
  • Kochasz go nadal co?
  • Nie, moja miłość do niego przeszła dawno temu. Teraz jest dla mnie jedynie śmieciem. - rzuciłam i ostro na niego spojrzałam – A teraz możesz już sobie iść... zaraz przyjdzie mój syn i wolę, aby nie widział nikogo z mojego dawnego życia.
  • Rozumiem, że nie było ci wtedy łatwo. Ale przemyśl to, Lucas naprawdę cierpi. - i ruszył w stronę wyjścia i wtedy wpadliśmy na Javiera z Nacho
  • Mamo, mamo! Dostałem dzisiaj 6! O dzień dobry.
  • Dzień dobry. - i się do niego uśmiechnął – Przemyśl to sobie. - i wyszedł z mieszkania a ja zła poszłam do kuchni
  • Kto to był? - zapytał Javier i wziął butelkę wody – Wszystko gra?
  • Nie.
  • Nie? Co się stało?
  • Jeszcze nic, ale czuje kłopoty. - westchnęłam a on zdziwiony na mnie spojrzał – Ojciec Nacho się właśnie chce ujawnić. - szepnęłam
  • To on był?
  • Nie, nie. Na szczęście, to tylko jego przyjaciel. Ale wiedzą gdzie mieszkamy i to mi się nie podoba.
  • Może żałuje? I chce naprawić to wszystko? W końcu to jego syn.
  • Miał nas gdzieś przez siedem lat. - i od razu poczułam łzy w oczach – Przez siedem lat musiałam radzić sobie sama ze wszystkim i gdyby nie jego rodzice, mieszkałabym pod mostem a nie w tym domku. Nie interesowało go nic, czy Nacho ma co jeść, czy Nacho jest zdrowy. A teraz nagle po tylu latach sobie o nas przypomniał?
  • Wiesz... faceci w tak młodym wieku chcą się wyszumieć. Ale z drugiej strony wiem, że zawsze marzą o synu. Może faktycznie dręczą go wyrzuty sumienia i chce to wszystko naprawić? Chce po prostu być w życiu syna, a nie ci go odbierać. - i mnie przytulił
  • Może to zostać naszą tajemnicą? Nie chce, aby Marcos się dowiedział...
  • Jasne. - i na mnie spojrzał zdziwiony
  • Po prostu nie chce, aby się nie potrzebnie zdenerwował. Nie przepada za nim, bardziej niż ja. - westchnęłam a on dał mi buziaka w policzek
  • Masz to jak w banku. A teraz pomogę w nauce małemu, a ty odpocznij i nie myśl o tym za dużo.

Na szczęście jakoś wytrzymałam obiad w gronie rodzinnym i Marcos nic nie zauważył i o nic nie wypytywał. Dlatego mogłam sobie wszystko na spokojnie przemyśleć i postanowiłam na zapas się nie martwić. Bo w końcu to tylko jego przyjaciel, może jednak Lucas nie przyjdzie bo jest tchórzem. W końcu nie rozumiałam jak mógł w tym momencie sobie o nas przypomnieć, jak w końcu mógł mieć teraz wszystko. Dalej w tajemnicy przed Marcosem sprawdzałam statystyki i interesowałam się jak gra moja ulubiona drużyna, której oddałam swoje serce już dawno, dawno temu. Wieczorem położyłam się do łóżka i od razu do moich pleców przytulił się Marcos.
  • Skarbie... - i czułam jego dłonie błądzące po moim ciele
  • Nie mam ochoty dzisiaj, wybacz.
  • Co się dzieje? Od kilku dni nie masz ochoty.
  • Po prostu jestem zmęczona i nie mam ochoty. To wszystko.
  • No mam nadzieję, że nie masz nikogo na boku. Jeszcze ślubu nie wzięliśmy.
  • Nie żartuj. - westchnęłam i się w niego wtuliłam – Dobranoc.


niedziela, 7 października 2012

Rozdział 7.

Ha dzisiaj 7 i dlatego dodaje 7 rozdział :D i powiem wam, że musze napisać jeszcze dwa w środku i tak o to będę miała rozdziałów aż do 22 :D cieszycie się?

