środa, 3 października 2012

Rozdział 6.

Nie wiem czy w weekend pojawi się rozdział bo nie wiem czy dotrwam. Ten tydzień jest dla mnie jakimś koszmarem. Nic tylko marzę o ciepłym łóżku. A to jeszcze dwa dni...

&&&

Paula

Był ranek a ja miałam dzisiaj wolne więc sprzątałam po śniadaniu. Marcos zawiózł małego do szkoły na co mogłam w spokoju ogarnąć mieszkanie. Choć w myślach miałam auto, które mój synek widział cały czas pod szkołą. Trochę się tego przestraszyłam i dobrze, że dzisiaj to akurat mój narzeczony zawoził Nacho. Ale właśnie spuściłam wodę w kranie, kiedy poczułam czyjeś dłonie na moim brzuchu. Tylko zamruczałam i zaraz dostałam buziaka w szyję.
  • Panie Marcos, a pan nie powinien być w warsztacie?
  • Powinienem, ale zapomniałem o spodniach. - zamruczał – A tutaj wita mnie taka seksowna dziewczyna.
  • Daj spokój. - zaśmiałam się i odwróciłam w jego stronę
  • Taka prawda. - i odpinał mi koszulę więc od razu zareagowałam – No co? Młodego nie ma w domu, pod szkołą żadnej audicy nie widziałem.
  • I dlatego możesz mnie molestować?
  • Ale ja to lubię... tak samo jak ty. - i od razu mnie podniósł do góry na co się zaśmiałam

Po wszystkim tylko się zaczęłam ubierać i poprawiać. Tak samo jak on. Ale przez cały czas i tak mi przeszkadzał i całował na co w pewnym momencie go po prostu odsunęłam ze śmiechem i zaczęłam ogarniać salon, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi więc zdziwiona poszłam otworzyć.
  • Dzień dobry, pani Paula Castela?
  • Tak, w czym mogę pomóc?
  • Nazywam się Alejandro Mendes, jestem prawnikiem pani mamy.
  • S-słucham?
  • Mogę wejść? - a ja go jedynie wpuściłam ale byłam w szoku
  • Napije się pan czegoś?
  • Wody jeśli można. - więc mu nalałam i przyniosłam szklankę
  • Kochanie nie widziałaś gdzieś... dzień dobry.
  • Marcos to pan Mendes... prawnik mojej mamy.
  • Słucham? - i zdziwiony na mnie spojrzał a ja na prawnika
  • Jak już wspomniałem, jestem prawnikiem pani mamy. I szczerze powiedziawszy nie łatwo było panią znaleźć.
  • Tak samo jak moją matkę... - mruknęłam
  • Wiem o wszystkim, pani mama wszystko mi opowiedziała, ale jej ostatnią wolą było to, abym panią znalazł i przekazał testament.
  • C-co? - i aż usiadłam – Nie żyje?
  • Niestety... ale zostawiła pani to. - i wyciągnął testament – Mogę? - na co pokiwałam głową – Więc zgodnie z jej wolą odziedzicza pani pół majątku. Czyli sprzedaliśmy ziemię i połowę zysku przysługuje pani.
  • A druga połowa? - zapytał Marcos
  • Jest przepisana na pani brata.
  • Mam brata? - szepnęłam
  • Tak, Javier. Obecnie studiuje w Barcelonie... ale.
  • Ale?
  • Javier nie posiada stypendium, w dodatku mieszka w akademiku obecnie bo mieszkanie również zostało sprzedane, a w przeszłości miał drobne problemy z prawem. I dlatego wolą pani mamy było, aby przeniósł się tutaj.
  • Ale jak to? Mam pod dach przyjąć jakiegoś obcego chłopaka? - od razu odezwał się mój narzeczony a ja go tylko uciszyłam
  • Oczywiście, może zostać w Barcelonie, ale wtedy zostanie bez środków do życia bo swoje pieniądze dostanie dopiero po skończeniu 25 roku życia.
  • Ile mam czasu na zastanowienie się?
  • Najlepiej jak najszybciej. Rok szkolny kończy się za tydzień.
  • Dobrze... - i prawnik wyszedł a ja starałam się wszystko sobie poukładać
  • Chyba nie myślisz przygarnąć pod nasz dach jakiegoś przestępce?
  • Marcos to mój brat.
  • Taa... w ogóle go nie znasz. Nawet matki nie znasz bo was zostawiła. Nie uważasz, że to ryzykowne? Nie mamy miejsca dla niego, na dodatek nie stać nas na kolejną osobę.
  • Można mu zrobić pokój z Nacho.
  • Bo nastolatek będzie sypiać w pokoju z dzieckiem. A jak przyjdzie z laską to ją przeleci w łazience prawda?
  • Marcos!
  • No co? Ja się nie zgadzam na to, aby on tu zamieszkał. Masz swoją rodzinę, którą jestem ja i Nacho. - i wyszedł z domu trzaskając drzwiami