&&&


Paula

Byłam zdenerwowana... dzisiaj miał przyjechać mój brat, z którym nawet nie zamieniłam słowa. Nie wiedziałam jaki jest i jak będzie nam się razem żyło. Marcos na szczęście zajął się strychem więc pokój już był. I miał go odebrać z lotniska. Ja sama wyszykowałam wszystko w domu i odebrałam Nacho ze szkoły. Mały był podekscytowany tym, że pozna swojego wujka i będzie z nim mieszkać pod jednym dachem. Ale weszliśmy do środka i już byli panowie więc sama weszłam do salonu z małym.
  • Hej... - powiedział pierwszy a ja sama się przywitałam
  • Cześć. Jesteś bratem mojej mamusi? - i do niego podszedł Nacho
  • Tak, a ty?
  • Nacho. - uśmiechnął się
  • Nacho może pójdź do siebie zostawić plecak i umyć dłonie przed obiadem co?
  • Dobrze. - i pobiegł na górę
  • To był mój siostrzeniec?
  • Dokładnie, jest bardzo podekscytowany, że będzie mieszkać z wujkiem. I mam nadzieję, że podróż była przyjemna co?
  • Tak, tak. I dziękuje za to, że mnie przygarnęliście. Wiem, że pewnie wiecie o tym co się działo w przeszłości.
  • Tak, ale to nie stoi na przeszkodzie. Choć kilka zasad mam.
  • Jasne, jeśli to pozwoli mi skończyć studia. - zaśmiał się
  • Ok to ja was zostawiam i uciekam do pracy. - odezwał się Marcos więc się do niego uśmiechnęłam – Miłej zabawy i do wieczora. - i dał mi buziaka
  • Wujku, wujku!
  • Tak?
  • Kupisz mi nowy zeszyt? Potrzebuje.
  • Dobrze mały. - i poczochrał go po włosach i wyszedł
  • Głodny?
  • Umieram z głodu. - zaśmiał się Javier więc go zaprosiłam do kuchni

Oczywiście obiad był już przygotowany, ale trzeba było odgrzać więc wszystko przygotowałam i podałam do stołu. Nacho przez cały czas zagadywał więc się uśmiechnęłam pod nosem. Zjedliśmy obiad w miłej atmosferze i w sumie nie miałam jak wypytać o wszystko mojego własnego brata, bo mój synek mi w tym przeszkadzał. Ale po obiedzie postanowiliśmy iść na spacer. Nacho wypruł jako pierwszy więc my szliśmy obok siebie.
  • Więc co studiujesz?
  • Anglistykę. Przynajmniej się staram, choć teraz jak się przeniosłem tutaj.
  • Wiem. Ale na pewno sobie poradzisz. Choć wiem, że nie jest łatwo zostawić starego życia i zacząć wszystko od nowa.
  • Masz rację. Choć wiem, że nie jest łatwo i dla ciebie. W końcu mnie nie znasz, a do tego ja jeszcze przeskrobałem co nieco.
  • Słyszałam o problemach z prawem?
  • Byłem wtedy głupi... zadawałem się z różnym towarzystwem no i założyłem się z nimi. Wpadłem do sklepu, okradłem go i narobiłem trochę szkód.
  • Każdy popełnia jakieś błędy. - westchnęłam
  • Jaki jest twój? Nacho?
  • Nie, Nacho jest jedynym dobrym błędem. Owszem kiedy go urodziłam byłam jeszcze w szkole, a raczej ją kończyłam. Ale nigdy nie żałuję decyzji o tym, że go urodziłam. Jest moim promyczkiem.
  • Nie jest Marcosa?
  • Nie... w szkole poznałam takiego jednego... zakochałam się, wylądowaliśmy w łóżku i o to jest Nacho.
  • A co z nim się stało?
  • Wybrał karierę i imprezy. Niestety nie dorósł do dorosłego życia. A takiego nie potrzebowałam. - westchnęłam
  • A teraz masz Marcosa.
  • Tak, planujemy ślub, ale wiesz jak to jest. Praca, pieniądze. Nie jest łatwo.
  • Dlatego w zamian za kąt pomyślałem, że wybiorę się do pracy na weekendy co ty na to?
  • Jeśli tylko chcesz i dasz radę. - zauważyłam
  • Chcę ci pomóc... bo wiem, że na pewno nie łatwo było mnie przygarnąć. W końcu mnie nie znasz.
  • Tak, ale jesteś moim bratem. Choć może nie znamy się i nic o sobie nie wiedzieliśmy.
  • Postaram się być dobrym bratem. - zaśmiał się co odwzajemniłam i poklepałam go po ramieniu
  • Mama! - i podbiegł do nas Nacho – A mogę zabrać wujka na mecz?
  • Jeśli wujek chce. - zauważyłam
  • A co to za mecz? Piłka?
  • Nie, ręczna. - zauważył – Pójdziesz? - i złożył dłonie jak do modlitwy
  • Jasne. Weźmiemy mamę co?
  • Jak zawsze. - i się do mnie przytulił

O dziwo minął miesiąc i dobrze się dogadywaliśmy, a Javier znalazł pracę w knajpce i pomagał nam dużo. Mój tato miał opłacony pobyt więc nie było źle. Jakoś staraliśmy się wszystko ułożyć i mogłam już na spokojnie myśleć o ślubie, dlatego się rozglądałam za wszystkimi rzeczami, które trzeba było zrobić. A najbardziej rozglądałam się za sukienką bo w końcu to najważniejsze dla panny młodej. Aby wyglądała najładniej ze wszystkich w ten najważniejszy dzień. 

środa, 3 października 2012

Rozdział 6.

Nie wiem czy w weekend pojawi się rozdział bo nie wiem czy dotrwam. Ten tydzień jest dla mnie jakimś koszmarem. Nic tylko marzę o ciepłym łóżku. A to jeszcze dwa dni...

&&&

Paula

Był ranek a ja miałam dzisiaj wolne więc sprzątałam po śniadaniu. Marcos zawiózł małego do szkoły na co mogłam w spokoju ogarnąć mieszkanie. Choć w myślach miałam auto, które mój synek widział cały czas pod szkołą. Trochę się tego przestraszyłam i dobrze, że dzisiaj to akurat mój narzeczony zawoził Nacho. Ale właśnie spuściłam wodę w kranie, kiedy poczułam czyjeś dłonie na moim brzuchu. Tylko zamruczałam i zaraz dostałam buziaka w szyję.
  • Panie Marcos, a pan nie powinien być w warsztacie?
  • Powinienem, ale zapomniałem o spodniach. - zamruczał – A tutaj wita mnie taka seksowna dziewczyna.
  • Daj spokój. - zaśmiałam się i odwróciłam w jego stronę
  • Taka prawda. - i odpinał mi koszulę więc od razu zareagowałam – No co? Młodego nie ma w domu, pod szkołą żadnej audicy nie widziałem.
  • I dlatego możesz mnie molestować?
  • Ale ja to lubię... tak samo jak ty. - i od razu mnie podniósł do góry na co się zaśmiałam

Po wszystkim tylko się zaczęłam ubierać i poprawiać. Tak samo jak on. Ale przez cały czas i tak mi przeszkadzał i całował na co w pewnym momencie go po prostu odsunęłam ze śmiechem i zaczęłam ogarniać salon, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi więc zdziwiona poszłam otworzyć.
  • Dzień dobry, pani Paula Castela?
  • Tak, w czym mogę pomóc?
  • Nazywam się Alejandro Mendes, jestem prawnikiem pani mamy.
  • S-słucham?
  • Mogę wejść? - a ja go jedynie wpuściłam ale byłam w szoku
  • Napije się pan czegoś?
  • Wody jeśli można. - więc mu nalałam i przyniosłam szklankę
  • Kochanie nie widziałaś gdzieś... dzień dobry.
  • Marcos to pan Mendes... prawnik mojej mamy.
  • Słucham? - i zdziwiony na mnie spojrzał a ja na prawnika
  • Jak już wspomniałem, jestem prawnikiem pani mamy. I szczerze powiedziawszy nie łatwo było panią znaleźć.
  • Tak samo jak moją matkę... - mruknęłam
  • Wiem o wszystkim, pani mama wszystko mi opowiedziała, ale jej ostatnią wolą było to, abym panią znalazł i przekazał testament.
  • C-co? - i aż usiadłam – Nie żyje?
  • Niestety... ale zostawiła pani to. - i wyciągnął testament – Mogę? - na co pokiwałam głową – Więc zgodnie z jej wolą odziedzicza pani pół majątku. Czyli sprzedaliśmy ziemię i połowę zysku przysługuje pani.
  • A druga połowa? - zapytał Marcos
  • Jest przepisana na pani brata.
  • Mam brata? - szepnęłam
  • Tak, Javier. Obecnie studiuje w Barcelonie... ale.
  • Ale?
  • Javier nie posiada stypendium, w dodatku mieszka w akademiku obecnie bo mieszkanie również zostało sprzedane, a w przeszłości miał drobne problemy z prawem. I dlatego wolą pani mamy było, aby przeniósł się tutaj.
  • Ale jak to? Mam pod dach przyjąć jakiegoś obcego chłopaka? - od razu odezwał się mój narzeczony a ja go tylko uciszyłam
  • Oczywiście, może zostać w Barcelonie, ale wtedy zostanie bez środków do życia bo swoje pieniądze dostanie dopiero po skończeniu 25 roku życia.
  • Ile mam czasu na zastanowienie się?
  • Najlepiej jak najszybciej. Rok szkolny kończy się za tydzień.
  • Dobrze... - i prawnik wyszedł a ja starałam się wszystko sobie poukładać
  • Chyba nie myślisz przygarnąć pod nasz dach jakiegoś przestępce?
  • Marcos to mój brat.
  • Taa... w ogóle go nie znasz. Nawet matki nie znasz bo was zostawiła. Nie uważasz, że to ryzykowne? Nie mamy miejsca dla niego, na dodatek nie stać nas na kolejną osobę.
  • Można mu zrobić pokój z Nacho.
  • Bo nastolatek będzie sypiać w pokoju z dzieckiem. A jak przyjdzie z laską to ją przeleci w łazience prawda?
  • Marcos!
  • No co? Ja się nie zgadzam na to, aby on tu zamieszkał. Masz swoją rodzinę, którą jestem ja i Nacho. - i wyszedł z domu trzaskając drzwiami