Oczywiście od nadmiaru tego wszystkiego rozbolała mnie głowa, ale wysprzątałam całe mieszkanie i tylko poszłam odebrać mojego synka ze szkoły. Choć kiedy wracaliśmy i mówił mi wszystko co działo się w szkole to nie mogłam zapamiętać ani jednego zdania. Ale doszliśmy do domu gdzie zrobiłam obiad i pomogłam mu w nauce. Na dodatek Marcos nie wracał więc nie wiedziałam co teraz. W końcu nie mogłam zostawić na lodzie mojego brata. Może i matka mnie zostawiła, ale nie mogę przecież zostawić własnej rodziny na lodzie. Na dodatek znowu przyszedł rachunek za dom starców w którym jest mój tato i tylko westchnęłam. Nie stać mnie było na to, aby go tam trzymać, a wiedziałam, że tam jest mu lepiej niż tu. Bo mogli się nim zajmować cały czas, nie to co ja. Ale z drugiej strony wiedziałam, że za moją dolę spłacę i choć jeden problem będzie z głowy. Nie spałam całą noc, a mój narzeczony wrócił prawie nad ranem i czuć było od niego tytoń i alkohol. Ale wstałam tak jak zawsze pierwsza i wyszykowałam syna do szkoły, a sama do pracy. Oczywiście w szpitalu robiłam wszystko to co do mnie należało. Starałam się oddzielić pracę od problemów. Ale kiedy wróciłam wieczorem do domu, zmęczona to nie wiedziałam co się wydarzy. Podjęłam decyzję i musiałam się z nią podzielić. Weszłam do środka i od razu poszłam do pokoju swojego synka, który spał wykończony całym dniem. Dałam mu buziaka w czoło i przykryłam kołdrą. Wyszłam z jego pokoju i znalazłam Marcosa, który zmywał naczynia.
  • Podjęłaś decyzję.
  • Tak...
  • Dlatego już rozejrzałem się. I możemy mu zrobić pokój na strychu. I tak z niego nie korzystamy. - więc z uśmiechem podeszłam do niego i objęłam w pasie
  • Kocham cię wiesz o tym?
  • No to może w końcu znajdziemy odpowiedni moment na ślub co? - i sam się do mnie uśmiechnął
  • Wiesz o tym, że moment jest... ale to nie zależy ode mnie. Zawsze chciałam, aby mój ślub był jak z bajki. Bo nigdy moje życie nie było jak z bajki, a nie stać nas na niego.
  • No tak, ale jak dostaniesz kasę po matce?
  • To chce spłacić dług jaki mam w domu starców i opłacić pobyt do końca mojemu tacie. Nie stać nas na to, aby tu zamieszkał.
  • Ale dalej chcesz być moją żoną?
  • Oczywiście, skąd taka myśl? Ej Marcos... kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Ja, ty, Nacho no i teraz Javier?
  • I nasze dziecko? - i pogłaskał mnie po pupie – Można też zawsze poćwiczyć.
  • Mówiłam... dziecko po ślubie.
  • Tak, tak. Wiem, że nie masz z tym dobrych wspomnień przez tego dupka. Ale ja cię nie zostawię.
  • Dziękuje. - szepnęłam i się w niego wtuliłam
  • Jeśli się kogoś kocha to się dla tej osoby robi wszystko, prawda? Sama mnie tego nauczyłaś.

Tylko się uśmiechnęłam i poszłam do sypialni, aby odpocząć po ciężkim dniu spędzonym w pracy. I zastanowić się nad tym wszystkim, nad tym co będzie.  

3 komentarze:

  1. Nie wiem czy ja bym potrafiła tak pod swój dach przyjąć obcego człowieka mimo że , to byłby mój brat. Paula nie miała o nim pojęcia i nie zdziwiłabym się gdyby nie przyjęła go do siebie.
    Niech się starają ao dziecko, mały będzie miał się z kim bawić:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Paula ma życie pełne niespodzianek. Teraz jeszcze brata dostała w spadku, ale wierzę, że jakoś wszystko się ułoży. Pozdrawiam, Jastylla;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, ten Maros jest cudowny, ale się jej trafiło. Jednak znając życie myśli o głupim Lucasie. No czekam niecierpliwie na naszego Javiera. ;>

    OdpowiedzUsuń