Oczywiście od nadmiaru tego wszystkiego rozbolała mnie głowa, ale wysprzątałam całe mieszkanie i tylko poszłam odebrać mojego synka ze szkoły. Choć kiedy wracaliśmy i mówił mi wszystko co działo się w szkole to nie mogłam zapamiętać ani jednego zdania. Ale doszliśmy do domu gdzie zrobiłam obiad i pomogłam mu w nauce. Na dodatek Marcos nie wracał więc nie wiedziałam co teraz. W końcu nie mogłam zostawić na lodzie mojego brata. Może i matka mnie zostawiła, ale nie mogę przecież zostawić własnej rodziny na lodzie. Na dodatek znowu przyszedł rachunek za dom starców w którym jest mój tato i tylko westchnęłam. Nie stać mnie było na to, aby go tam trzymać, a wiedziałam, że tam jest mu lepiej niż tu. Bo mogli się nim zajmować cały czas, nie to co ja. Ale z drugiej strony wiedziałam, że za moją dolę spłacę i choć jeden problem będzie z głowy. Nie spałam całą noc, a mój narzeczony wrócił prawie nad ranem i czuć było od niego tytoń i alkohol. Ale wstałam tak jak zawsze pierwsza i wyszykowałam syna do szkoły, a sama do pracy. Oczywiście w szpitalu robiłam wszystko to co do mnie należało. Starałam się oddzielić pracę od problemów. Ale kiedy wróciłam wieczorem do domu, zmęczona to nie wiedziałam co się wydarzy. Podjęłam decyzję i musiałam się z nią podzielić. Weszłam do środka i od razu poszłam do pokoju swojego synka, który spał wykończony całym dniem. Dałam mu buziaka w czoło i przykryłam kołdrą. Wyszłam z jego pokoju i znalazłam Marcosa, który zmywał naczynia.
  • Podjęłaś decyzję.
  • Tak...
  • Dlatego już rozejrzałem się. I możemy mu zrobić pokój na strychu. I tak z niego nie korzystamy. - więc z uśmiechem podeszłam do niego i objęłam w pasie
  • Kocham cię wiesz o tym?
  • No to może w końcu znajdziemy odpowiedni moment na ślub co? - i sam się do mnie uśmiechnął
  • Wiesz o tym, że moment jest... ale to nie zależy ode mnie. Zawsze chciałam, aby mój ślub był jak z bajki. Bo nigdy moje życie nie było jak z bajki, a nie stać nas na niego.
  • No tak, ale jak dostaniesz kasę po matce?
  • To chce spłacić dług jaki mam w domu starców i opłacić pobyt do końca mojemu tacie. Nie stać nas na to, aby tu zamieszkał.
  • Ale dalej chcesz być moją żoną?
  • Oczywiście, skąd taka myśl? Ej Marcos... kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Ja, ty, Nacho no i teraz Javier?
  • I nasze dziecko? - i pogłaskał mnie po pupie – Można też zawsze poćwiczyć.
  • Mówiłam... dziecko po ślubie.
  • Tak, tak. Wiem, że nie masz z tym dobrych wspomnień przez tego dupka. Ale ja cię nie zostawię.
  • Dziękuje. - szepnęłam i się w niego wtuliłam
  • Jeśli się kogoś kocha to się dla tej osoby robi wszystko, prawda? Sama mnie tego nauczyłaś.

Tylko się uśmiechnęłam i poszłam do sypialni, aby odpocząć po ciężkim dniu spędzonym w pracy. I zastanowić się nad tym wszystkim, nad tym co będzie.